Więcej

    Putin boi się śmierci. Operacja „Sukcesja”

    Nie od dziś wiadomo, jak obsesyjnie o swoje życie obawia się Władimir Putin. Nawet jeśli przesadza, to w końcu umrze. Kto go zastąpi? Choć Kreml zwleka z uruchomieniem operacji „Sukcesja” (to od razu osłabi aktualnie rządzącego Putina), z grubsza wiadomo, kto jest faworytem.

    Czytaj również...

    Doniesienia o śmierci czy śmiertelnej chorobie Władimira Putina to chleb codzienny od wielu lat. Ostatnio znów podgrzany dzięki nagraniu płonącej limuzyny na ulicy w pobliży siedziby FSB. Okazało się bowiem, że stojący w ogniu niedaleko Łubianki Aurus Senat to dyżurna limuzyna floty samochodowej Kremla. Mówiąc krótko: takimi wypasionymi brykami wozi się sam Putin. Ale nie tylko on, co osłabia tezę, że to był zamach na rosyjskiego dyktatora.

    Paranoik Putin

    Nie tak dawno nawet Wołodymyr Zełenski wspomniał, że dni Putina są policzone. Przypomniano to natychmiast, gdy w ogniu stanęła limuzyna należąca do kremlowskiej floty. Od razu pojawiła się teza „zamach na Putina”. Wątpliwe. Może raczej sygnał pod adresem Putina, żeby uważał? Ale on uważa od dawna. Do tego stopnia, że oficerowie ochrony dbają, by zabierać kał i mocz swego szefa, nawet gdy jest w zagranicznej podróży. Żeby drogocenne DNA nie dostało się w ręce wroga… To szczególnie ważne, jeśli wziąć pod uwagę fakt, że w niektórych sytuacjach Putina zastępuje… sobowtór.

    Za bezpieczeństwo Putina odpowiadają setki elitarnych oficerów ochrony ze Służby Bezpieczeństwa Prezydenta (SBP) wchodzącej w skład Federalnej Służby Ochrony (FSO). Prezydentowi w podróżach zagranicznych towarzyszy w sumie 80–100 ochroniarzy. Niektórzy podróżują bezpośrednio z Putinem, inni przybywają na miejsce z wyprzedzeniem. Specjalne samochody, specjalny pociąg, specjalny śmigłowiec, a samolotowi głowy państwa towarzyszy w razie potrzeby lotnictwo bojowe. Nic dziwnego, że Putin nie ufa nikomu bardziej niż swoim ochroniarzom. Z ochrony od lat wybiera ludzi i promuje ich na ważne stanowiska. Wśród nich może być nawet jego potencjalny następca.

    Jedną z kontynuacji kariery funkcjonariusza SBP jest stanowisko adiutanta, a właściwie osobistego asystenta głowy państwa. Adiutanci są również przydzielani członkom rodziny Putina, takim jak jego najmłodsza córka Katerina Tichonowa, oraz premierowi. Dokładna liczba adiutantów nie jest znana. Adiutant nie jest jednak obowiązkowym stanowiskiem do awansu zawodowego. Ci, którzy nigdy nie zajmowali tego stanowiska, również zdołali daleko awansować. Jeden z najsłynniejszych ochroniarzy Putina, Aleksiej Diumin, jak sam mówi, nie był adiutantem, ale pracował w jednostkach terenowych i awansował na stanowisko zastępcy szefa prezydenckiego departamentu bezpieczeństwa.

    Komu Putin mógłby pozostawić w spadku fotel prezydencki? Po pierwsze, powinna to być osoba, której absolutnie ufa, ktoś, kto otrzymawszy władzę prezydencką w swoje ręce, nie zdradzi swojego dobroczyńcy. Po drugie, spadkobierca musi nabożnie wierzyć w nieomylność swojego idola i bezwarunkowo wypełniać jego wolę. Po trzecie, nie powinien należeć do starych wpływowych klanów, ponieważ może to spowodować zamieszanie. Po czwarte, powinien mieć znaczące zasługi dla Putina osobiście i dla Rosji (w rozumieniu Putina). Po piąte, spadkobierca musi być zgodny z wizerunkiem kraju, który kształtuje Putin.

    Oto następca

    Jedna osoba spełnia wszystkie te wymagania – były ochroniarz Putina Aleksiej Diumin. Przez wiele lat nie opuszczał Putina ani w dzień, ani w nocy; strzegł jego spokoju w tajdze i zapobiegał utonięciu w oceanie; wykonywał najdelikatniejsze zadania i był gotów poświęcić się dla niego. Putin ufa mu bezwarunkowo. 

    Diumin pochodzi z rodziny wojskowej, pracował w Dyrekcji Łączności Specjalnej, a następnie został przeniesiony do ochrony najwyższych urzędników i pod kierownictwem Wiktora Zołotowa, który kierował SBP przez 13 lat, chronił Putina od pierwszego dnia, kiedy został premierem w 1999 r. Z biegiem lat zakres obowiązków Diumina znacznie się rozszerzył, o czym sam mówił: „Musisz całkowicie kontrolować ogólną sytuację. Każdy poranek zaczyna się od raportu dla prezydenta na temat raportów operacyjnych. Nie tylko służby specjalne składają mu raporty, ale także trzeba mieć informacje o regionach, sytuacjach kryzysowych… Czasami trzeba było wydać instrukcje ministrowi, wyznaczyć zadanie szefowi regionu”.

    Źródło zbliżone do administracji prezydenckiej uważa, że nominacja Diumina jest testem mającym pokazać, jak gotowy jest były ochroniarz na następcę Putina. Ale Diumin nie jest jedyną osobą z SBP, która pnie się po szczeblach kariery. Wiktor Zołotow, który kierował SBP w latach 2000–2013, w 2016 r. otrzymał pod swoje dowództwo nową agencję – Rosgwardię. Dmitrij Mironow, Siergiej Morozow i Jewgienij Ziniczew byli gubernatorami obwodów jarosławskiego, astrachańskiego i kaliningradzkiego. Obecnie Mironow jest doradcą Putina i szefem prezydenckiej komisji ds. służby cywilnej; Morozow przeniósł się do Federalnej Służby Celnej; Ziniczew pracował w regionie tylko przez kilka miesięcy, kierował Ministerstwem Sytuacji Nadzwyczajnych przez trzy lata i zmarł w 2021 r.

    „Ojciec narodu”

    Jednak to Diumin był jedną z pierwszych osób, które Putin przeniósł ze służby bezpieczeństwa na wyższe stanowisko w innym departamencie. W 2014 r. Diumin został mianowany zastępcą szefa Głównego Zarządu Sztabu Generalnego (lepiej znanego jako GRU), dowodził specjalnymi siłami operacyjnymi zaangażowanymi w aneksję Krymu, został wiceministrem obrony w 2015 r. i gubernatorem regionu Tuły w 2016 r. Od 2024 r. Diumin jest doradcą prezydenta i sekretarzem Rady Państwa, organu, który został znacznie wzmocniony przez Putina w 2020 r., ale jeszcze nie stał się ważnym elementem krajobrazu politycznego.

    To Rada Państwa, zdaniem wielu ekspertów, ma się stać organem, na czele którego stanie ostatecznie Putin jako „ojciec narodu”, na stanowisku bardziej symbolicznym, gdy ktoś inny, zaufany, weźmie się za realne rządzenie. Taki jest najbardziej prawdopodobny scenariusz: niedalekiej przyszłości Rosja stanie w obliczu swoistego duumwiratu w osobie ojca narodu siedzącego na piedestale własnej wielkości i młodego „bohatera-generała” wiernie wypełniającego jego wolę. Putin i Diumin. Razem przygotują kraj do nowej wielkiej wojny. Ponieważ nie mają nic innego do zaoferowania.

    Czytaj więcej: Czego boi się Putin


    Artykuł opublikowany w wydaniu magazynowym „Kuriera Wileńskiego” Nr 14 (39) 05-11/04/2025

    Reklama na podst. ust. użytkownika.; Dzięki reklamie czytasz nas za darmo

    Afisze

    Więcej od autora

    Trump kontra narcos. Wojna w Meksyku

    Meksykańskie kartele dominują w imporcie i dystrybucji w USA kokainy, fentanylu, heroiny, marihuany i metamfetaminy. Meksykańscy dostawcy są odpowiedzialni za większość produkcji heroiny i metamfetaminy, podczas gdy kokaina jest...

    Tragedia kurska. Największy błąd wojenny Ukrainy?

    Wtargnięcie w głąb terytorium Rosji nie przyniosło Ukrainie większych korzyści. Prezydent Wołodymyr Zełenski wielokrotnie powtarzał, że celem było wykorzystanie okupowanego terytorium jako karty do przyszłej wymiany, ale teraz Kijów...

    Koniec epopei z Georgescu. Koniec kryzysu w Rumunii?

    W ten sposób prorosyjski populista, który wygrał pierwszą turę – unieważnionych ostatecznie – ubiegłorocznych wyborów w Rumunii, a teraz był zdecydowanym liderem sondaży, wypadł z gry. Ale co z...