Choć w encyklopediach figuruje jako filozof francuski, jego duchowe i kulturowe korzenie tkwią tutaj, na Litwie. Urodził się i dorastał w Kownie, w rodzinie żydowskiej, w świecie języków i tożsamości. Otoczony literaturą rosyjską, modlitwą hebrajską i brzmieniem języka jidysz, kształtował swoją wrażliwość w przestrzeni, gdzie codzienność oznaczała spotkanie z Innością. To właśnie ta wrażliwość – na obecność drugiego człowieka, na twarz, która woła o odpowiedzialność – stała się osią jego późniejszej filozofii.
Podróż ku umiłowaniu mądrości
Emmanuel Levinas przyszedł na świat 12 stycznia 1906 r., choć w oryginalnej metryce zapisano go jeszcze do poprzedniego roku 1905, wszak miejsce jego urodzenia, Kowno, pozostawało wówczas w granicach Imperium Rosyjskiego używającego kalendarza juliańskiego. Był najstarszym z trzech synów Jechiela Levina, żydowskiego księgarza.
Wybuch Wielkiej Wojny w Europie zmusił rodzinę Levinasów do wyjazdu do Charkowa, gdzie Emmanuel podjął naukę w szkole średniej. Nie było to sprawą łatwą, bo obowiązywały tam dość restrykcyjne limity przyjęć uczniów pochodzenia żydowskiego.
W 1920 r. rodzina Levinasów powróciła do Kowna, które z prowincjonalnego miasta na rubieżach Imperium Rosyjskiego stało się stolicą niepodległej Litwy. W tym też czasie Emmanuel podjął naukę w żydowskim gimnazjum, gdzie przygotowywał się do studiów zagranicznych.
W 1923 r. wstąpił na Uniwersytet w Strasburgu, by rozpocząć swoją wielką przygodę z filozofią, a spotykał ją nie tylko na zadrukowanych kartach traktatów wielkich myślicieli. Studiując pod kierunkiem Maurice’a Pradinesa, Charles’a Blondela, Maurice’a Halbwachsa czy Henriego Carterona, Levinas miał okazję dotykać tego, czym jest umiłowanie mądrości przez dyskusję z potężnymi i wrażliwymi umysłami. Tu Emmanuel Levinas poznał też Maurice’a Blanchota – późniejszego pisarza, teoretyka literatury, a także filozofa. Relacja zbudowana w trakcie studiów przerodziła się w przyjaźń, która przetrwała całe życie.
W 1928 r. Levinas udał się do Niemiec, do Fryburga Bryzgowijskiego. Była to nie tylko podróż na kolejny uniwersytet, lecz także wspinaczka na wyższe stopnie filozoficznego wtajemniczenia. Poznał Edmunda Husserla i Martina Heideggera, a w tajniki fenomenologii wprowadzał go Jean Héring. Ten naukowy wyjazd dał Levinasowi solidne podstawy do budowania własnej kariery. W 1930 r. na Uniwersytecie w Strasburgu obronił rozprawę doktorską „Teoria intuicji w fenomenologii Husserla”.
Początek lat 30. XX w. upłynął Emmanuelowi Levinasowi pod znakiem wielkich zmian w życiu osobistym. Młody filozof przyjął obywatelstwo francuskie i poślubił Raisę Levi, którą znał jeszcze z młodości. Raisa, urodzona w Łodzi, wówczas należącej do Imperium Rosyjskiego, wywodziła się z rodziny żydowskiej, kulturowo osadzonej w tradycji rosyjskiej. Ich nazwiska, Levin i Levi, nosiły w sobie echo wspólnego dziedzictwa.
Młodzi małżonkowie przenieśli się do Paryża, gdzie Emmanuel nadal zgłębiał filozofię, pracując równocześnie w Alliance Israélite Universelle (Żydowski Sojusz Wszechświatowy, AIU) – organizacji zajmującej się obroną praw religijnych i obywatelskich ludności żydowskiej, a także wspieraniem edukacji Żydów w krajach Europy, Afryki i Azji. Zaangażowanie w działalność AIU nie było dla Levinasa wyłącznie pracą, było wyrazem głęboko zakorzenionej postawy.
Już wówczas, zanim jego pisma nadały filozoficzny kształt etyce Innego, Levinas żył tą etyką. W nasiąkającej coraz bardziej nacjonalizmem Europie – w której raczkujący hitleryzm potrafił urzekać nawet niektórych intelektualistów, w tym filozofów z jego kręgu – on bronił praw tych, którzy byli spychani na margines życia społecznego. I choć historia dopiero miała się rozpędzić w kierunku tragicznego rozdziału, Levinas już wtedy wiedział, że odpowiedzialność za Innego nie zaczyna się od teorii, lecz od gestu, decyzji i działania.
Wojna zabiera i pozostawia
Prawdziwy czas próby przyszedł jesienią 1939 r. wraz z wybuchem wojny, kolejnej w życiu Levinasa. Zmobilizowany jako tłumacz podzielił los ponad miliona żołnierzy uchodzącej za potężną Armii Francuskiej, trafił do niemieckiej niewoli. Pięć lat w Stalagu XI-B w Fallingbostel, w specjalnym baraku dla żydowskich więźniów, którym zabroniono jakiejkolwiek formy kultu religijnego, odcisnęło wprawdzie swoje piętno, ale Levinas zachował życie. Również żona i dzieci uniknęli Holokaustu, ukrywane w czasie wojny z pomocą Maurice’a Blanchota w klasztorze we Francji. Rodzice i bracia pozostali na Litwie takiego szczęścia nie mieli, zostali wymordowani przez niemieckich nazistów.
Po zakończeniu wojny Levinas powrócił do Paryża, by poświęcić się całkowicie filozofii i nauczaniu. Wykładał głównie w École Normale Israélite Orientale, przygotowującej nauczycieli dla Alliance Israélite Universelle, ale także na uniwersytetach w Poitiers, Nanterre i na Sorbonie. Jego pisma z tego okresu zaczęły wyraźnie krystalizować filozofię odpowiedzialności wobec Innego, która stanie się jego znakiem rozpoznawczym.
W tych latach Levinas nie tylko interpretował myśl filozoficzną, ale sam zaczął nadawać jej nowy kierunek – etyczny, relacyjny i głęboko ludzki. W 1989 r. został uhonorowany prestiżową Nagrodą Balzana. Zmarł 25 grudnia 1995 r.
Twarz Innego zamiast lustra
W trudnych czasach, naznaczonych wojną i Holokaustem – który odcisnął szczególne piętno na Żydach – jednym z najważniejszych pytań Levinasa stało się: Jak powinniśmy się zachowywać w świecie pełnym ludzi? To pytanie leżało u fundamentu jego etyki odpowiedzialności wobec Innego.
Dziś, w epoce, w której sztuczna inteligencja coraz mocniej zaznacza swoją obecność, to samo pytanie powraca w innej tonacji: Jak powinniśmy się zachowywać wobec fenomenu, który stworzyliśmy, ale którego natury nie jesteśmy w stanie w pełni pojąć?
Sztuczna inteligencja jako wynalazek jest jednocześnie wyrazem ludzkiego geniuszu i źródłem głębokiej niepewności. Jego przyszłość to nie obszar faktów, lecz coraz bardziej spekulacji, ale pytania rodzące się z wątpliwości choćby o kwestie etyczne są realne i wymagają odpowiedzi. Czy pomóc może nam tu filozofia dialogu Emmanuela Levinasa?
Filozofia ta, zakorzeniona w fenomenologii, w rzeczywistości była jej przekroczeniem. O ile Husserl i Heidegger skupiali się na pytaniu o byt i świadomość, dla Levinasa najważniejsza była personalizacja. Człowiek miał być osobą, a nie bytem. Dlatego Levinas dopytywał: Co jeśli najważniejsze nie jest istnienie, ale drugi człowiek?
U Levinasa etyka wyprzedza ontologię. Podstawowym doświadczeniem filozoficznym nie jest kontemplacja bytu, lecz spotkanie z Innością – z twarzą drugiego człowieka. To ona staje się źródłem niepodważalnego obowiązku. Bo człowiek jest przede wszystkim odpowiedzialny. To nie wolność jest pierwsza. To nie tak, że my dzięki wolności możemy dokonywać wyborów i stajemy się osobami moralnymi. Nie! Wolność jest poprzedzona odpowiedzialnością.
Twarz Innego nie jest tylko zbiorem rysów, to objawienie, które „nakazuje”: nie zabijaj. Nie poprzez argument, ale przez samo swoje istnienie. Ta etyka nie jest symetryczna, nie opiera się na wzajemności. To ja jestem odpowiedzialny, zanim drugi cokolwiek zrobi. Levinas mówi wręcz: „Jestem odpowiedzialny za drugiego bardziej niż za siebie”. Etyka Levinasa to filozofia gestu, nie kalkulacji. Nie jest moralnością wynikającą z kontraktu, lecz z relacji. Prawdziwe człowieczeństwo zaczyna się w momencie, gdy pozwalamy, by Inny zakłócił naszą autonomię i wygodę.

| Fot. Adobe Stock
Test Levinasa w epoce maszyn
W epoce sztucznej inteligencji nie wystarczy już pytać o to, czy maszyna potrafi myśleć jak człowiek. To pytanie Alana Turinga było istotne w swoim czasie, lecz dziś nie odzwierciedla skali rzeczywistych wyzwań. Bo gdy każdy z nas przez okno czatu może zobaczyć, że sztuczna inteligencja potrafi rozmawiać, tworzyć, doradzać, a czasem – dzięki doskonałej symulacji empatii – nawet współbrzmieć z ludzką wrażliwością, pojawia się nowe pytanie: Jak my, ludzie, mamy zachować się wobec Innego, który nie ma twarzy? To pytanie uruchamia właśnie to, co można nazwać testem Levinasa.
Nie chodzi już bowiem o to, czy sztuczna inteligencja jest świadoma, ale o to, czy człowiek, w kontakcie z nią, zachowuje swoją własną świadomość i odpowiedzialność. Czy nie przestaje być człowiekiem, ulegając iluzji spotkania z bytem, który nie cierpi, nie kocha, nie umiera? Paradoks relacji ze sztuczną inteligencją polega na tym, że może ona przypominać twarz Innego, choć w rzeczywistości jest tylko lustrem. A jednak to właśnie w tym lustrze człowiek może ujrzeć samego siebie i zadać pytanie o etykę, która go obowiązuje.
I tu jawi nam się paradoks człowieka w epoce sztucznej inteligencji. Maszyna nie przestanie być maszyną tylko dlatego, że oszukała człowieka. Dlatego ważne, by człowiek pozostał sobą, by nie zaczął oszukiwać siebie i innych. Największym wyzwaniem dla ludzkości w kontakcie ze sztuczną inteligencją nie jest to, że sztuczna inteligencja może doskonale udawać człowieka – inteligencję, świadomość. Największym problemem jest to, że człowiek zapomni, kim jest i przestanie być człowiekiem.
To nie sztuczna inteligencja przekroczy granicę człowieczeństwa, to człowiek może się go wyrzec: zafascynowany, zmęczony, oczarowany. To nie test Turinga jest dziś najważniejszy. Trzeba zwrócić się ku testowi Levinasa – testowi obecności, odpowiedzialności, pamięci o sobie. Bo to nie sztuczna inteligencja ma być moralna – to człowiek ma nie utracić zdolności do bycia moralnym.
Czytaj więcej: Sztuczna inteligencja. Czy jest się czego bać?
Dr Patryk Kuzior
Autor jest doktorem nauk prawnych, adiunktem w Akademii WSB w Dąbrowie Górniczej, wieloletnim pracownikiem administracji rządowej i samorządowej w Polsce. W 2012 r. uhonorowany Medalem Komisji Edukacji Narodowej, przyznawanym przez ministra edukacji RP, za wkład w rozwój oraz prawidłowe stosowanie prawa oświatowego.
Artykuł opublikowany w wydaniu magazynowym „Kuriera Wileńskiego” Nr 18 (49) 03-09/05/2025