Więcej

    „Tani” politycy drogo kosztują

    Po kolejnej akcji „uprzejrzystniania” wydatków polityków – tym razem posłów na Sejm Republiki Litewskiej – pojawiła się i kolejna fala oburzenia w kwestii sposobów, w jakie posłowie wydają pieniądze na działalność poselską.

    To, co napiszę, będzie niepopularne i niepopulistyczne – wydają, bo taki system istnieje i jest to legalne. Można dyskutować, czy rzeczywiście poseł koniecznie potrzebuje drogiego laptopa, konfigurowanego pod gry komputerowe (chyba że jego działalność jakoś wiąże się z grami?), albo najnowszego smartfona z górnej półki. Można argumentować, że potrzebuje, bo posłowie to kwiat narodu, można – że nie potrzebuje, bo powinien korzystać z takiego sprzętu, z jakiego korzystają najbiedniejsi obywatele.

    I tu pojawia się pierwszy zgrzyt, bo wśród najbiedniejszych obywateli dużą popularnością cieszą się także produkty opatrzone charakterystycznym jabłuszkiem, kupowane za wysoko oprocentowane kredyty konsumpcyjne. Czy posłowie powinni także kupować narzędzia do pracy za kredyty konsumpcyjne?

    Pewna głowa państwa lubiła wręcz demonstracyjnie latać tanimi liniami lotniczymi. Taki populizm jednak może drogo kosztować – jak pokazała sytuacja, kiedy samolot takich linii został przymusowo uziemiony w stolicy nieprzyjaznego nam sąsiada.

    Podobnie drogo może kosztować sytuacja, kiedy któregoś z posłów w kluczowym momencie zawiedzie sprzęt komputerowy. Nie oznacza to jednak, że można pozwalać na wszystko i byle jak. Ale też nie można się oburzać z wsteczną datą na to, że posłowie korzystali z systemu zakupów sprzętu w ramach prawa, które wówczas obowiązywało. Skoro prawo okazało się nieadekwatne, należy je poprawić. Ale też nie wylewać dziecka z kąpielą i albo wszystkiego zabraniać, albo tworzyć system kontroli tak idiotyczny, że będzie obchodzony.

    Politycy, na których się „oszczędza”, są podatni na pokusy korupcyjne; jak im telefonu czy laptopa nie zapewni w ramach przejrzystego i prostego systemu (albo po prostu wysokiego wynagrodzenia za pracę) państwo, to zapewnią inni „sponsorzy”. Co więcej, przesadne „oszczędzanie” na politykach jest także formą negatywnej selekcji kadrowej. Polityką zajmują się wówczas tylko tacy, którzy nie poradzą sobie nigdzie indziej. I trzeba sobie odpowiedzieć na pytanie: czy nas, jako obywateli, stać na takie zarządzanie państwem?

    Czytaj więcej: Walka z korupcją staje się bardziej skuteczna. „Nietykalnych” jest coraz mniej


    Komentarz opublikowany w wydaniu magazynowym „Kuriera Wileńskiego” Nr 08 (25) 02-08/03/2024