W zeszłym roku do Ziemi zaczęła się zbliżać ta kometa, o oficjalnej nazwie 12P/Pons-Brooks. Na szczęście nie grozi nam z nią zderzenie — miniemy się w odległości 70 mln km.
Obiekt, którego jądro ma średnicę 30 km, jest znany z dużego warkocza oraz widowiskowych eksplozji gazu i pyłu.
Śledzi od lipca ubiegłego roku
— Pierwsze obserwacje fotograficzne tej komety w swoim obserwatorium astronomicznym w Słobodzie, rejonie wileńskim, rozpocząłem w ubiegłym roku — 24 lipca. Letnie noce były jeszcze dość jasne, ale udało mi się ją sfotografować za pomocą cyfrowej astronomicznej kamery — dedektora, chłodzonej do – 10 st. C. Na zdjęciu była jeszcze dość słabym obiektem — gwiaździstym — opowiada dla „Kuriera Wileńskiego” Henryk Sielewicz, astronom-amator, którego nazwiskiem jest nazwana kometa i największe osiągnięcie zawodowe — wygasająca gwiazda.
Najpierw była „diabelską”
Kometa początkowo była nazywana „diabelską”, co zawdzięczała dziwnym rogom, które powstały wskutek wybuchów na jej powierzchni.
Ale ESA (Europejska Agencja Kosmiczna) wybrała dla niej nazwę „Matka smoków”, nawiązującą do popkultury i wskazującą kometę jako prawdopodobne źródło roju meteorów — Kappa Drakonidów, pojawiającego się co roku, w okresie od końca listopada do połowy grudnia.
Koma z rogami!
— Ale już 27 lipca nastąpił pierwszy wybuch na powierzchni „Matki smoków”. Zdziwiło to, że pierwszy raz w życiu na zdjęciu komety ujrzałem dość jasną komę (spowijający jądro jasny obłok), a nad nią dwa rogi! — opowiada z przejęciem Henryk Sielewicz. — Podczas fotografowania komety muszę ustawić dokładny czas w komputerze do 0,5 sekundy oraz wykonać 3 zdjęcia, aby potem opracować dane w astrometrii i wysłać wynik do Minor Planet Center w Ameryce.
35 obserwacji
Potem kometa miała jeszcze kilka wybuchów i pojaśniała kilkadziesiąt razy. Grudzień, styczeń i luty nie sprzyjały obserwacjom z powodu nieodpowiedniej pogody. Nareszcie w marcu udało się znowu wykonać dość sporo obserwacji.
Kometa znajdowała się na wieczornym niebie w konstelacji Andromety, niedaleko słynnej galaktyki M 31. Jej jasność wówczas wynosiła +5 magnitudo.
— Obserwacje fotograficzne wykonuję za pomocą kamery monochromatycznej, więc obraz jest czarno-biały. W sumie wykonałem 35 obserwacji tej komety — mówi astronom. — „Matkę smoków” mamy okazję obserwować do końca kwietnia. Potem będzie ona powoli traciła na swym blasku, ale obserwacje planuję prowadzić do połowy czerwca — dodaje Henryk Sielewicz.
Czytaj więcej: Henryk Sielewicz — człowiek, który żyje niebem i dzieli się tym z ludźmi!
Znana od ponad 200 lat
Oficjalna nazwa komety pochodzi od nazwisk odkrywców — francuskiego astronoma Jeana-Louisa Ponsa (1761–1831) oraz brytyjsko-amerykańskiego astronoma Williama R. Brooksa (1844–1921).
Pons zauważył kometę w 1812 r. i określił czas jej orbity na 65–75 lat. Z kolei Brooks podczas kolejnego zbliżenia komety do Ziemi zweryfikował te obliczenia.