Jak co roku w okresie przedświątecznym rozpoczęły się zakupy na wielką skalę: na świąteczny stół i te na prezenty. Półki sklepowe uginają się od wszelkiego asortymentu. Wszystkiego przesyt. Lecz ludzie i tak narzekają.
A mnie nasunęły się refleksje z przeszłości, o pierwszym Bożym Narodzeniu stanu wojennego w PRL. Było smutno, zwłaszcza po pacyfikacji Kopalni „Wujek”, zabito wówczas dziewięciu górników. Milicja i ZOMO pacyfikowały zakłady pracy, brutalnie rozganiano uliczne demonstracje. Do naszego domu nie przyszli, choć ojciec ostro działał w „Solidarności” wiejskiej. Później mieliśmy parę rewizji i próby zastraszenia. 13 grudnia 1981 r. Jaruzelski ze swoją partyjną juntą wprowadził stan wojenny, rozpoczęły się aresztowania, internowano parę tysięcy ludzi. Kraj zamarł. Złamane dziesiątki tysięcy ludzkich losów, masowa emigracja do krajów zachodnich. Zarządzono godzinę milicyjną (od 22:00 do 6:00 rano) oraz przepustki, bez których nie wolno było poruszać się poza granice swoich miast i gmin.
W tych dniach wiele karetek nie dotarło do chorych. Pozamykano kina, teatry, odwołano imprezy kulturalne i sportowe. Radioamatorom odebrano nadajniki radiowe. Jedynymi źródłami prawdziwej informacji były zagłuszane przez reżim komunistyczny audycje Radia Wolnej Europy, BBC, Głosu Ameryki. Większość produktów można było kupić tylko na podstawie kartek żywnościowych (według miesięcznych limitów). Przed sklepami całymi godzinami stały kolejki. Brakowało wszystkiego. Nad Polską zawisł mrok, Boże Narodzenie ’81 obchodziliśmy w atmosferze wszechobecnego marazmu i zwątpienia. Jednak już niedługo obudziła się w całym kraju antykomunistyczna konspiracja, pojawiły się nielegalne prasa, książki, kasety magnetofonowe z nagraniami. Przetrwaliśmy. Polska jest dzisiaj członkiem UE i NATO, możemy podróżować po całym świecie.
A na Ukrainie prawie trzy lata toczy się krwawa wojna. Ukraińscy katolicy, unici i prawosławni swoje święta Bożego Narodzenia spędzą w huku spadających rosyjskich rakiet, dronów i pocisków. Zbrodniarze wojenni z Kremla konsekwentnie niszczą infrastrukturę energetyczną i gospodarczą. W wielu miejscowościach Ukrainy energia elektryczna włączana jest na dwie, trzy godziny w ciągu doby. Szwankuje ogrzewanie domów i mieszkań. Świat patrzy na to i… apeluje o pokój, nawet za cenę ukraińskich terytoriów! Bracia Ukraińcy, trzymajcie się; oby te Święta natchnęły was nadzieją i wiarą.
Czytaj więcej: Gitanas Nausėda w Davos: „Wojna w Ukrainie zmieniła świat”
Komentarz opublikowany w wydaniu magazynowym „Kuriera Wileńskiego” Nr 48 (144) 21-27/12/2024