— Tytuł jest wieloznaczny, chociaż w filmie jest pewna sugestia, że biała odwaga jest to po prostu magnezja, biały proszek, używany przez wspinających się ludzi i zapobiega poceniu się rąk, żeby w jakimś trudnym miejscu w górach, gdy się dokonuje jakiegoś przechwytu podczas wspinaczki, ręce nie były śliskie i można było ten przechwyt wykonać. Natomiast myślę, że ten tytuł ma też inne znaczenie i może być interpretowany przez widza na różne sposoby. Padały też takie sugestie, że biała odwaga to jest po prostu pewna historia, która się dzieje w Tatrach w zimie, gdzie istotna jest odwaga bohaterów, ale może to być również rodzaj jakiegoś wyzwania czy brawury. Niektórym to w ogóle kojarzy się tylko z górami, ze śniegiem i z Tatrami, ale znaczenia ma to słowo odwaga — mówi w rozmowie z „Kurierem Wileńskim” Marcin Koszałka, reżyser i współscenarzysta.
Temat kontrowersyjny
Jak mówi reżyser, inspiracją dla filmu są prawdziwe wydarzenia. W 1939 r. górale byli polskimi obywatelami, czyli można powiedzieć, że jako polscy obywatele stali się kolaborantami. Nie jest określona liczba tych osób, ale około 20-30 tys. ludzi podpisało listę G i otrzymało niebieskie legitymacje identyfikacyjne, kenkarty, Polacy mieli ten dokument w kolorze szarym i był on oznaczony literą P, oni dostali niebieskie. Litera G znaczyła — Góralisze i Niemcy dzięki temu identyfikowali ich jako germańskich Górali. Związane to było z przeprowadzanymi przez Niemców na Podhalu badaniami antropologicznymi i etnograficznymi prowadzącymi do selekcji jego mieszkańców.
— To jest zapomniana historia, w pewnym stopniu niewygodna dla Polski, dla Górali. Bo Górale zawsze byli symbolem wolności, zawsze byli symbolem niezależności, zawsze byli takim eksportowym towarem dzięki swojej kulturze i byli uznawani w zasadzie za taki kryształowy naród, bardzo polski, a to jest duża rysa na historii. To jest niewygodny temat. Niewygodny nie tylko dla samych Górali, ale też był czasem niewygodny dla Polaków, dla władzy, która też specjalnie nie rozliczała tego tematu. Nie mówi się o tym fakcie historycznym, nie ma żadnej dyskusji. Ja zawsze się specjalizowałem w tematach kontrowersyjnych i chciałem poruszyć temat, który był ukrywany — podkreśla Koszałka.
Co było najtrudniejsze
„Biała odwaga” to przede wszystkim historia miłości i braterskiego sporu. Losy góralskich rodów otwierają opowieść o epickim rozmachu: o wojennych dziejach Podhala pełnych indywidualnych dramatów, wzruszeń, poświęceń, ale i zdrady niosącej hańbę kolejnym pokoleniom. Film, choć jest osadzony w konkretnym i istotnym kontekście, pokazuje uniwersalną prawdę, którą łatwo przegapić: nic nie jest czarno-białe.
— Nie zrobiłem filmu rozliczeniowego, to nie jest film, który oskarża górali, tylko film, który pokazuje dramatyczne decyzje ludzi w takich czasach i zadaje też pytanie, co my byśmy na przykład zrobili w takiej sytuacji? Tworząc ten film najtrudniejsze było zdobycie pieniędzy, chociaż wbrew pozorom udało się nam to, co nie było takie oczywiste. Pokazujemy jakąś ciemną stronę historii ludu góralskiego. Technicznie najtrudniejsze były zdjęcia wspinaczkowe, górskie. Ich realizacja jest bardzo niebezpieczna. Robiliśmy je w warunkach ekstremalnych, na pionowej ścianie na dużej wysokości. By to zrealizować, trzeba było tam przetransportować sprzęt, umieścić kamerę. Była to bardzo duża operacja. Zdjęcia w górach to było niebezpieczne wyzwanie, także dla aktora, który do sceny wspinaczkowej przygotowywał się przez półtora roku, by wykonać ją bez kaskadera — opowiada reżyser i współscenarzysta filmu.
Czytaj więcej: Irena Kołosowska: Góry uczą dystansu do świata na dole
Projekt finansowany przez Ministerstwo Spraw Zagranicznych Rzeczpospolitej Polskiej w konkursie „Polonia i Polacy za granicą 2024 — wydarzenia i inicjatywy polonijne”. Projekt dofinansowany przez Ambasadę Rzeczypospolitej Polskiej w Wilnie.