Więcej

    Przyczyny niepowodzenia natarcia Wileńsko-Nowogródzkiego Zgrupowania AK na Wilno

    W lipcu 1944 r. Wileński i Nowogródzki Okręgi Armii Krajowej wydały Niemcom bitwę o Wilno. Poza militarnym celem operacji, której głównym założeniem było opanowanie miasta, strona polska wykonując działania objęte kryptonimem „Ostra Brama” posiadała cel polityczny, który był obliczony na uniemożliwienie Sowietom oderwania od Polski północno-wschodnich kresów II Rzeczypospolitej.

    Czytaj również...

    Oficerowie AK forsujący wykonanie szturmu na Wilno, zakładali, że opanowanie miasta przed nadejściem oddziałów Armii Czerwonej postawi ich w roli gospodarza i prawowitego zarządcy zdobytego przez własne siły terenu. Na obu płaszczyznach — politycznej i militarnej — operacja „Ostra Brama” zakończyła się niepowodzeniem. Przyczyny politycznego fiaska akcji pozostawały poza wpływem dowództwa wileńsko-nowogródzkiej AK — tu decydowała „wielka polityka” — na którą wileńscy i nowogródzcy oficerowie nie oddziaływali. Mieli oni jednak wpływ na zaplanowanie, przygotowanie i przeprowadzenie operacji „Ostra Brama”. Zastanówmy się, co spowodowało, że powstanie wileńskie, w warstwie militarnej, zakończyło się niepowodzeniem.

    Czytaj więcej: Program obchodów 80. rocznicy operacji „Ostra Brama”

    Pomysł szturmu na Wilno zrodził się w głowie ppor. Bolesława Piaseckiego „Sablewskiego” — dowódcy III batalionu 77 Pułku Piechoty AK (wywodzącego się z Uderzeniowych Batalionów Kadrowych) — przedwojennego lidera Ruchu Narodowo-Radykalnego „Falanga”. Projekt w plan przeobraził cichociemny mjr Maciej Kalenkiewicz „Kotwicz” — jeden z najbardziej nietuzinkowych oficerów Oddziału Operacyjnego Komendy Głównej AK. „Sablewski” na tereny Okręgu Nowogródzkiego AK przybył jesienią 1943 r., a „Kotwicz” w marcu 1944 r. Obaj byli więc oficerami stosunkowo „świeżymi” — którzy nie posiadali tak bolesnych, jak ich koledzy, którzy służyli na terenie okręgu od kilku lat, doświadczeń związanych z sowiecką okupacją i działalnością „czerwonej” partyzantki.

    Cichociemny mjr Maciej Kalankiewicz „Kotwicz”
    | Źródło IPN

    Komendant Okręgu Nowogródzkiego AK ppłk Janusz Szlaski „Prawdzic” należał do grupy oficerów, którzy poprzez nabyte doświadczenia traktowali Sowietów (wobec niemieckich klęsk) jako główne zagrożenie dla idei niepodległego bytu państwa Polskiego. „Prawdzic” — którego podkomendni broniąc ludności cywilnej przed terrorem, toczyli krwawe walki z sowiecką partyzantką, uzyskał jeszcze w połowie 1943 r. zapewnienie dowódcy AK, gen. Stefana Roweckiego „Grota” — że w przypadku zbliżania się Armii Czerwonej do Nowogródczyzny, będzie mógł wycofać podległe mu oddziały na zachód, by uchronić podkomendnych przed działaniami sowieckiego aparatu represji. W listopadzie 1943 r. sytuacja uległa zmianie. Według koncepcji akcji „Burza” oddziały nowogródzkie miały większością sił wziąć udział w „pełzającym” powstaniu, a na zachód mogły odejść oddziały pozostające w najostrzejszym konflikcie z „czerwoną” partyzantką.

    W tak skomplikowanej sytuacji „Kotwicz” opracował w kwietniu 1944 r. plan opanowania Wilna całością sił połączonych Okręgów Wileńskiego i Nowogródzkiego AK. Sprawą oczywistą jest, że realizacja zamysłów „Kotwicza” musiała zakończyć się ujawnieniem przed Sowietami oddziałów AK, które zwalczały „czerwoną” partyzantkę. Opracowanie przez „Kotwicza” koncepcji planu, który już wkrótce otrzymał kryptonim „Ostra Brama” — nie było niczym nagannym. Poważne wątpliwości budzi jednak forma przekazania planu dalej. Otóż „Kotwicz” — który dowodził w tym okresie Nowogródzkim Zgrupowaniem AK „Nadniemeńskim” i tym samym był podkomendnym „Prawdzica” — nie poinformował przełożonego o swych działaniach. Wiedzę na temat planu przekazał zaś szefowi Biura Informacji i Propagandy Okręgu Nowogródzkiego AK dr. Stanisławowi Wawrzyńczykowi „Ligenzie” — który nadał sprawie dalszy bieg. Nie zrobił tego poprzez „Prawdzica” — a komendanta Okręgu Wileńskiego AK ppłk. Aleksandra Krzyżanowskiego „Wilka”. Ta daleko posunięta nielojalność podkomendnych sprawiła, że dalsze decyzje w tak kluczowej sprawie, jak rzucenie sił Okręgu Nowogródzkiego AK na Wilno, zostały podjęte bez udziału jego komendanta. „Wilk” — który zgadzał się z postulatami „Kotwicza” i w maju 1944 r. zaprezentował je w KG AK, uzyskał zgodę na podjęcie działań mających na celu opanowanie miasta.

    Czytaj więcej: Rocznica urodzin Aleksandra Krzyżanowskiego ps. Wilk

    Do kluczowego spotkania dowódcy AK gen. Tadeusza Komorowskiego „Bora” i oficerów Wileńskiego i Nowogródzkiego Okręgów AK doszło 12 czerwca 1944 r. w Warszawie. W trakcie odprawy „Bór” pozbawił stanowiska „Prawdzica” —który jawnie krytykował założenia akcji „Ostra Brama”. Nowym komendantem mianował cichociemnego ppłk. Adama Szydłowskiego „Poleszuka” — który został zrzucony do okupowanego kraju wiosną 1944 r. Decyzja „Bora” — w jego ocenie, miała zapewnić polskim oddziałom sprawne dowodzenie podczas ataku na miasto. „Wilk” został wyznaczony na dowódcę połączonego Wileńskiego i Nowogródzkiego Okręgu AK, a podlegali mu nowo mianowani komendanci okręgów, „Poleszuk” i ppłk Lubosław Krzeszowski „Ludwik” (Okręg Wileński AK).

    Po powrocie z Warszawy „Wilk” udał się do Dziewieniszek, gdzie stacjonowało Dowództwo Oddziałów Partyzanckich AK (DOP AK), które formalnie objęło komendę nad partyzanckimi siłami obu okręgów. W praktyce zaś DOP AK miało bezpośredni wpływ na działania oddziałów Okręgu Wileńskiego. Najogólniej rzecz ujmując plan ataku na Wilno zakładał, że miasto zostanie opanowane poprzez dwa silne uderzenia. Zewnętrzne, które przeprowadzą partyzanckie siły obu okręgów oraz uderzenie od wewnątrz, które miano wykonać siłami konspiracyjnego garnizonu Wilna. Dowodzenie zewnętrznym uderzeniem powierzono „Poleszukowi” — wewnętrznym — „Ludwikowi”. Okręg Wileński AK posiadał pod bronią blisko 10 tys. żołnierzy, a Okręg Nowogródzki AK — ponad 6000. Przewidywano więc, że do walki o Wilno stanie do 16 tys. polskich żołnierzy. Podkreślmy, że maszerujące na Wilno oddziały partyzanckie miały realizować plan „Burza”. Z niejasnych przyczyn planiści założyli, że Wilno nie będzie przez Niemców silnie bronione. Prawda była zupełnie inna.

    Czytaj więcej: Tomasz Bożerocki: „Polacy wierzyli, że sojusznik sojuszników ich nie zdradzi”

    W marcu 1944 r. Adolf Hitler zadecydował, że Wilno stanie się twierdzą i ma być bronione do ostatniego żołnierza. Zamiary wodza III Rzeszy szybko zaczęto materializować. W mieście jak i jego okolicach rozpoczęły się prace fortyfikacyjne. od wiosny funkcjonujące w Wilnie urzędy, zakłady produkcyjne itd. miały obowiązek przekazywać do tych działań 20 proc. swego pracowniczego potencjału. Jasnym jest, że Wehrmacht nie miał możliwości ukrycia prowadzonych prac fortyfikacyjnych miasta przed wywiadem AK, ani nawet przed jego mieszkańcami. Stosowne meldunki wywiadowcze spłynęły do Komendy Okręgu, ponadto Okręgowa Delegatura Rządu RP na Kraj raportowała o budowie umocnień. Wywiad więc nie zawiódł.

    Sprawnie działający sztab wobec powyższego powinien był przygotować, w miarę posiadanych możliwości, plany umocnień i przydzielić do nacierających oddziałów znających teren przewodników. Tak się jednak nie stało. Wileńsko-Nowogródzkie Zgrupowanie AK uderzyło na Wilno bez rozpoznania, bez przewodników i bez wiedzy na temat niemieckich pozycji. Trudno po latach wskazać bezpośrednich winnych tego stanu rzeczy. Być może owa ignorancja w sztabie nie była dziełem przypadku, a (przynajmniej częściowo) pokłosiem pracy agenturalnej obcego wywiadu. Wiemy, że jeden z najważniejszych oficerów wileńskiej komendy okręgu był w 1941 r. agentem sowieckich służb, a i jego powojenne losy mogą wskazywać na agenturalne powiązania. Pozostając przy kwestiach wywiadu jako kolejną przyczynę niepowodzenia operacji „Ostra Brama” należy wskazać pracę niemieckich służb, które uzyskały wiedzę na temat polskich planów. Pozyskane informacje uzupełniło rozpoznanie Luftwaffe, które odnotowało ruchy zmierzających do Wilna polskich oddziałów. Przypomnijmy, że partyzanckie oddziały maszerując wykonywały akcję „Burza” i angażowały się w walkę z niemieckimi jednostkami. To w oczywisty sposób wskazywało przeciwnikowi ich lokalizację i uniemożliwiało zaskoczenie Niemców. Nadto w znaczący sposób spowolniało tempo marszu, a jak się miało okazać – czas (właściwie jego brak) był kluczowy dla przebiegu wileńskiego powstania.

    W pierwszych rozkazach „Wilk” nakazywał, aby podległe mu oddziały zdolność realizacji operacji „Ostra Brama” osiągnęły 10 lipca 1944 r. Akcję „Burza” na terenach północno-wschodnich II RP uruchomiono 2 lipca 1944 r., tego samego dnia „Wilk” zadecydował o przyspieszeniu ataku na Wilno. Wydał rozkaz, aby natarcie zewnętrzne i uderzenie od wewnątrz miasta wykonać 7 lipca o godz. 23.00. W teren ruszyli łącznicy, którzy mieli przekazać rozkazy. Oddziały wileńskie otrzymały rozkazy, z racji odległości wcześniej. Do oddziałów nowogródzkich dotarły one najszybciej wieczorem 3 lipca 1944 r., najpóźniej po dwóch dniach. Partyzanci nowogródzcy mieli do pokonania od 100 do 200 km. Pomimo czynionych wysiłków, nie wszyscy mieli szansę dotrzeć na miejsce koncentracji. Należy podkreślić, że nowogrodzcy dowódcy – często wbrew instynktowi samozachowawczemu – karnie wykonali rozkaz o udziale w akcji „Ostra Brama”. Mniej rygorystycznie był on wykonany przez wileńskich dowódców.

    Ppłk Aleksander Krzyżanowski „Wilk” przyjmuje meldunek łączniczki
    | Źródło IPN

    Realizacji zadań nie sprzyjał chaos rozkazodawczy, który wystąpił po polskiej stronie. Dowódca, podległego Okręgowi Nowogródzkiemu AK, Zgrupowania Stołpeckiego AK por. Adolf Pilch „Góra” nie ruszył na Wilno, gdyż nie był w stanie samodzielnie przebić się do miejsca koncentracji. Poinformował o tym przełożonych. „Kotwicz” na czele improwizowanego batalionu ruszył mu na pomoc. Po drodze, w trakcie starcia z Niemcami, został ranny w rękę, którą mu amputowano. Ranny trafił w złym stanie do szpitala. Tym samym utracił wpływ na dalszych bieg wypadków. Tymczasem „Góra” otrzymał sprzeczne rozkazy i ostatecznie poprowadził swych żołnierzy na zachód. Pod Wilno dotarły I, II, III, V i VI bataliony 77 pp AK. Niestety wspomniany chaos rozkazodawczy sprawił, że II batalion nie otrzymał rozkazów wykonawczych i nie wziął udziału w szturmie, który w nocy 4/5 lipca uległ ponownej zmianie.

    WIĘCEJ NIŻEJ | Reklama na podst. ust. użytkownika.; Dzięki reklamie czytasz nas za darmo

    „Wilk” otrzymał informację, że Sowieci dotrą do Wilna 7 lipca. Ponownie przyspieszył uderzenie. Teraz miano atakować 24 godziny wcześniej, czyli 6 lipca o godz. 23.00. Bałagan organizacyjny po stronie polskiej przyniósł kolejne negatywne skutki. Mimo, że Wileńska Brygada „Gozdawy” była w pobliżu miejsca koncentracji, podobnie jak II batalion 77 pp AK, nie otrzymała rozkazów. Część wileńskich oddziałów nie otrzymała rozkazów o przyspieszeniu ataku lub dostała je zbyt późno. W ataku na Wilno nie wzięło udziału wileńskie Zgrupowanie Partyzanckie AK nr 2 mjr. Mieczysława Potockiego „Węgielnego” — które operowało w pobliżu miasta. Według „Węgielnego” i on otrzymał zbyt późno rozkazy. Jednak powody braku udziału jego zgrupowania w szturmie mogą być inne.

    Do ataku nie ruszyły także 4. i 5. Brygady. Rotmistrz Zygmunt Szendzielarz „Łupaszka” — który miał nimi dowodzić, postanowił wraz z 5. Brygadą przebić się na zachód. Jego oddział był zaangażowany w szereg walk z Sowietami. „Łupaszka” nie chciał złożyć losu swych podkomendnych w ręce NKWD. Decyzję „Łupaszki” należy uznać za logiczną, ale i trzeba stwierdzić, że wpłynęła ona na to, że polskie siły nie uderzyły na Zwierzyniec, który był znacznie słabiej broniony niż pas natarcia zgrupowań, które weszły do walki. Możemy zakładać, że uderzenie z tej strony miasta mogło poważnie poprawić sytuację oddziałów AK.

    Czytaj więcej: 80. rocznica tragedii Glinciszek i Dubinek

    Bałagan w polskim dowództwie nie dość, że osłabił uderzenie zewnętrzne, to również wpłynął negatywnie na przebieg powstania w mieście. Garnizon konspiracyjny posiadał w trakcie ataku kluczowa rolę do spełnienia, a pomimo tego był do ostatnich dni poprzedzających atak osłabiany, np. pod koniec czerwca z miasta wyszedł kadrowy pluton „Czarnej Trzynastki”. Harcerski pododdział dołączył do 3. Brygady Wileński AK. Zaznaczmy, że żadne logiczne przesłanki nie tłumaczą drenowania garnizonu z jego żołnierzy. Oddziały partyzanckie nie cierpiały na brak rekruta pochodzącego, a wręcz przeciwnie — 3. Brygada odmawiała przyjmowania kolejnych ochotników ze względu na brak broni. Ponadto osłabiony personalnie garnizon nie mógł wystąpić do walki w sposób skoordynowany, gdyż nie otrzymał na czas rozkazu o przyśpieszeniu natarcia. Ruszył do walki w godzinach przedpołudniowych 7 lipca. Na miasto zamiast pięciu zgrupowań bojowych, uderzyły ostatecznie dwa. Łącznie 4000 partyzantów wspartych ok. 1000 konspiratorów (wchodzących do walki sukcesywnie) służących w garnizonie. Przeciwnik dysponował przynajmniej 10 tys. żołnierzy. Polskie natarcie prowadzone od wewnątrz odniosło spore sukcesy, ale rozstrzygające było wejście do walki Armii Czerwonej, której oddziały wzięły na siebie główny ciężar walki o miasto.

    Operacja „Ostra Brama” była ostatnią próbą utrzymania kresów północno-wschodnich przy Rzeczypospolitej. Pozbawione broni ciężkiej oddziały partyzanckie i konspiracyjne stanęły do walki z przeciwnikiem doskonale uzbrojonym i dysponującym bronią ciężką. Polacy w walce udowodnili, że są dobrze wyszkoleni i potrafią bić doświadczonego niemieckiego frontowego żołnierza — zabrakło jednak sprawnego dowodzenia.

    WIĘCEJ NIŻEJ | Reklama na podst. ust. użytkownika.; Dzięki reklamie czytasz nas za darmo

    Czy operacja „Ostra Brama” miała szansę doprowadzić do samodzielnego zdobycia Wilna przez polskich żołnierzy? Wydaje się to wątpliwe. Mimo szeregu polskich błędów — tych zawinionych, jak i będących wynikiem innych niezależnych okoliczności, np. braku nowoczesnych środków łączności, główną przyczyną militarnego niepowodzenia akcji była siła niemieckiego garnizonu broniącego miasta.


    Michał Ostapiuk
    Instytut Pamięci Narodowej
    Oddział w Białymstoku

    Reklama na podst. ust. użytkownika.; Dzięki reklamie czytasz nas za darmo

    Afisze

    Więcej od autora

    Prawda sumienia, odbita w czynach. Z moich belferskich doświadczeń

    Czasami można odnieść wrażenie, że niektórzy nauczyciele rzeczywiście zostali tą klątwą skrzywdzeni. Wbrew swoim chęciom i predyspozycjom podjęli się wykonywania tego niezwykle trudnego, bardzo często niewdzięcznego, ale jakże szlachetnego zawodu, wymagającego uczciwości, odpowiedzialności, zaangażowania w nauczanie i wychowanie dzieci...

    Wycieczka słuchaczy PUTW w Wilnie na Łotwę

    Pierwszym punktem zwiedzania zabytków historycznych był Pałac Rundale, a jak się okazało, budynek jest jedną z najładniejszych rezydencji na Łotwie. Przyciąga co roku rzesze turystów. Podziwialiśmy tam ubrania obsługi. Byli ubrani w dworskie stroje z XVIII w. Przewodnik zapoznał...

    „Korona” na Dniu Przedsiębiorcy. Giliauskas: „Mogliśmy porównać z realiami litewskimi”

    Mimo pewnych turbulencji związanych z Covid-19 oraz obecnie z wojną na Ukrainie gospodarka światowa się rozwija. W naszej części Europy PKB zwiększa się z roku na rok. To właśnie przedsiębiorcy tworzą większość PKB, stworzyli miliony miejsc pracy, są prawdziwym...

    Poznajmy świat. Wszechstronny Berlin: nietradycyjny koniec roku szkolnego

    Celem projektu było zapoznanie uczniów z kulturą, architekturą oraz historią Polski i Niemiec, a także rozwijanie kompetencji samodzielności i odpowiedzialności. W projekcie uczestniczyli uczniowie klas 8-III G wraz z nauczycielką chemii K. Sławińską, nauczycielką języka litewskiego W. Berniukiewicz i...