— Tragedia w Glinciszkach to temat trudny, jak wszystkie inne tematy, które wiążą się z II wojną światową. Trudny nie tylko dla potomków ofiar, ale też dla tych, którzy dokonali przestępstw i ich potomków. Jedni chcieliby mówić o tym w nieskończoność, drudzy zaś chcieliby zapomnieć. Trudno w takiej sytuacji znaleźć konsensus i pojednać jedno z drugim. Jednak wbrew temu, że ktoś nie chce o tym mówić, trzeba to robić. I nie po to, żeby przypominać o tym, że doświadczyliśmy zbrodni. Zbrodnia ta jest pewnego rodzaju przypomnieniem, co bywa, gdy ludzie zapominają o wartościach i do czego wówczas dochodzi. Jest to także przypomnienie o tym, co się staje, gdy się dopuszcza, by wspólni wrogowie wbijali klin między Litwinami i Polakami, manipulowali nami — mówi w rozmowie z „Kurierem Wileńskim” historyk dr Tomasz Bożerocki.
Przestroga sprzed 80 lat
Historyk zaznacza, że mówiąc o tragedii w Glinciszkach nie można nie wspomnieć też mordu w Dubinkach. Dubinki — to litewskie miasteczko, tuż przy byłej litewsko-polskiej granicy, oddalone niecałe 20 km od Glinciszek.
— Nie możemy skupiać się tylko na własnej krzywdzie. W Glinciszkach niekwestionowanie wymordowano niewinnych ludzi, ale później następuje odwet. Odwet, za który moralną odpowiedzialność, chociaż bezpośredniego udziału w nim nie bierze, ponosi dowódca V Brygady AK rotmistrz Zygmund Szendzielarz „Łupaszka”. Na niego spada moralna odpowiedzialność, bo to on wydał rozkaz, że trzeba odemścić. Dubinki nie zostały wybrane celowo, podobny los mógł spotkać każdą inną miejscowość, bądź to Giedrojcie czy Szyrwinty. Ważnym momentem jest, że w Dubinkach przecież też giną Polacy. Żołnierze działając w odruchu złości, dokonują takiego samego przestępstwa. Do zbrodni w Dubinkach doszło trzy dni po mordzie w Glinciszkach — wyjaśnia rozmówca. Podkreśla, że dziś te wydarzenia sprzed 80 lat są dla nas przestrogą.
— Pomimo, że dziś mamy sporne kwestie, sami powinniśmy je rozstrzygać, nie w oparciu o jakąś trzecią siłę. To najważniejsze przesłanie Glinciszek i Dubinek — mówi dr Tomasz Bożerocki.
Czytaj więcej: Glinciszki i Dubinki: rocznica, która ostrzega
Nieprzemyślany odruch
Wina za mord mieszkańców Glinciszek, w pewnym stopniu, spada na V Brygadę AK, bo to oni celowo zorganizowali tu zasadzkę na litewski patrol.
— Tymczasem można było przecież zorganizować zasadzkę w dowolnym innym miejscu, niekoniecznie tak blisko Glinciszek. Litwini stracili kilku policjantów, a w odwet za to wymordowano mieszkańców dworu Glinciszki. Dalej nastąpiła reakcja łańcuchowa oraz mord w Dubinkach i okolicach. Z badań przeprowadzonych przez naukowców Instytutu Pamięci Narodowej wynika, że zamordowano tutaj ponad 80 osób, w samych Dubinkach 27. Powiedziałbym, że jest to skala przerażająca. Tym bardziej, że zamordowano ludzi niewinnych, dzieci, kobiety i starców, którzy nie mogli stworzyć zagrożenia dla kolaborantów. W Dubinkach zamordowano przecież także i Polaków, wśród nich Annę Górską i jej nieletniego syna Witka. Zabijano tych, którzy akurat tam byli w tym momencie. Wszystko to pokazuje, że masakra w Dubinkach była nieprzemyślanym odruchem nienawiści, a nie zaplanowaną, celową akcją, jak np. mord w Ponarach — mówi historyk.
Litwini wpadli w pułapkę
20 czerwca 1944 r. do leżących w okolicach Podbrzezia Glinciszek udał się patrol kilku partyzantów V Brygady AK w celu zwabienia litewskich policjantów do pułapki. Pułapka zadziałała skutecznie, ponieważ z Podbrzezia wysłano patrol litewskiej policji w sile 12 osób do zlikwidowania polskich partyzantów. Litwini wpadli w pułapkę, doszło do wymiany ognia, w czasie której zginęło kilku Litwinów oraz jeden Polak.
— Kilka godzin po tej potyczce do majątku Glinciszki przybył większy oddział policji litewskiej w celu dokonania odwetu na ludności cywilnej, którą oskarżono o współpracę z polską partyzantką. Dokonano egzekucji 39 osób, których większość była mieszkańcami majątku Glinciszki, były dzieci, kobiety, starcy. Tego dnia ocalał Władysław Kulikowski, który znając język litewski przemówił do egzekutorów po litewsku i w taki sposób ocalał. Także udało się ocaleć Józefowi Bałendzie, który ciężko ranny uciekł z miejsca kaźni, natomiast jego córki i żona zostały zamordowane — kontynuuje historyk.
Odwet w Dubinkach
Tegoż samego dnia o zajściu w Glinciszkach poinformowano dowódcę V Brygady AK rotmistrza Zygmunda Szendzielarza „Łupaszkę”.
— Wówczas zapadła decyzja dokonania akcji odwetowej. Miejscowa siatka konspiracyjna doniosła „Łupaszce”, że kilku policjantów odpowiedzialnych za mord w Glinciszkach miało pochodzić z Dubinek. Informacje te nie były pewne, nie były sprawdzone, jednak decyzja dokonania odwetu zapadła. V Brygada AK 23 czerwca 1944 r. napadła na miasteczko Dubinki. Zabito policjantów, którzy stacjonowali we wsi, a także 27 cywili. Wciąż pozostaje żywy mit o tym, że posiadano listę osób współpracujących z okupantem. Jednak śmierć Polaków wskazuje na to, że działano chaotycznie na zasadzie ząb za ząb, mając przekonanie, że w Dubinkach mieszkają tylko Litwini. Rozstrzeliwano całe rodziny wraz z dziećmi — opowiada dr Tomasz Bożerocki.
Podkreśla, że czyn polskich partyzantów był nie mniej okrutny niż mord dokonany przez litewskich policjantów.
Czytaj więcej: Glinciszki, Dubinki… 75. rocznica zbrodni