Decyzją władz samorządowych rejonu trockiego zdymisjonowany został Romuald Grzybowski, dyrektor polskojęzycznej Szkoły Podstawowej im. Andrzeja Stelmachowskiego w Starych Trokach. Powodem decyzji, jaka zapadła 10 maja, był brak zgody dyrektora na reorganizację szkoły. Na stanowisku zastąpiła go Indrė Pigulevičienė, dyrektorka litewskojęzycznego Progimnazjum Kęstutisa w Starych Trokach. Nowa kierowniczka już podpisała rozporządzenie o reorganizacji Szkoły Podstawowej im. Andrzeja Stelmachowskiego w Starych Trokach.
— Otrzymałem wypowiedzenie z pracy, ponieważ nie wykonałem rozporządzenia Rady Samorządu Rejonu Trockiego o reorganizacji szkoły. Nie zgodziłem się wykonywać tego rozporządzenia, ponieważ decyzją sądu reorganizacja placówki jest wstrzymana — komentuje w rozmowie z „Kurierem Wileńskim” Romuald Grzybowski.
Czytaj więcej: Szkoła w Starych Trokach walczy o przetrwanie. Samorząd pozostaje głuchy na prośby rodziców
Naciski na dyrektora
We czwartek, 9 maja, dyrektor został wezwany do samorządu, gdzie miał podpisać dokumenty o reorganizacji podległej mu placówki.
— Dyrektor odmówił podpisania zgody na reorganizację, wskazując na wyrok sądu o zastosowaniu środków zapobiegawczych, na mocy których podczas rozpatrywania sprawy w sądzie proces reorganizacji placówki zostaje wstrzymany. Był zastraszany, że jeśli nie podpisze, to zostanie zwolniony z pracy. Dyrektor Grzybowski wystosował pismo skierowane do mera i radnych, gdzie uzasadnił powody, dla których nie zgadza się na reorganizację. Nazajutrz, w piątek rano, został wezwany do samorządu, gdzie czekała już na niego na szybko utworzona trzyosobowa komisja złożona z dwóch prawników i specjalistki z wydziału oświaty. Wręczyli dyrektorowi dokument, że jest zwolniony z pełnienia obowiązków dyrektorskich na czas rozpatrywania sprawy — relacjonuje Agnieszka Rynkiewicz, radna Samorządu Rejonu Trockiego.

| Fot. Marian Paluszkiewicz
Buldożerowa reorganizacja
W tym samym dniu na stanowisko dyrektorki Szkoły Podstawowej im. Andrzeja Stelmachowskiego w Starych Trokach została mianowana Indrė Pigulevičienė, dyrektorka litewskojęzycznego Progimnazjum Kęstutisa w Starych Trokach. Została ona mianowana na stanowisko dyrektorki szkoły mimo to, że w polskiej szkole jest wicedyrektorka odpowiedzialna za proces nauczania. Od poniedziałku, 13 maja, Pigulevičienė przystąpiła do pełnienia obowiązków na nowym stanowisku i bezzwłocznie podpisała dokumenty o reorganizacji polskojęzycznej placówki.
— Decyzja o reorganizacji szkoły zapadła mimo to, że wobec szkoły działają środki zapobiegawcze zastosowane przez sąd. Samorząd uważa, że one nie działają. Podobna sytuacja jest w Połukniu. Samorząd rejonu trockiego zwrócił się z zapytaniem do sądu, czy wobec Gimnazjum im. L. Komołowskiego w Połukniu działają środki zapobiegawcze. Sąd wyraźnie odpowiedział, że działają, że ta decyzja sądu nie podlega odwołaniu, co oznacza, że samorząd nie może reorganizować gimnazjum. W sprawie szkoły w Starych Trokach skierowałem do sądu zapytanie, czy wobec niej działają takie same środki zapobiegawcze, jak wobec gimnazjum w Połukniu. Otrzymałem odpowiedź, że 12 czerwca będzie rozpatrywana sprawa Szkoły Podstawowej w Starych Trokach o środkach zapobiegawczych — wyjaśnia Romuald Grzybowski.
— W Centrum Rejestrów już pojawiła się informacja o reorganizacji szkoły. Szkoła Podstawowa im. Andrzeja Stelmachowskiego w Starych Trokach ma być filią Gimnazjum w Trokach. Zostanie ona zdegradowana: ze szkoły prowadzącej nauczanie w klasach 1–10 przekształci się w szkołę 8-letnią — dodaje nasz rozmówca.
Batalie o zachowanie szkół
W rejonie trockim dwie polskojęzyczne szkoły od paru lat walczą o zachowanie swego stanu posiadania. O reorganizacji Szkoły Podstawowej im. Andrzeja Stelmachowskiego w Starych Trokach, podobnie jak i Gimnazjum im. Longina Komołowskiego w Połukniu, zdecydowała większość radnych z partii konserwatystów i liberałów Samorządu Rejonu Trockiego, nie licząc się z wolą lokalnej społeczności. Rodzice uczniów tych szkół wielokrotnie protestowali przeciwko reorganizacji szkół, obawiając się, że decyzja o reorganizacji oznacza w praktyce szybką likwidację placówki. Uzasadniali potrzebę zachowania status quo polskojęzycznych szkół w rozmowach z administracją samorządu, a także zwracając uwagę szerszej społeczności na problem, urządzając pikiety pod gmachem samorządu, rządem Litwy, ambasadą RP, ambasadą USA.
— Te bezprawne działania administracji samorządu osiągnęły zastraszający poziom. Wszczęcie procesu reorganizacji szkoły jest niezgodne z prawem, czekamy na wyrok sądu. Mamy wielką nadzieję, że mieszkamy w państwie prawa — spodziewa się Agnieszka Rynkiewicz.
Czytaj więcej: Polska oświata w rejonie trockim kurczy się

| Fot. Marian Paluszkiewicz
Planowe działania władz
— Uważam, że działania władz samorządowych są planowym niszczeniem szkolnictwa polskiego w rejonie trockim, uderzają w dzieci i ich rodziców. Zagrania liberalno-konserwatywnej koalicji, która skupia w swoim ręku całą władzę, są bardzo brzydkie i niesprawiedliwe wobec społeczności polskiej. Obecne władze próbują wykluczyć Polaków z życia społecznego. Ponadto takie postępowanie nie jest zgodne z prawem, zagraża prawom mniejszości narodowej. Ponieważ wykorzystane zostały wszystkie prośby o interwencję u najwyższych władz litewskich, pozostaje droga sądowa — ocenia w rozmowie z „Kurierem Wileńskim” Beata Pietkiewicz, posłanka z sejmowego komitetu oświaty.
Litwa w 2000 roku ratyfikowała Konwencję ramową o ochronie mniejszości narodowych. Wymaga ona od państwa powstrzymania się od działań mających na celu asymilację osób należących do mniejszości, a także uznaje prawo mniejszości do ich języka oraz nauczania w ich języku. O zapewnieniu praw polskiej mniejszości narodowej mówi też polsko-litewski Traktat o przyjaznych stosunkach i dobrosąsiedzkiej współpracy. Art. 15 traktatu mówi, że „strony zapewnią odpowiednie możliwości nauczania języka mniejszości narodowej i pobierania nauki w tym języku w przedszkolach, szkołach podstawowych i średnich”.
— W interesie państwa litewskiego jest postrzeganie miejscowych Polaków jako równoprawnych obywateli. Ostatnie wybory pokazały, w jaki sposób ludzie reagują na brak działań w obronie mniejszości narodowych. W żadnym programie wyborczym kandydatów na prezydenta nie przebrzmiało nic, co mogłoby zjednać Polaków. Wygrana Vaitkusa w rejonie solecznikim i wisagińskim to, według mnie, nie tylko forma protestu przeciwko obecnym władzom, ale też wiele mówi o zapatrywaniach geopolitycznych części mieszkańców. Przez 30 lat wiele problemów nie było rozwiązywanych przez nasze państwo — wskazuje Beata Pietkiewicz.