Czy wiedzą Państwo, że jednym z najdroższych malarzy świata, którego płótna osiągają niebotyczne ceny, jest… Hunter Biden, syn prezydenta USA Joego Bidena? Niewiele osób wie, że w swojej pracowni w Hollywood Hills ten pracowity artysta maluje obrazy, które cieszą się wielką popularnością wśród kolekcjonerów. Taką pasjonatką jest np. milionerka z branży deweloperskiej Elizabeth Hirsh Naftali, która zapłaciła za jedno z jego dzieł aż 875 tys. dolarów. Wkrótce potem pani Naftali 13 razy odwiedziła Biały Dom, spotykając się m.in. z najbliższymi współpracownikami Joego Bidena: Neerą Tanden i Richardem Figueroą.
Została także mianowana członkiem zarządu Komisji ds. Ochrony Dziedzictwa Amerykańskiego za Granicą. Innym nabywcą, który okazał się skłonny zapłacić olbrzymie pieniądze za prace Huntera Bidena, był hollywoodzki prawnik Kevin Morris. Poprzez galerię obrazów przesłał synowi prezydenta 500 tys. dolarów. Tak się przypadkowo składa, że ten sam prawnik pożyczył jakiś czas temu Bidenowi juniorowi 2 mln dolarów na spłatę zaległości podatkowych.
Sprawa artystycznej działalności Huntera stała się głośna w całych Stanach Zjednoczonych, w związku z czym przedstawiciele Partii Republikańskiej zaczęli mówić o korupcji politycznej.
Pod adresem syna prezydenta padły zarzuty, że sprzedaż obrazów jest tylko parawanem, za którym odbywa się zupełnie inna transakcja: kupowanie wpływów i stanowisk dzięki funkcji pełnionej przez jego ojca.
Doszło do tego, że głos musiała zabrać rzecznik prasowa administracji prezydenta Jen Psaki, zaprzeczając, jakoby sprzedane płótna były biletem wstępu do Białego Domu. „Hunter Biden ma takie samo prawo do kariery artystycznej jak każdy” – oświadczyła. W tej sytuacji udowodnienie handlowania wpływami jest bardzo trudne. Rynek sztuki rządzi się bowiem swoimi prawami. Zgodnie z nimi każde dzieło jest warte tyle, ile zechce zapłacić za nie nabywca. Jeżeli uzna on, że warto wydać milion dolarów za byle jaki bohomaz, to nie ma możliwości podważenia jego decyzji z prawnego i finansowego punktu widzenia. Żaden rzeczoznawca nie będzie w stanie udowodnić, że transakcja była nielegalna. W sumie więc patent na zrobienie kariery artystycznej jest prosty.
Dzieci prezydentów, premierów czy ministrów powinny malować obrazy i sprzedawać je za duże pieniądze. Czy takie dzieła pozostaną jednak w historii sztuki, czy tylko w podręcznikach kryminalistyki?
Czytaj więcej: Litwa walczy z korupcją, ale zbyt wolno
Komentarz opublikowany w wydaniu magazynowym „Kuriera Wileńskiego” Nr 48 (139) 02-08/12/2023