Więcej

    Nie dajmy się zmęczyć

    Od początku inwazji rosyjskiej na Ukrainę pojawia się dużo głosów osób „zatroskanych” o pokój. Nawołują oni do poszukiwania „kompromisu”, podnoszą argument, że „przecież i tak trzeba będzie podpisać pokój”, zaś dostarczanie broni Ukrainie, ich zdaniem, tylko przedłuża cierpienie ludności cywilnej. Należy zatem regularnie się do tych argumentów ustosunkowywać i przypominać odpowiedzi na nie.

    Kompromis polega na tym, że dwie strony z czegoś rezygnują po to, by osiągnąć większe dobro i długoterminowy spokój. Celem Ukrainy w tej wojnie jest zachowanie suwerenności w granicach gwarantowanych także przez państwo rosyjskie na mocy umowy budapeszteńskiej. Celem rosyjskiej inwazji jest ustanowienie na Ukrainie swojej kolonii i likwidacja tożsamości ukraińskiej, czyli mówiąc prościej – ukraińskiego narodu.

    Na czym miałby tu polegać kompromis? Że się pozwoli na skolonizowanie połowy kraju i wymordowanie połowy narodu? Warto tu przypomnieć, że w swojej propagandzie rosyjscy imperialiści odmawiają prawa do samodzielnego istnienia także, między innymi, Polakom i Litwinom. Rzecz druga to taka, że w rosyjskim rozumieniu świata porozumienia istnieją wyłącznie po to, by je łamać. Państwo rosyjskie w historii nie dotrzymało danego słowa ani razu, o ile nie zostało do tego zmuszone po prostu siłą. Oddanie mu kawałka Ukrainy wraz z mieszkańcami oznaczałoby, że chwilę później sięgnie i po kolejne kawałki, i po kolejne państwa.

    Dość powiedzieć, że na terenach okupowanego przez siebie Ługańska rosyjscy okupanci ogłosili teraz pełną mobilizację do wojska, by wysłać ludzi z okupowanych przez siebie terenów na dalszy podbój. I rzecz trzecia – historie Buczy, Irpienia, Borodzianki, Chersonia czy Ołeniwki pokazują najdobitniej, że właśnie bezbronni padają ofiarą rosyjskiego bestialstwa w pierwszej kolejności.

    Ukraina potrzebuje broni właśnie do obrony swojego terytorium: pocisków artyleryjskich do odpierania ataków rosyjskich na lądzie i pocisków do wszelkiego rodzaju dział obrony powietrznej do obrony obiektów cywilnych, ostrzeliwanych przez rosyjskich najeźdźców z wielką zajadłością i regularnością. Nikt normalny nie chce wojny. Zwłaszcza nie chcą jej broniący swojego kraju ukraińscy żołnierze. Ale żeby wojna się zakończyła, musi zostać odparta agresja rosyjska, a nie stłumiony ukraiński opór wobec niej. 

    Czytaj więcej: Koszmar Borodzianki oczami Polaka


    Komentarz opublikowany w wydaniu magazynowym „Kuriera Wileńskiego” Nr 13 (38) 06-12/04/2024