Więcej

    „Hena” z Antokolskiej. Henryk Trojanowski (1923–2006)

    Ten plutonowy podchorąży z 1. Brygady Armii Krajowej por. „Juranda”, ostatni dowódca plutonu szturmowego tej formacji, wychował się na ulicach Wilna, a doświadczenie bojowe zdobywał jako dwudziestolatek w wileńskim lesie. Aresztowany przez NKWD, deportowany do łagrów, dwukrotnie uciekał z sowieckich obozów pracy działających przy kopalniach węgla. Po wojnie został… solistą operowym.

    Czytaj również...

    Henryk Trojanowski urodził się 3 października 1923 r. w Wilnie w rodzinie związanej z tradycjami walki o niepodległość Polski. Był wnukiem powstańca styczniowego Justyna Stankiewicza (1840–1929). Kształcił się w Gimnazjum Mechanicznym na Kopanicy, uprawiał wioślarstwo w Harcerskim Klubie Sportowym, grał w siatkówkę w Wojskowym Klubie Sportowym „Śmigły”. 

    Czytaj więcej: „Jurand”. Ostatnia bitwa cz. 1

    Rodzice „Heny”, Helena i Ludwik Trojanowscy, Toruń, okres powojenny
    | Fot. Zbiory T.B.

    „Wiara była bystra, zgrana, skora do draki”

    Mieszkał z rodziną przy ul. Antokolskiej 38–48/4 (niedaleko nadbrzeża Wilii). W tym samym budynku wychował się również, późniejszy ksiądz, Aleksander Zienkiewicz, który po ewakuacji z Wilna osiedlił się we Wrocławiu. 

    W okresie okupacji niemieckiej miasta Henryk pracował w warsztatach mechanicznych na Kopanicy, znajdujących się notabene naprzeciwko szkoły, do której swego czasu uczęszczał. Przeprowadzane były w tych warsztatach remonty samochodów dostarczanych z frontu wschodniego. Tam zetknął się z siatką konspiracyjną AK. 

    We wspomnieniach zapisał: „No i zaczęło się! W warsztatach pracowało wielu chłopców z Łosiówki. Była to wiara bystra, zgrana, skora do draki, ale wielkiego ducha patriotycznego i zapału do wszelkich działań mogących szkodzić Niemcom”. 

    Pierwszy raz został zaprzysiężony w styczniu 1942 r. do podziemnej grupy narodowców dowodzonej przez Anatola Rymaszewskiego „Andrzeja”, przyjaźniącego się z bratem „Heny”, Ferdynandem, W strukturach wileńskiej AK działał od początku 1943 r. Został żołnierzem plutonu miejskiego por. Czesława Grombczewskiego „Juranda” wchodzącego w skład Dzielnicy „B” konspiracyjnego garnizonu AK miasta Wilna. Pseudonim swój przybrał, jak wielu innych, od zdrobnienia własnego imienia. W Wilnie, już na „parafii” (czyli dzielnicy), Henryk zostawał „Heną”, Kazimierz „Kazą”, Witold „Wićką”. 

    Relacjonował: „To była dziwna historia. Pracowałem z «Dońcem» [Witoldem Ermowem] w Schiffswerfcie (warsztaty niemieckie, których ausweis zwalniał od wyjazdu na roboty przymusowe do Niemiec). Pracowali z nami chłopcy z ul. Świronek. To byli «rycerze dzielnicy» – «Złoty Król», Oluk i inni, u których mieliśmy mir i poważanie. Czuli do nas respekt na tle naszego stosunku do spraw okupacyjnych mimo, że dźgnąć kogoś nożem to była dla nich fraszka. Mieliśmy kontakt z Władysławem Markowskim «Dżumbą» (…). Zaprosił nas do domu. Powiedział, że potrzebuje broni. Daje pieniądze na broń i chce, żebyśmy broń dostarczali. Nawiązaliśmy kontakt z chłopakami ze Świronka i [ul.] Obozowej. Od nich kupiliśmy parę sztuk. Potem, jak weszliśmy w kontakty z Czesławem Pławskim «Bejem» i Mieczysławem Fijałkowskim «Czarnotą», powiedzieliśmy: »Czekajcie. Kupować to mało i drogo. Broń trzeba zdobywać»”. 

    Czytaj więcej: „Jurand”. Ostatnia bitwa cz. 2

    Henryk Trojanowski (w środku). Na piersi widoczny oryginalny ryngraf dziadka (Justyna Stankiewicza) z okresu powstania styczniowego 1863 r., okolice wsi Kurmelany, czerwiec 1944 r.
    | Fot. Zbiory T.B.

    Dom arsenałem broni

    Z czasem zaczął wśród bardziej zapobiegliwej młodzieży kwitnąć handel bronią zdobywaną w różny sposób. Od kupna poprzez kradzież, na akcjach rozbrojeniowych kończąc. W mieście i na obrzeżach „Hena” brał udział w szkoleniu dywersyjnym, bojowym, rozbrajaniu Niemców, kolportażu podziemnej prasy, transportach broni, amunicji, granatów i materiałów wybuchowych. 

    Jego ojciec relacjonował: „Byłem świadomy, że syn jest partyzantem, świadomy faktu, że dom jest arsenałem broni. Że na piecach, pod łóżkami, w szufladach leżą karabiny, granaty, pistolety”. 

    Jedną z akcji rozbrojeniowych „Hena” tak przedstawił: „Zorganizowaliśmy z «Bejem» [Czesławem Pławskim] grupę wypadową. Przygotowaliśmy «narzędzia»: gruby kawałek gumy, bolec, kilka sprężyn, piasek itd. (…). Z «Dońcem» [Witoldem Ermowem] odziedziczyłem pałkę. Potem z Edziukiem [Edwardem Wyszomirskim „Pistoletem”] wyszliśmy na wypad. Nigdy tego nie zapomnę. Most strategiczny na Wilii łączyła z koszarami 1. pułku piaszczysta droga. Bokiem biegła kolejka, która przez ten most łączyła forty z koszarami. Tam Niemcy lubili z pannami spacery odbywać. To się nazywało »Rodina«. Zasadziliśmy się. Nie rozróżnialiśmy rang niemieckich, ale to nie był prosty żołnierz. Nie był to też oficer. Zaprawiłem go, jak palił papierosa. Jak ze »szwajsaparatu« iskry poszły. Nawet nie stęknął. Wcześniej [uderzenia] próbowaliśmy na beczkach. Jak puknął człowiek, to beczka szła w drobny mak. Edziuk od niego odciął parabellum i poszedł w jedną stronę, ja w drugą. Spotkaliśmy się nazajutrz na Świronku (…). Zrobiliśmy jeszcze dwa takie »skoki« (…). Zapoznawaliśmy się z różnymi rodzajami materiałów wybuchowych, co to jest plastyk, co to jest trotyl. Był to koniec lata, może początek jesieni 1943 r. (…). Pamiętam te słowa «Juranda»: «No cóż…szkółka». Tak się śmiał z nas. Popatrzył na mnie i powiedział: «No, ten mi się chyba nie rozpłacze». Udawałem, chojraka, ale nie byłem całkiem pewny”. 

    Spośród kompletowanej przez por. Grombczewskiego kadry swojego plutonu najprawdopodobniej tylko Witold Strzemiński „Bohunek” ukończył Korpus Kadetów. Zdecydowaną większość stanowili młodzi ludzie do niedawna niewiele wiedzący o służbie wojskowej, czy też realnych możliwościach walki zbrojnej.

    Henryk Trojanowski (stoi pierwszy z lewej), na piersiach ryngraf, przy nodze sowiecki automat PPSz, przy pasie granat obronny, w skórzanej kaburze belgijska FN-ka kalibru 9 mm, okolice wsi Kurmelany, czerwiec 1944 r.
    | Fot. Zbiory T.B.

    Z wileńskiego lasu na scenę operową

    W ramach idącego do służby polowej plutonu miejskiego por. „Juranda” Henryk Trojanowski został żołnierzem 1. Brygady Wileńskiej (początkowo Oddziału „R”). 18 stycznia 1944 r. z domu rodziny Trojanowskich wyszła grupa prowadzona przez Edwarda Wyszomirskiego „Pistoleta”. 

    WIĘCEJ NIŻEJ | Reklama na podst. ust. użytkownika.; Dzięki reklamie czytasz nas za darmo

    Przebieg tego marszu „Hena” tak zapamiętał: „Do brygady szliśmy w pełnym rynsztunku. W moim domu uzbroiliśmy się, spotkaliśmy się na bulwarze tuż pod mostem [strategicznym] z «Pistoletem» i [Albinem Wyszomirskim] «Orłem». Oni mieli marszrutę. Prowadził «Pistolet». Szedł z nami [Witold Ermow] «Doniec», «Sęp» [Wacław Ambroziak] z [późniejszej polowej] żandarmerii, [także Zbigniew Rusiecki «Barabasz»] i bodajże [Wiktor Łotarewicz] «Turek» (…). Wtedy to wpieprzyłem się na bunkier, kiedy miałem ubezpieczać przejście przez tor kolejowy. Prawie wszedłem na ten bunkier w lesie. Patrzę, a tutaj pełno Niemców chodzi (…). Na moje imieniny, szarym rankiem, byliśmy w Koniuchach [koło Bujwidz]”. 

    Por. „Jurand” przybył na miejsce koncentracji 19 stycznia również z grupą innych podkomendnych. Janusz Grzesik-Grzenicki „Leszek”, wówczas żołnierz plutonu wiejskiego (z okolic Niemenczyna) por. Wilhelma Dietmajera „Wilczura”, zapamiętał ich, jak w ten mroźny, ale i słoneczny poranek, obładowani koszami i plecakami wypełnionymi bronią krótką, granatami, amunicją, dotarli do wioski. 

    Pluton miejski por. „Juranda”, liczący ok. 20 ochotników, otrzymał numer pierwszy, stanowiąc od samego początku jeden z głównych członów organizującego się oddziału polowego. W końcu stycznia i w lutym sukcesywnie dołączali do organizującej się brygady następni ochotnicy, prawie zawsze z przewodnikiem znającym aktualne miejsce postoju podkomendnych por. „Juranda”. 

    „Hena” służył najpierw jako sekcyjny w drużynie wspomnianego kpr. „Bohunka”, potem działał w patrolu dyspozycyjnym por. Grombczewskiego. Brał udział w szeregu akcji bojowych, w tym w Majerańcach (rozbicie bolszewikow), Rykontach (nieudany atak na bunkier, skąd ewakuował rannych do Wilna), Kuprianiszkach (zlikwidował tam oficera Organizacji Todta znęcającego się nad Polakami), Suderwie, Porubanku, Szumsku oraz wielu patrolach zwiadowczych. 

    W maju objął funkcję zastępcy dowódcy 3. plutonu szturmowego ppor. Romana Żebryka „Koraba”, a po jego aresztowaniu przez NKWD w Boguszach przez kilka dni dowodził szturmówką „Jedynki”, stając się najmłodszym dowódcą tego rodzaju formacji uderzeniowej w całych strukturach polowych wileńskiej AK. Posiadał zdobyty w Majerańcach sowiecki automat PPSz, z rożkowatym magazynkiem i wbitą w kolbę czerwoną gwiazdą. Przy belgijskim pasie z mosiężną klamrą nosił w oryginalnej kaburze czternastostrzałową FN-kę kaliber 9 mm z wybitymi na drewnianej nakładce rękojeści w kolorze ciepłego brązu „Słupami Giedymina” oraz wyciętym imieniem sympatii „Anki”, a także zdjęty z zabitego w Majerańcach bolszewika granat obrony. 

    WIĘCEJ NIŻEJ | Reklama na podst. ust. użytkownika.; Dzięki reklamie czytasz nas za darmo

    Podczas operacji „Ostra Brama” operował ze szturmówką w Wilnie (ulica Kalwaryjska, Zakret). Podczas rozbrajania przez żołnierzy Wojsk Pogranicznych NKWD oddziałów wileńskiej AK, na skraju Puszczy Rudnickiej, „Hena” wspólnie z Anną Pawłowską „Anką” i Teodozją Mrukówną „Teo” zbiegł z konwoju jenieckiego. 

    Henryk Trojanowski (stoi pierwszy z lewej) z jedną z drużyn plutonu szturmowego ppor. Romana Żebryka „Koraba”, miejsce nieznane, czerwiec 1944 r.
    | Fot. Zbiory T.B.

    Weteran brygady „Juranda”

    Powrócił do Wilna. Zdał egzaminy do tamtejszego Konserwatorium Muzycznego. Jako chórzysta otrzymał posadę w wileńskiej filharmonii. Tam zaczynał nowy etap swojego życia, artystyczny, jednakże nie na długo było mu się cieszyć nauką i występami artystycznymi. 

    8 stycznia 1945 r. został aresztowany przez NKWD. Śledztwo przeszedł przy ul. Ofiarnej i na Łukiszkach. W marcu został wywieziony do łagru funkcjonującego przy kopalni węgla. W październiku 1945 r. wspólnie z „Dońcem” zorganizował ucieczkę kilku więźniów. 

    Ten ostatni relacjonował: „Oprócz nas dwóch uciekło jeszcze sześciu innych. Rozbiliśmy się na małe grupki. Szliśmy nocami. Spaliśmy trochę na zmianę w dzień. Głodni i zmęczeni staliśmy się coraz mniej ostrożni. Dlatego znowu nas złapali”. Zostali schwytani i skazani na 5 lat obozu pracy. 

    Nie dał bolszewikom za wygraną. W październiku 1946 r. wspólnie z „Dońcem” zbiegł ponownie z łagru. Przedostał się do swojej rodziny w Wilnie. Stamtąd ewakuował się do Polski. Ukończył Wyższą Szkołę Muzyczną w Łodzi w klasie śpiewu. Jako solista pracował w Państwowej Operze i Operetce Śląskiej (ze sceną w Gliwicach) oraz Operze Bytomskiej i Wrocławskiej. Występował również na wielu gościnnych występach za granicą. 

    Śpiewał m.in. w: „Godach weselnych”, „Domku trzech dziewcząt”, „Wesołej wdówce”, „Księżniczce czardasza”, „Królu włóczęgów”, „Baronie cygańskim”, „Trzech muszkieterach”, „Carmen”, „Kawalerze srebrnej róży”, „Borysie Godunowie”, „Zemście nietoperza”. Wszystkie jego role wyszczególnia internetowa Encyklopedia Teatru Polskiego. 

    W PRL-u był, obok dr. Romana Koraba-Żebryka „Koraba” z Warszawy i Janusza Grzesika-Grzenickiego „Leszka” z Poznania, jednym z głównych integratorów środowiska weteranów brygady por. „Juranda”, dbającym o spisywanie relacji i wspomnień z okresu służby w strukturach konspiracyjnych i oddziałach polowych AK na Wileńszczyźnie. 

    WIĘCEJ NIŻEJ | Reklama na podst. ust. użytkownika.; Dzięki reklamie czytasz nas za darmo

    Zmarł 17 grudnia 2006 r. we Wrocławiu. Został pochowany z honorami wojskowymi na cmentarzu Osobowickim. W tej ostatniej drodze żegnany był przez żołnierza 1. Brygady Wileńskiej, wówczas prezesa Światowego Związku Żołnierzy Armii Krajowej, poległego potem w katastrofie smoleńskiej, Czesława Cywińskiego „Skowronka”. Odznaczony został Krzyżem Virtuti Militari i dwukrotnie Krzyżem Walecznych.

    Henryk Trojanowski, PRL, lata 60. XX w.
    | Fot. Zbiory T.B.

    Ryngraf i rodzina 

    Warto tutaj wspomnieć, że w służbie polowej w brygadzie por. „Juranda”, Henryk Trojanowski, wileńskim zwyczajem, nosił na piersiach unikatowy, posrebrzany ryngraf, z którym został uwieczniony na kilku zdjęciach. Wykonany był z mosiądzu i przedstawiał Matkę Boską Ostrobramską na tle polskiego orła z koroną. Zawieszony był na paciorkowym wyciorze karabinowym zastępującym łańcuszek. Stanowił cenną pamiątkę rodzinną. Był używany wcześniej przez jego dziadka, Justyna Stankiewicza, powstańca styczniowego, walczącego z rosyjskimi najeźdźcami również na Wileńszczyźnie. 

    Według rodzinnych przekazów ryngraf ten miał Justyn przejąć po jednym z powstańców zabitych przez Moskali. Ukrywany w cholewie buta, towarzyszył dziadkowi „Heny” podczas kilkuletniej katorgi na Syberii. Po śmierci Justyna ryngraf, wraz z innymi rodzinnymi pamiątkami przechowywała jego żona. 

    Po jej śmierci trafił do ciotki „Heny”, Anastazji Stankiewicz. Ta, w kwietniu 1944 r., przekazała ryngraf Henrykowi Trojanowskiemu podczas jednego z jego wyjazdów z brygady do Wilna wraz ze szkaplerzem dziadka, zerwanym potem przez czekistę w czasie aresztowania i rewizji osobistej na ul. Szkaplernej w Wilnie w styczniu 1945 r. 

    Jeszcze w drugiej połowie lipca 1944 r., podczas rozbrajania brygady przez jednostki NKWD na skraju Puszczy Rudnickiej, „Hena” zakopał ryngraf, zbytnio rzucający się w oczy, wraz ze swoim pistoletem (FN-ką), w polowej torbie skórzanej, w lesie przy drodze polnej. Potem wspólnie z „Dońcem” i późniejszą swoją żoną, Anną Pawłowską „Dziką”, próbowali wydobyć torbę z ziemi, jednak jej nie odnaleźli. 

    Najbliższa rodzina „Heny” również była związana z wileńską Armią Krajową. Matka, Helena z d. Stankiewicz (1897–1951) wraz z mężem Ludwikiem (1888–1972), swego czasu muzykiem prowadzącym kilka orkiestr w szkołach wileńskich, działali w siatce konspiracyjnej garnizonu miejskiego AK. Brat „Heny”, Ferdynand ps. „Fred”, w końcu lat 30. XX w. dwukrotny mistrz Polski w wioślarstwie (w „czwórkach” i „ósemkach” w Poznaniu), był przez krótki czas żołnierzem 3. Brygady por. Gracjana Froga „Szczerbca”. Podczas operacji „Ostra Brama” walczył w mieście na ul. Wileńskiej. Po wojnie pracował w Teatrze Polskim w Warszawie. 

    Anna Pawłowska-Trojanowska, późniejsza żona „Heny”, Wilno, 1938 r.
    | Fot. Zbiory T.B.

    „Anka”, czyli Anna Pawłowska

    Żona „Heny”, Anna Pawłowska („Anka”, „Dzika”, „Śnieżka”), pochodziła z dzielnicy Łosiówka. Uczęszczała do Gimnazjum Kupieckiego. Działała w 7. drużynie harcerskiej im. Szymona Konarskiego pod kierunkiem hm. Janiny Chlebowiczównej, potem służyła w Szarych Szeregach na Wielkiej Pohulance. We wrześniu i październiku 1939 r. uczestniczyła w harcerskiej akcji pomocy żołnierzom polskim przebywającym w wileńskich szpitalach. 

    Tak relacjonowała o swoim wejściu do konspiracji: „Przy choince, na Boże Narodzenie 1939 r., otrzymałyśmy krzyże harcerskie. Uroczystość odbyła się w mieszkaniu Niny Mieczkowskiej na Zarzeczu. Byłyśmy w mundurkach. Uroczyste ślubowanie i harcmistrzyni Janina Chlebowiczówna każdej z nas przypinała krzyż. Była tam między innymi Teodozja Mrukówna, Irena Zakrzewska, Irena Krzeczkowska”. 

    Uczęszczała na tajne komplety odbywające się w mieszkaniu Jolanty Jankowskiej koło kościoła. oo. Bonifratrów. W konspiracji ukończyła kurs sanitarny i topograficzny. Od 1943 r. w swoim mieszkaniu na Łosiówce prowadziła „skrzynkę pocztową” Maryli Koleśnikowej „Baśki”, przed którą składała przysięgę wstępując do AK. 

    W międzyczasie poznała Romana Kukułowicza „Witka”, który w maju 1944 r. doprowadził ją do „dzikiego” oddziału partyzanckiego narodowców dowodzonego przez Stanisława Wąsowicza „Słowianina”, rozbrojonego i rozpędzonego miesiąc później przez zwiadowców konnych 3. Brygady. Przekaz był tutaj jasny: w terenie mogą istnieć tylko formacje polskiego wojska, a nie oddziałki partyjne. Przez kilkanaście dni pełniła w tym oddziale funkcję sanitariuszki. 

    W końcu czerwca 1944 r. powróciła do miasta. We wspomnieniach pisała: „Wilno szykowało się do powstania. Było dużo roboty. Nie miałam nawet czasu odwiedzić mojej rodziny. Z Sabiną Gregorowicz »Mają« przenosiłyśmy broń i materiały opatrunkowe na Zwierzyniec”. 

    W czasie walk w mieście dołączyła do „szturmówki” 1. Brygady AK. W marcu 1945 r., gdy Henryk został wywieziony do łagru, ewakuowała się z Wilna do pojałtańskiej Polski. Odznaczona była Brązowym Krzyżem Zasługi z Mieczami. 

    Wspomnijmy na koniec, że w 2024 r. Instytut Pamięci Narodowej wznowi drukiem poszerzoną o nowe źródła i fotografie monografię akcji bojowych i życia codziennego brygady por. „Juranda”, do której powstania „Hena”, składając wiele cennych relacji, pisząc wspomnienia, przekazując zdjęcia i dokumenty, przyczynił się w znaczącym stopniu, jednakże nie zdążył już doczekać pierwszego wydania tej pozycji.

    Henryk Trojanowski jako solista operowy, PRL, lata 60. XX w.
    | Fot. Internetowa Encyklopedia Teatru Polskiego (encyklopediateatru.pl)

    Artykuł opublikowany w wydaniu magazynowym „Kuriera Wileńskiego” Nr 50 (145) 16-22/12/2023

    Reklama na podst. ust. użytkownika.; Dzięki reklamie czytasz nas za darmo

    Afisze

    Więcej od autora

    Kapitan „Kirkor”. Zygmunt Kearney (1908–1948) Cz.2

    W tym samym czasie aresztowany Stanisław Kuźma „Zani” podawał czekistom podobny rysopis swojego dowódcy: „»Kirkor«, około 40–42 lata, średniego wzrostu, szatyn, z siwizną, nosi brodę i wąsy, policzki goli. Chodzi w głębokich, polskich butach i szarej marynarce”. „Na razie trzeba...

    Kapitan „Kirkor”. Zygmunt Kearney (1908–1948) cz.1

    Wnuk, oficer piechoty WP, w brygadzie „Szczerbca” służył w zwiadzie konnym. Aresztowany przez czekistów zmarł z wycieńczenia w łagrze. Swój pseudonim konspiracyjny i partyzancki przybrał od nazwiska żyjącego w XIX w. znanego wydawcy, dziennikarza i archeologa, Adama Honory Kirkora,...

    „Gryzienie stali”. Kolonia Wileńska 7 lipca 1944 r.

    Kolonia Wileńska, do której w nocy z 6 na 7 lipca 1944 r. dotarli żołnierze 3. Brygady Wileńskiej AK por. Gracjana Froga „Szczerbca”, stawała się w tym czasie miejscowością frontową. Osada ta powstała jako osiedle kolejarzy z Nowej Wilejki...

    Temida podziemnego Wilna cz.2

    W mieście ostateczna decyzja o wykonaniu kary śmierci na skazanym przez Wojskowy Sąd Specjalny należała do komendanta okręgu. Natomiast wyroki ferowane przez sądy polowe działające przy polskich brygadach partyzanckich zatwierdzane były przez komendanta oddziału. Przeważnie polecał on wykonywać orzeczenia...