Więcej

    „Jurand”. Ostatnia bitwa cz. 2

    Porucznik Czesław Grombczewski „Jurand” poległ na samym początku boju spotkaniowego w Krawczunach-Nowosiółkach 13 lipca 1944 r. Pogrzeb komendanta 1. Brygady odbył się 15 lipca 1944 r. Przypominamy postać jednego z bohaterów operacji „Ostra Brama”. 79. rocznica jej rozpoczęcia minęła 7 lipca.

    Czytaj również...

    Po śmierci por. „Juranda” pod Krawczunami, która nastąpiła 13 lipca 1944 r. we wczesnych godzinach rannych, „poharatana” bitwą z Niemcami 1. Brygada, już pod komendą dowódcy 1. plutonu por. Stanisława Stachowicza „Sławicza”, otrzymała dalsze zadania bojowe. Miała jako odwód osłaniać kontruderzenie 4. Brygady, 23. Brygady oraz Brygady „Żejmiana” nacierających w kierunku wzgórza 173 (na południe od Girul). „Wywiązała się [z tego rozkazu] poprawnie”, ocenił potem dowódca II zgrupowania mjr dypl. Mieczysław Potocki „Węgielny”.

    „Musieliśmy się wycofać”


    W starciu z jurandowcami niemiecka kolumna mjr. Sotha została rozbita na kilka grup przedzierających się dalej w kierunku zachodnim przez wsie i lasy samodzielnie. Ok. 500 żołnierzy wzmocniło kolumnę mjr. Schuberta. Z poziomu polskiego wyłania się obraz całkowitego zaskoczenia pojawieniem się w Krawczunach i okolicy zgrupowania niemieckiego.
    Władysław Umbras „Cień” z plutonu poległego w tej wsi st. sierż. Mieczysława Palenki „Struga”, wykonujący wtedy czynności pomocnicze sanitariusza w jednym z domów z Krawczunach, relacjonował: „Z niedoborem amunicji, my cekaemiści, w walce zajmowaliśmy stanowiska korzystając z broni zdobycznej różnych kalibrów i rodzajów (karabinów i automatów)”.
    Henryk Pieślak „Kozak” zapamiętał: „Wycofaliśmy się [wspólnie ze Stanisławem Tyszkiewiczem „Tygrysem”] do stodoły, gdzie zajęliśmy pozycje obronne. Niemcy okrążali wieś. Broniliśmy się do chwili, gdy zabrakło amunicji. Potem musieliśmy się wycofać. Dotarliśmy do dowództwa zgrupowania [AK] północnego tj. nr II, meldując o skutkach walki i zabitych”.
    A te były porażające – ogromem poległych, rannych i dobitych żołnierzy polskich. Znacznej części zgrupowania niemieckiego udało się następnie dotrzeć do Wilii i przy wsparciu spieszonych spadochroniarzy przedostać na drugą stronę rzeki. W tym czasie strona polska liczyła zabitych, rannych i organizowała pochówki poległych.
    14 lipca 1944 r. w Wilnie, w godzinach przedpołudniowych, w mieszkaniu przy ul. Domikańskiej ppor. Roman Żebryk „Korab” pisał przy biurku raport dzienny do por. „Juranda”. Jeszcze nie wiedział o bitwie stoczonej przez zgrupowanie mjr. dypl. „Węgielnego” w Krawczunach i śmierci komendanta. Meldował o walkach na Zakrecie, zdobytej tam broni maszynowej, składał imieninowe życzenia (Czesława przypadało 20 lipca). Pytał, czy komendant wyraziłby zgodę, aby żołnierze mogli przyszyć na mundurach proporczyki 3. pułku artylerii ciężkiej. Był to macierzysty pułk por. Czesława Grombczewskiego. Raport miał dostarczyć do miejsca postoju brygady kierowca samochodu plutonu szturmowego.
    Po przyjeździe z Mejszagoły do miasta ciężarówka zaparkowała przy sztabie kpt. Bolesława Zagórnego „Jana” znajdującym się w remizie strażackiej na ul. Kalwaryjskiej. Wacław Dragun „Florek” tak relacjonował te godziny: „Tragiczne wiadomości o bitwie pod Krawczunami (…) dotarły do nas na ul. Kalwaryjską, róg Słomianki (dawny komisariat policji), gdzie było [początkowe] miejsce postoju szturmówki ppor. »Koraba«”.

    „W rękach trzymał ryngraf”


    W tym czasie w mieście mosty przez Wilię (żelazne z belką kratową: Zielony i Zwierzyniecki oraz strategiczne: żelazny kratowany z filarami drewnianymi na Antokolu i drewniany leżakowy na Zakrecie) były zerwane przez Niemców. Czerwonoarmiści postawili w Wołokumpi most pontonowy. Przejazd był tam możliwy za okazaniem specjalnej przepustki.
    Gdy Zakret został ostatecznie zdobyty 13 lipca przed południem, po samochód ciężarowy plutonu szturmowego ppor. „Korab” wysłał do Bazy Miejskiej „Jedynki” pchor. Henryka Trojanowskiego „Henę” oraz sekcję z 1. drużyny. Ciężarówka wróciła tą samą trasą na ul. Domikańską. Dokumenty przejazdowe wystawił kierowcy wspomniany kpt. „Jan”. Samochód przywiózł kilku szturmowców ppor. „Koraba”, którzy pod miastem oderwali się od brygady oraz gońca dowódcy II zgrupowania mjr. dypl. „Węgielnego”.
    Ten ostatni zameldował o śmierci komendanta i ciężkich stratach zadanych brygadzie przez Niemców. Wzywał też w trybie natychmiastowym ppor. „Koraba” do miejsca postoju dowódcy zgrupowania znajdującego się wtedy w Werkach.
    Odnaleziony zbieg z brygady poinformował, że zwłoki por. „Juranda”, st. sierż. „Struga” i strz. „Szarego” zostały przewiezione z miejsca walki w Krawczunach do Bazy Miejskiej, czyli zakładu fotograficznego znajdującego się na zapleczu mieszkania przy ul. Trębackiej 4 (na Łosiówce; boczna ul. Kalwaryjskiej). Był to dom i miejsce pracy (zakład fotograficzny) także rannej w tej walce Maryli Koleśnikowej „Baśki”.
    „Kiedy pisałem list [tj. raport] – relacjonował »Korab« – zgłosił się do mnie goniec. Był to [Zygmunt Żydowicz] »Tatar«. Przyniósł wiadomość, że »Jurand« zabity. Mało która wiadomość tak wstrząsnęła mną, jak właśnie ta. Tak najbardziej nieoczekiwanie. Zabity pod Wilnem. Niedaleko nas. Bez nas. Z miejsca wsiadłem w samochód i pojechałem na ul. Trębacką”.
    Według ppor. „Koraba” tych kilkadziesiąt godzin miało mieć następującą sekwencję wydarzeń: „Tego dnia, kiedy brygada wyruszyła po popołudniu, o godz. 11.00 zostałem wysłany przez por. »Juranda« samochodem do Wilna ze swoją szturmówką. Pojechałem. Żebym wiedział, żeby ktokolwiek wiedział, że niepotrzebnie spieszyłem się, że mogłem iść razem z por. »Jurandem«, że mogłem być razem z nim pod Krawczunami wtedy, kiedy ginął! Ale kto mógł to wiedzieć (…). Następnego dnia [13 lipca] w Wilnie [w mieszkaniu przy ul. Domikańskiej] przyprowadzają mi chłopca z brygady, »Tatara«, który [odchodząc] spod Krawczun oparł się [sic] aż po przeciwnej stronie Wilna. Tak uciekał [z pola walki]. Tam znaleźli go dwaj chłopcy ze szturmówki, którzy poszli na noc odwiedzić rodziny. Złapali i przyprowadzili do mnie. Od niego dowiedziałem się, że »Jurand« zginął. Pojechałem do dworu Werki. Tam spotkałem mjr. »Węgielnego«. Rozkazał mi objąć dowództwo brygady, zebrać i przeorganizować [wojsko]. Stamtąd pojechałem na pół godziny do zwłok »Juranda« na ul. Lwowską [wł. ul. Trębacką 4] pożegnać się”.
    Zwłoki trzech poległych w Krawczunach – por. „Juranda”, st. sierż. „Struga”, strz. „Szarego” – zostały złożone w Bazie Miejskiej „Jedynki” na połączonych stołach na zapleczu wspomnianego zakładu fotograficznego. Czekali tam na ostatnią drogę w asyście drużyny złożonego z żołnierzy plutonu szturmowego. Pod głowy zabitych właścicielka domku włożyła poduszki. Z obandażowaną prawą ręką na temblaku po postrzale otrzymanym w lewe płuco w Krawczunach czuwała przy zwłokach przez kilkanaście godzin. Duży pokój oświetlała lampa z nałożoną na klosz, w celu przyciemnienia światła, gazetą.
    Jak wspomniał w relacji ppor. „Korab” pojechał on z ul. Domikańskiej na ul. Trębacką, zabierając ze sobą syna poległego st. sierż. „Struga”, Romualda Palenkę „Jastrzębia”. „Przejazd przez most [w Wołokumpi] był ograniczony. Cywile nie mogli z niego korzystać. Przepustka wystawiona na nasz samochód poskutkowała, chociaż posterunek kontrolny chodził gdzieś do polowego telefonu dla sprawdzenia. Pewną sensacją u Rosjan budziło zainstalowane przez Niemców w naszym samochodzie urządzenie do napędu na gaz drzewny”.
    W Bazie Miejskiej brygady zastali kilku żołnierzy plutonu szturmowego, w tym drugiego syna poległego st. sierż. „Struga”, kpr. Mieczysława Palenkę „Sępa”. Kierowniczka Bazy Miejskiej „Maryla” była też na miejscu. „Mimo ciężkiej rany w płuco – pisał »Korab« – ubrana żałobnie, nie opuszczała »Juranda«. Nie zobaczyłem jej więcej”.
    Ciała były umyte, ubrane w mundury, przykryte wiązankami kwiatów. Trumny zostały już wcześniej zamówione. „Zobaczyłem »Juranda« – pisał ppor. »Korab« – leżał sztywno, z brodą wciągniętą, z twarzą woskowo-białą, w rękach złożonych trzymał ryngraf z Matką Boską Ostrobramską. Poprosiłem, żeby mnie pozostawiono na chwilę samego. Położyłem rękę na brzegu trumny”.

    Czytaj więcej: Powstanie 1944 — 1 sierpnia należy do Warszawy

    „Wyznaczyłem pluton honorowy”


    Pogrzeb komendanta 1. Brygady odbył się 15 lipca 1944 r. Tego dnia w godzinach rannych ciężarowy ZIS plutonu szturmowego ppor. „Koraba” pojechał jeszcze na ul. Borową. Tam żołnierze organizowali prowizoryczne magazyny w celu zabezpieczenia zdobytej w mieście broni maszynowej.
    „Z Zakretu – relacjonował pchor. Henryk Trojanowski »Hena« – wycofaliśmy się do remizy straży pożarnej. Naprawiliśmy tam przebite opony samochodu. Jechaliśmy z drugiej strony przez prowizoryczny most zbudowany, gdzieś za Trynopolem [w Wołokumpi]. Po drodze spotkałem rodziców wracających do Wilna. Podwiozłem ich na Antokol. Sami wylądowaliśmy na ul. Borowej. Tam spotkaliśmy się z oddziałami partyzantki sowieckiej. Byli tam Żydzi dosyć bojowo nastawieni. My jeszcze bardziej bojowi. Próbowali »szurnąć« [puścić serię]. Myśmy do nich też »szurnęli«. Spuścili z tonu. Komendanta »Koraba« chcieli zabrać. Poszliśmy razem do komendy placu. Kroiła się awantura. Rozmawialiśmy z nimi z daleka. »Obwąchiwaliśmy się«. Szli jedną stroną, my drugą, na wszelki wypadek zwróceni w ich stronę. »Obchodziliśmy się« jak psy. Nie wiadomo, co za draka mogła z tego wybuchnąć”.
    Ppor. „Korab” zapamiętał z tego okresu działalności plutonu szturmowego w Wilnie spotkanie z oddziałem narodowców z „Małej Błyskawicy”. „Przyjechali wszyscy na rowerach. W drodze do Krawczun por. »Jurand« wysłał ich przodem i w bitwie udziału nie brali. Potem spotkaliśmy się jeszcze w Wilnie. Niestety w pamięci pozostały mi tylko fragmenty”.
    Pogrzeb miał się początkowo odbyć, jak twierdził ppor. „Korab” w rozmowie z Haliną Jotkiałło, na Rossie. Z powodu zniszczonych mostów nie było jednak komunikacji lądowej między północnymi dzielnicami a lewobrzeżną częścią miasta, gdzie znajdowały czynne cmentarze. „Wyznaczyłem pluton honorowy [wł. drużynę] – relacjonował dowódca plutonu szturmowego – który miał wziąć udział w pogrzebie »Juranda« i »Struga«. Odjechałem potem wypełniać dalej ostatni rozkaz komendanta. Gdybym został przy jego zwłokach czy wziął udział w pogrzebie zamiast wykorzystać czas na dozbrojenie brygady, sprzeniewierzyłbym się jego woli”.
    Z kolei w liście do kpr. Mieczysława Palenki „Sępa” pisał: „15 lipca był wymarsz oddziałów AK z Wilna [pod presją sowiecką]. Porządkowałem brygadę. Nie mogłem uczestniczyć w pogrzebie. Wysłałem tylko 12 naszych partyzantów jako kompanię [sic] honorową”.
    Nie wziął jednak udziału w ostatniej drodze swojego dowódcy. Nie tłumaczy tego zachowania nerwowa atmosfera panująca wówczas relacjach sowiecko-polskich, nakazany przez bolszewików wymarsz jednostek polskich z miasta na koncentrację czy też podejmowane przez ppor. „Koraba” działania mobilizacyjne i kwatermistrzowskie. Nie był to dobry przykład dla podkomendnych.
    Do Bazy Miejskiej „Jedynki” przyszła żona por. Olgierda Grzymałły „Gruma” (kuzyna por. „Juranda”). Prosiła, aby ppor. „Korab” wydzielił kilku żołnierzy do pomocy w wykopaniu trzech grobów. Otrzymała do dyspozycji sześciu ludzi. Pisała potem: „Załatwiłam księdza. Bał się, ale przyszedł. Cześka chłopcy nieśli na barkach. Pozostałych [dwóch] chłopcy wieźli na wozie od węgla”.
    W deszczowy dzień z ul. Trębackiej 4 wyruszyły trzy trumny w kierunku nieczynnego cmentarzyka katolickiego w dzielnicy Rybaki. „Kondukt szedł ulicą Derewnicką – pisał żandarm polowy Edward Wilżys »Ciotka« – koło stadionu sportowego na stary, dawno nie używany cmentarzyk przy ul. Pióromont”.
    Za trumnami szły rodziny, żołnierze z plutonu szturmowego ppor. „Koraba”, żandarmerii „Jedynki”, ludność cywilna. Spotykani czerwonoarmiści oddawali honory wojskowe. Zgodę na tymczasowy pochówek na nieczynnym cmentarzu wyraził proboszcz kościoła św. Rafała ks. Paweł Bekisz i to on prowadził ceremonię pogrzebową. Gdy był dzieckiem, jego ojciec został zamordowany przez bolszewików. W 1942 r. Niemcy więzili duchownego przez kilka tygodni na Łukiszkach.

    Bolszewicy w strugach ulewnego deszczu wjeżdżają ulicą Wielką do Wilna, 13 lipca 1944 r., godziny poranne
    | Fot. zbiory prywatne

    „Prowizorka okazała się trwała”


    Cmentarz św. Rafała znajdował się na terenie zwanym Rybaki, a później potocznie Pióromontem. Był najstarszym w Wilnie katolickim cmentarzem zamiejskim, początkowo działającym przy parafii św. Jana. Od końca XVI w. należał do jezuitów. Po kasacie zakonu w 1773 r. był w dyspozycji pijarów do czasu likwidacji w 1835 r. Pierwszą kaplicę św. Teresy zbudowali jezuici jeszcze w 1680 r. Po jej zniszczeniu wskutek powodzi w XVIII w. na cmentarzu zbudowano nową kaplicę pogrzebową. Została wyremontowana w 1889 r.
    „Słownik geograficznego Królestwa Polskiego i innych krajów słowiańskich podaje”: „Pióromont, wzgórze nad Wilią, w Wilnie. Z prawej strony Zielonego mostu, idąc z miasta, niedawno jeszcze wśród rozłożystych drzew na tym wyniosłym wzgórzu sterczały ruiny pałacu zwanego Pióromontem, nad płynącą u stóp rzeką Wilią. Założył go około 1762 r. krajczy witebski, później generał wojsk rosyjskich Pióro, ożeniony z Zofią Manteufflówną, córką Rajnolda Manteuffla, starosty zedejkańskiego i pułkownik wojsk polskich, tudzież żony jego Zofii z Niephagenów i stąd przezwany Pióromontem. Została o nim pamiątka w wierszach Adama Naruszewicza. Według zdania poety historyka miejsce to było istnym rajem ziemskim, gdzie uprzejmość i hojność gospodarzy czarowała licznych, często wzywanych gości”.
    Niedaleko znajdował się zajmujący trzy hektary cmentarz żydowski. Na Pióromoncie (koło wysadzonej przez Niemców elektrowni) na prawym brzegu Wilii polegli w Krawczunach zostali pochowani przed kapliczką św. Teresy. W czasie walk o miasto w tej okolicy żołnierze polscy zagarnęli lekki czołg francuski, rozbrajając holenderską obsługę. Na tym cmentarzyku było już kilka świeżych grobów okolicznych mieszkańców. Niektórzy zginęli w czasie walk o miasto, inni zatruli się śmiertelnie skażonym przez Niemców bimbrem.
    Przed pochówkiem por. „Juranda”, st. sierż. „Struga”, strz. „Szarego” żołnierze awansowanego na porucznika i dowódcę 1. Brygady „Koraba” oddali salwy honorowe. „Prowizorka – pisał ostatni komendant »Jedynki« w liście do Jana Morelowskiego – jak zawsze okazała się nadzwyczaj trwała. Mnie Rosjanie wywieźli [z więzienia na Łukiszkach] wraz z wieloma innymi [oficerami do Riazania i Diagilewa]. W tym czasie groby zniszczono koparką i walcem drogowym”.
    W pogrzebie por. „Juranda” i dwóch podkomendnych uczestniczyli: żona Halina Grombczewska z córką Barbarą, Maryla Koleśnikowa „Basia”, Wacław Ambroziak „Sęp”, Antoni Foremny „Pirat”, Eugeniusz Klement „Mewa”, Romuald Palenko „Jastrząb”, Mieczysław Palenko „Sęp”, Józef Krawczuk „Walter”, Zygmunt Nowak „Zygmunt”, pchor. Sławomir Słubicki „Prus”, pchor. Henryk Trojanowski „Hena”, Michał Wojtkun (vel Zygmunt Zagórski) „Tygrys” wraz z żoną Stanisławą Kupniewską oraz partyzant o pseudonimie „Ziemba”. „Tygrys” aresztowany niedługo potem przez NKWD, deportowany do łagrów, zmarł w obozie „wyzwolicieli” Wilna.

    Czytaj więcej: Wileńszczyzna obchodzi 79. rocznicę operacji „Ostra Brama”

    Widok mogił na Pióromoncie, lata 90. XX w.
    | Fot. zbiory IPN

    Losy rodziny


    Dzieje niektórych członków rodziny Grombczewskich (Grąbczewskich – taki zapis też zaczął funkcjonować w dokumentach urzędowych) były również związane z walką o niepodległość Polski. Żona por. „Juranda”, Halina ps. „Halszka”, łączniczka siatki miejskiej AK w Wilnie, pośrednicząca m.in. przy wykupieniu męża z więzienia na Łukiszkach, po zakończeniu wojny zamieszkała w Łodzi. Zmarła w 2004 r. w Zgierzu.
    Mieli córkę, Barbarę, nauczycielkę. Pierwsza siostra, Stanisława Grąbczewska, urodziła się na Mazowszu w Trzcianach. Młodość spędziła w Górze nad Narwią, gdzie rodzina dzierżawiła letniskową posiadłość. Zamieszkała z mężem, wywodzącym się z Wilna, żołnierzem gen. Lucjana Żeligowskiego, uczestnikiem wojny polsko-bolszewickiej, Stanisławem Paszko (1895–1952) na Wileńszczyźnie. Najpierw w Wilnie, a następnie w Kobylniku nad jeziorem Narocz.
    Grażyna Zabłocka pisała: „Stanisław otrzymał posadę kierownika szkoły powszechnej, do której uczęszczały dzieci różnych narodowości i religii: Polacy, Białorusini, Żydzi, Tatarzy, Litwini, Moskale (starowiercy). Przestrzegał, aby w jego placówce nie było antagonizmów na tle narodowościowym czy religijnym. Ta postawa jednoczenia różnych narodowości była cechą wyróżniającą go jako kierownika szkoły. W chórze szkolnym obok polskich śpiewano pieśni białoruskie. Chronił Żydów przed chuligańskimi wybrykami, za co z wdzięcznością przynoszono mu na każde wielkanocne święta podarunki. Poświęcał się też działalności społecznej. Będąc piłsudczykiem prowadził organizację »Strzelca«, organizował wycieczki do pobliskiego Zułowa – miejsca urodzenia Marszałka Józefa Piłsudskiego, zakładał Kasy Stefczyka, organizował Ochotniczą Straż Pożarną i Spółdzielnie »Społem«”.
    W 1937 r. przeprowadzili się do Postaw. Tam zastał jego rodzinę najazd sowiecki. W czerwcu 1941 r. został aresztowany i wywieziony do obozu w Riazaniu. Z Bolszewii wyszedł z armią gen. Władysława Andersa. Był w Iranie, Iraku, Palestynie, Egipcie, Włoszech. Brał udział w bitwie pod Monte Cassino (dostarczał amunicję), pracował w kancelarii personalnej II Korpusu. W latach 1946–1947, w atmosferze oczekiwania na wybuch wojny między Zachodem a Sowietami, uczestniczył w przygotowaniu planów mobilizacyjnych dla żołnierzy korpusu.
    W maju 1945 r. żona Stanisława razem z dziećmi przyjechała z Wileńszczyzny do Płońska. Mieli syna Zygmunta oraz córki Zuzannę i Jadwigę. Ta pierwsza była łączniczką AK w Postawach. Została aresztowana przez Niemców. Nie udała się próba jej wykupienia przez matkę. Wywieziono ją na roboty do Rzeszy. W Niemczech wyszła za mąż za lotnika polskiego z Krakowa, Bolesława Sierosławskiego, również żołnierza II Korpusu Polskiego PSZ we Włoszech. Pozostali na emigracji.
    Brat por. „Juranda”, Jan Grąbczewski, żołnierz WP, został we wrześniu 1939 r. wzięty do niewoli sowieckiej. Następnie przeszedł cały szlak z armią gen. Władysława Andersa. Również walczył pod Monte Cassino, gdzie był radiotelegrafistą. Jako jeden z pierwszych Polaków wszedł na gruzy zburzonego klasztoru benedyktynów. Po zakończeniu wojny pozostał na emigracji.
    Druga siostra por. „Juranda”, Honorata, pasjonistka (imię zakonne Urszula), pracowała w szpitalu w Płońsku.
    Trzecia siostra, Franciszka („Izabela”) służyła w Zakonie Rodziny Maryi przy ul. Żelaznej w Warszawie. Podczas okupacji niemieckiej została uwięziona w Ravensbrück. Po zakończeniu wojny pracowała jako pielęgniarka w Brwinowie w szkole Caritasu. Tam pomagała ukrywającemu się przed komunistycznymi służbami bezpieczeństwa kapelanowi 5. Brygady „Łupaszki”, ks. Aleksandrowi Grabowskiemu.
    Krewny, wspomniany por. Olgierd Grzymałło „Grom”, był w 1. Brygadzie zastępcą i adiutantem por. „Juranda”.

    Kpr. Mieczysław Palenko „Sęp” przy grobach por. „Juranda”, st. sierż. „Struga” (ojca), strz. „Szarego”, Wilno, Pióromont, 1 listopada 1944 r.
    | Fot. zbiory IPN

    Pamięć i poszukiwania


    Kpr. Mieczysław Palenko „Sęp”, który 1 listopada 1944 r., przed wyjazdem z Wilna do centralnej Polski, odwiedził cmentarze miejskie, relacjonował: „Groby [na Pióromoncie] znajdowały się po lewej stronie kaplicy zwrócone nogami w stronę nie drzwi frontowych, ale bocznej strony kaplicy, w stronę kościoła św. Rafała. W dzień zaduszny byłem na tym cmentarzu. Zapaliłem znicze. Potem udałem się na Rossę. Przed sercem Marszałka Józefa Piłsudskiego był cały szereg świeżych mogił poległych żołnierzy AK. Przeważnie z brygady »Szczerbca«”.
    W okresie trwającej prawie pół wieku sowieckiej okupacji Wilna krzyże postawione na grobach trzech jurandowców na Pióromoncie zostały zniszczone. Na zdewastowanym i zarośniętym krzakami cmentarzu pracował ciężki sprzęt budowlany. Wokół tego miejsca urządzono wysypisko śmieci, a w kaplicy rzemieślniczy warsztat. W pobliżu wybudowane zostało blokowisko.
    Por. „Korab”, poszukując szczątków pogrzebanych tam kolegów, powrócił na to miejsce. Usiłował doprowadzić do ich ekshumacji już na początku lat 90. XX w. „Znałem go [por. „Juranda”] tak dobrze – mówił w rozmowie z mjr. dypl. „Węgielnym” – jak niewielu, bo choć to nie tak długo, ale zawsze niesłychane blisko byłem niego i zżyłem się z nim bardzo”.
    W tamtych lipcowych dniach przełomu por. „Korabowi” przyszło zastąpić poległego por. „Juranda” w roli ostatniego komendanta brygady. W PRL-u został też historykiem Okręgu Wileńskiego AK, pionierem badań naukowych nad dziejami wileńskiej Polski Podziemnej.
    Dotychczas w trakcie kilku prac ekshumacyjnych przeprowadzonych na Pióromoncie od 1993 do 2023 r. nie udało się polskim ekipom odnaleźć i zidentyfikować szczątków por. „Juranda”, st. sierż. „Struga”, strz. „Szarego”. Ostatnio Paweł Nowik z Instytutu Pamięci Narodowej w Białymstoku zidentyfikował personalnie tego ostatniego jako Franciszka Hojana, odnajdując w archiwach szereg dokumentów jego dotyczących.
    Wspomnijmy na koniec też o cennej inicjatywie, jaka swego czasu odbywała się dzięki motocyklistom z Nasielska. Rajd śladami brygady „Juranda”, inicjatywa społeczna przełożona potem na decyzje tamtejszych samorządowców, doprowadził do ustanowienia w Nasielsku ronda nazwanego imieniem kapitana (awans pośmiertny) Czesława Grombczewskiego „Juranda”. Wcześniej, w Krawczunach, staraniem miejscowych mieszkańców i wileńskich Polaków stanął pomnik upamiętniający śmierć komendanta 1. Brygady, przypominający o ostatniej bitwie stoczonej tam przez polskie wojsko z ewakuującymi się z Wilna na Zachód oddziałami niemieckimi.

    Czytaj więcej: O misiu Wojtku dla najmłodszych. Żywa lekcja historii Biura Przystanków Historia IPN


    Artykuł opublikowany w wydaniu magazynowym „Kuriera Wileńskiego” Nr 28 (81) 15-21/07/2023

    Reklama na podst. ust. użytkownika.; Dzięki reklamie czytasz nas za darmo

    Afisze

    Więcej od autora

    „Orkiestra rżnęła marsza…”

    W okresie międzywojennym w pułkach piechoty etatowe orkiestry istniały w organizacji pokojowej i wojennej łącznie z wozami taborowymi do wożenia instrumentów na front. W czasie walk muzykanci wykonywali zazwyczaj wspólnie z sanitariuszami funkcje dodatkowych noszowych w sekcjach sanitarnych.  Zespoły pułkowe Z...

    Motocykliści „Szczerbca”

    Kpt. Stanisław Truszkowski „Sztremer” swoje wrażenia z odprawy dowódców Okręgu Wileńskiego i Nowogródzkiego AK zorganizowanej we wsi Hermaniszki k. Werenowa w okolicach Grodna zawarł w cytowanej dalej relacji.  Odprawa, która odbyła się 26 czerwca 1944 r., dotyczyła m.in. opracowania planów...

    Początek Rzeczypospolitej Turgielskiej

    Do 1939 r. w Turgielach, siedzibie gminy, działała szkoła powszechna i katolicki dekanat liczący osiem parafii.  Pochodzący z Małych Zacharyszek koło Jaszun żołnierz 6. Brygady AK, Wacław Cierpiński, tak scharakteryzował topografię okolicznego obszaru: „Kraina cicha, spokojna, obfita w lasy i...

    „Hena” z Antokolskiej. Henryk Trojanowski (1923–2006)

    Henryk Trojanowski urodził się 3 października 1923 r. w Wilnie w rodzinie związanej z tradycjami walki o niepodległość Polski. Był wnukiem powstańca styczniowego Justyna Stankiewicza (1840–1929). Kształcił się w Gimnazjum Mechanicznym na Kopanicy, uprawiał wioślarstwo w Harcerskim Klubie Sportowym,...