Honorata Adamowicz: Dlaczego postanowiliście wystawić „Damy i huzary” w Wilnie?
Leszek Skierski: W roku 2023 obchodziliśmy 230. rocznicę urodzin Aleksandra Fredry. Z tej okazji płocki teatr wystawił na Międzynarodowy Dzień Teatru sztukę „Damy i huzary” — jedną z najlepszych komedii tego pisarza, która w czasach Fredry (zgodnie z tradycją literacką) miała nie tylko pouczać czytelnika czy widza, ale i karcić za złe obyczaje… Mimo upływu czasu sztuka nie tylko bawi, ale wciąż wydaje się być aktualna… A dlaczego chcemy ją zaprezentować w Wilnie? Przyjeżdżamy do państwa z tym, co najlepsze w naszym repertuarze, co bije rekordy powodzenia wśród płockiej publiczności. Miejmy nadzieję, że również spodoba się naszym Rodakom w Wilnie. Proszę mi wierzyć — pierwotna myśl Fredry wciąż przemawia do widzów…
Wiemy, o czym jest sztuka. A jak została zrealizowana w Płocku?
Reżyser zachował kontrast między światem wojskowych (światem mężczyzn) a przewrotną naturą kobiet. Nie chcę używać określenia „intrygancką” naturą kobiet, ale inaczej nie byłoby efektów komicznych. Krzysztof Szuster znakomicie balansował w upływie czasu — sprawił, że przez dwieście lat nic w naszej mentalności damsko-męskiej się nie zmieniło. W wywiadzie z Moniką Mioduszewską do „Aktualności Teatru Płockiego” zauważył, że Fredro, pisząc sztukę „Damy i huzary”, myślał o wielkiej pochwale kobiecego piękna — chciał nas nauczyć zdrowych relacji.
Udało mu się?
Niech na to pytanie każdy odpowie sobie sam, po obejrzeniu przedstawienia. Krzysztof Szuster z założenia skłaniał się ku klasyce — jak powiada: „Jestem tradycjonalistą. Jeśli ktoś napisał sztukę, to zagrajmy ją tak, jak ktoś napisał… Robienie klasyki powinno polegać na tym, żeby uchwycić bunt, który towarzyszył autorowi, a nie na zabetonowaniu tego, co się czyta, bo to klasyka”. I mimo pozornej „archaiczności” sztuki Szuster, wykorzystując współczesne środki wyrazu, zachował ekspresywny, wręcz rubaszny, obraz dwóch odrębnych światów, których zetknięcie stanowi istotę komedii fredrowskiej…
Proszę opowiedzieć coś o kostiumach aktorów i realizacji tego widowiska…
Akcja komedii rozgrywa się w okresie między kampaniami napoleońskimi 1809 i 1812 r. Reżyser i scenograf zadbali o realia epoki. Zobaczymy aktorów w klasycznych kostiumach z tej epoki. Zabrzmi może nieskromnie, ale inscenizacja przedstawienia w reżyserii Krzysztofa Szustera jest jednym z najlepszych przedstawień Fredry w dziejach płockiego Teatru. Poprzedza je, nagrany na wideo, uroczysty wjazd sióstr gospodarza z liczną żeńską świtą. To pamiętne wydarzenie zrealizowane zostało na ulicach Płocka, a wykorzystane zostały do tego dziewiętnastowieczne powozy. W realizacji filmu pomogły: Firma Żawakol z Gąbina, Stajnia Victoria z Łagiewnik — Andrzej Chmielewski, IV Pułk Strzelców Konnych Ziemi Łęczyckiej oraz Muzeum Powozów Krzysztofa Szustera. Widowisko okraszone zostało znakomitymi kreacjami aktorskimi. Do obsady dołączyła również znana aktorka Grażyna Zielińska, która wcieli się w postać Panny Anieli.
To pierwsza tego rodzaju współpraca z Domem Kultury Polskiej w Wilnie?
Tak. Miejmy nadzieję, że to dobry prognostyk artystyczny na przyszłe lata. Nasz przyjazd do Wilna mógł się odbyć dzięki wsparciu finansowemu Samorządu Województwa Mazowieckiego, które w tym roku obchodzi swój piękny jubileusz 25-lecia istnienia. Panu marszałkowi Adamowi Struzikowi i nam bardzo zależy na zacieśnieniu współpracy kulturalnej Mazowsza z Wileńszczyzną, zwłaszcza z naszymi Rodakami na Litwie.
Dziękuję za rozmowę.
Czytaj więcej: W DKP — spektakle Teatru Dramatycznego im. Jerzego Szaniawskiego w Płocku