Trwające obecnie dwie wojny (na Ukrainie i w Izraelu) stresują świat demokratyczny; co pewien czas pojawiają się apele o pokój i raczej poronione plany zawieszenia ognia. Na nic to jednak się nie zdaje – przywódcy państw walczących nie mogą dzisiaj zmienić biegu wydarzeń, nawet gdyby chcieli. Są zabetonowani na swoich pozycjach. Na ukraińskiej wojnie nastąpiło wyczerpanie sił obu stron; rosyjska sytuacja jest jednak lepsza z powodu czterokrotnie większego potencjału zarówno ludzkiego, jak i przemysłowego. Putin nie pójdzie na zakończenie wojny, ponieważ dla zachowania władzy dyktatorskiej potrzebne mu zdecydowane zwycięstwo, zaś takowym nie pachnie. W dodatku on jest już na wojnie z Zachodem (czego w przeważającej mierze Zachód jeszcze nie zauważył), cała jego wewnętrzna propaganda skierowana jest na to, toteż nie ma możliwości ustąpienia dzisiaj. Miano najniebezpieczniejszego głupca świata (według „New York Timesa”) zobowiązuje.
Ze swej strony ukraiński przywódca Zełenski też nie może sobie pozwolić na pokój za wszelką cenę. Cele wojny dla Ukraińców są jasne: odbicie wszystkich terenów utraconych od 1991 r. Każde inne rozwiązanie jest postrzegane jako kapitulacja, a ani przywódcy, ani ukraińskie społeczeństwo nie są gotowi do takiego kroku. W dodatku za Zełenskim idzie nimb „Churchilla XXI w.”, co przecina mu drogę do jakichkolwiek negocjacji z Putinem. Zresztą na Ukrainie obowiązuje specjalna ustawa zakazująca zawieszenia broni.
Premier Izraela „Bibi” Netanjahu stawia sprawę jasno: wojna w Strefie Gazy potrwa długo. Stosunkowo niewielkie starcie zbrojne (teren walk mniejszy od Wilna, stosunek sił 12:1) trwa od 7 października ub.r., oszałamiających sukcesów jednej z najlepszych armii świata na razie nie widać. Trwa niszczenie nie tyle partyzanckich bunkrów i tuneli, ile po prostu budynków, od czasu do czasu pojawiają się ujęcia ataków Hamasu na czołgi Merkawa bezradnie kręcące się w ciasnej zabudowie, armia izraelska też ponosi straty. Notowania rządu Netanjahu są rekordowo niskie i wielu obserwatorów twierdzi, że po wojnie trafi on do więzienia. Są ku temu podstawy, to akurat polityka tego rządu doprowadziła do głębokiego rozbicia społeczeństwa izraelskiego, zaś taktyka ugłaskiwania Hamasu zawiodła kraj do rzezi 7 października. Dla Netanjahu sytuacja jest więc bardzo prosta: im dłużej będzie wojna, tym później znajdzie się w więzieniu. Wszyscy trzej politycy są bardzo różni, mają jednak jedną cechę wspólną: trzymają nogi w miednicach z betonem.
Czytaj więcej: Płokszto: „Bibi stał w Moskwie. To kto przyjacielem?”
Komentarz opublikowany w wydaniu magazynowym „Kuriera Wileńskiego” Nr 04 (11) 27/01-02/02/2024