Więcej

    Problem z historią

    Społeczeństwo Litwy jest coraz bardziej podzielone. Ten podział będzie się tylko pogłębiał. Podział nie dotyczy – jak to w teorii miałoby wyglądać – kwestii politycznych lub ekonomicznych. Na pierwszym plan wysuwają się emocje. Najlepiej widać to w trwającym od kilku lat konflikcie na linii ośrodek prezydencki–konserwatyści.

    Widać to na przykładzie inicjatywy upamiętnienia pierwszego prezydenta Litwy Algirdasa Brazauskasa w formie pomnika. Pomysł postawienia takiego pomnika zaproponował mer Kowna Visvaldas Matijošaitis. Inicjatywa została zaaprobowana przez radnych miasta. Do dyskusji na temat upamiętnienia włączył się cały kraj. Generalnie wszelkie „za” i „przeciw” opierają się nie na argumentach historycznych lub dobrze przemyślanych tezach merytorycznych, ale dotykają własnych sympatii i antypatii politycznych.

    Z badań opinii publicznej dokonanych przez „Vilmorus”, na zlecenie agencji informacyjnej BNS, wynika, że głosy mieszkańców podzieliły się pół na pół. 39 proc. badanych nie popiera stawiania pomnika. 25 proc. chce pomnika w najbliższym czasie, a kolejnych 13,2 proc. uważa, że Brazauskas na pomnik zasługuje, ale powinno minąć więcej czasu od śmierci. Ponad 22 proc. nie miało wyrobionego zdania w temacie. Najgoręcej inicjatywę postawienia pomnika popierają wyborcy partii chłopskiej, Partii Pracy oraz socjaldemokratów. Do największych przeciwników monumentu zalicza się elektorat konserwatystów, Ruchu Liberałów oraz Partii Wolności.

    Zresztą takich kwestii problematycznych jest więcej. Na przykład od lat trwa dyskusja, czy Antanas Smetona zasługuje na pomnik w Wilnie. W rozmowie z LRT politolog Bernaras Ivanovas zwrócił uwagę, że „na Litwie z polityką pamięci jest bardzo źle. Nie ma żadnej strategii”. I z tym trzeba się zgodzić. Teoretycznie problem można byłoby zignorować. Na zasadzie – zostawmy historię historykom. Niestety, nie da się tak, ponieważ kwestia pomników stała się problemem stricte politycznym.

    W społeczeństwie można wyodrębnić dwie grupy społeczno-polityczne, które nie chcą słuchać siebie nawzajem. Takie podziały bezpośrednio rzutują na radykalizację sceny politycznej. I te podziały mogą bezpośrednio uderzyć w sytuację mniejszości narodowych. Przy forsowaniu spraw mniejszości narodowych w Sejmie bardzo często szuka się pojedynczych głosów z poszczególnych partii. Kiedy strony przestaną się do siebie odzywać, to będzie znacznie trudniej. I to jest problem.

    Czytaj więcej: Spór o pomnik Brazauskasa: „To świadczy o pewnej polaryzacji społeczeństwa”


    Komentarz opublikowany w wydaniu magazynowym „Kuriera Wileńskiego” Nr 29 (87) 03-16/08/2024