Gitanas Nausėda oficjalnie przedstawił Sejmowi kandydaturę socjaldemokraty Gintautasa Paluckasa na stanowisko premiera. Głowa państwa oświadczyła, że Litwa nadal powinna wspierać Ukrainę. „Przyszły rząd powinien w tej kwestii szybko, celnie i jakościowo osiągnąć porozumienie. Musi też odpowiednio i na czas zaopatrzyć naszych żołnierzy. Zwiększenia finansowania na obronę nie podlega dyskusji. To jest konkretne zadanie dla przyszłego rządu” — oświadczył w Sejmie prezydent.
Plusy, minusy i wielka niewiadoma
Kandydat na premiera poinformował dziennikarzy, że przyszły rząd powinien bardzo precyzyjnie określić swoje cele. „Rząd i ministerstwa, w ciągu czterech lat, muszą wyznaczyć 3–5 priorytetów. To wystarczy, aby społeczeństwo i poszczególne grupy społeczne odczuły, że sytuacja się zmienia” — oświadczył Paluckas.
Nową koalicję rządzącą tworzą socjaldemokraci, Związek Demokratów „W imię Litwy” oraz „Świt Niemna”.
— Plusem obecnej koalicji jest, że ma ogromną przewagę, gdyby dołączono Litewski Związek Chłopów i Zielonych to byłaby to prawie większość konstytucyjna. Natomiast nadal pozostaje zagadką, jak będzie się współpracowało z populistycznym „Świtem Niemna”. Większość ludzi wprowadzanych do Sejmu przez Remigijusa Žemaitaitisa jest nieznana. Nigdy nie uprawiali polityki. Trudno więc dziś powiedzieć, czego można od nich oczekiwać. Kolejnym plusem jest to, że premier Gintautas Paluckas będzie miał o wiele lepszy kontakt z prezydentem, niż to było za czasów Ingridy Šimonytė. Lepiej kiedy dwa ośrodki władzy współpracują ze sobą, niż mają ciągły konflikt — mówi „Kurierowi Wileńskiemu” politolog Andrzej Pukszto z Uniwersytetu Witolda Wielkiego.
Wpływ prezydenta
W mediach od dłuższego czasu pojawia się informacja, że ministrem spraw zagranicznych zostanie jeden z doradców Gitanasa Nausėdy — Asta Skaisgirytė lub Kęstutis Budrys. Przed zamknięciem numeru naszego dziennika Paluckas nie potwierdził tej informacji.
— Moim zdaniem jest trochę przesady w tym, że wpływ prezydenta na pracę i politykę rządu się zwiększy. Nie zapominajmy, że Litwa jest republiką parlamentarną. Jeśli weźmiemy kwestie socjalne lub oświatowe, to tutaj prezydent nie za wiele może zdziałać. Może apelować do większości sejmowej. Może wetować ustawy, ale w odróżnieniu od Polski, Sejm może odrzucić weto prezydenta zwykłą większością głosów. Sądzę, że współpraca w dziedzinie bezpieczeństwa, polityki zagranicznej, polityki unijnej, mianowania ambasadorów między rządem a ośrodkiem prezydenckim jest jak najbardziej pożądana — mówi Pukszto.
Polacy i „chłopi”. „Decyzja zaskoczyła”
Przypominamy, że AWPL-ZChR w minionych wyborach sejmowych udało się wywalczyć trzy mandaty. Rita Tamašunienė została członkinią sejmowego Komitetu Zarządzania Państwem i Samorządem, Jarosław Narkiewicz wszedł do Komitetu Oświaty, natomiast Czesław Olszewski trafił do sejmowego Komitetu Praw Człowieka.
Posłowie z ramienia AWPL-ZChR dołączyli do frakcji Litewskiego Związku Chłopów i Zielonych. Nowa frakcja będzie liczyła 11 posłów. Starostą frakcji została Aušrinė Norkienė, a jej zastępcą Rita Tamašunienė. „Frakcja składa się z dwóch partii, więc uzgodniliśmy, że rotacja starosty zostanie dokonana po roku. We wrześniu następnego roku, przed jesienną sesją, odbędzie się rotacja. To jest naturalne” — poinformował lider partii „chłopów” Ramūnas Karbauskis.
Rozmówca, naszego dziennika, przyznaje, że decyzja AWPL-ZChR go zaskoczyła.
— Przyjąłem tę wiadomość z wielkim zdziwieniem, bo ze wszystkich frakcji parlamentarnych, „chłopi” są najbardziej antypolscy. Przejawiało się to w stosunku tej partii do oświaty mniejszości narodowych, używania języka mniejszości narodowych czy Ustawy o mniejszościach narodowych. Być może mogło ich połączyć podobne stanowisko na sprawy socjalne i światopoglądowe — oświadcza Andrzej Pukszto.
Czytaj więcej: Skutki pewnego kłamstwa