Tym symbolicznym dźwiękiem szkoła mówi „do widzenia”, ale matura – „dzień dobry”. Czas więc na ostatnią prostą. Jak ją pokonać, by nie wpaść w panikę, nie zasnąć nad notatkami i nie doprowadzić domowników do szaleństwa?
Maturzysto, to jeszcze nie meta, ale widzisz już stadion
Do mety zostało niewiele. Po miesiącach (a może i latach) przygotowań, klasówek, korepetycji i stresu zbliżasz się do tego momentu, który przez cały czas był jak horyzont – nieuchwytny, ale nieuchronny. Teraz już go widzisz. To matura.
Ale uwaga, to jeszcze nie czas, by rzucać wszystko i marzyć o wakacjach. I jednocześnie – to nie jest już ten moment, w którym powinieneś próbować nadrobić wszystko, czego nie udało się przyswoić przez ostatnie 12 lat. Na to był czas wcześniej. Teraz warto postawić na mądre strategie, nie desperację.
Zamiast zakopywać się w notatkach i przekopywać wszystkie rozdziały podręczników, skup się na tym, co najważniejsze. Nie wszystko jest tak samo istotne – naucz się odróżniać rzeczy kluczowe od pobocznych i skoncentruj uwagę na tych zagadnieniach, które naprawdę mają szansę się pojawić. Powtórki powinny być konkretne, tematyczne, uporządkowane. Dobrze jest rozwiązywać przykładowe arkusze z poprzednich lat; matura, choć różnorodna, ma swoje schematy i powtarzające się układy zadań. Praktyka to najlepszy sposób na oswojenie egzaminacyjnej formy.
Uczenie się powinno być aktywne. Przepisanie notatek może uspokoić sumienie, ale nie zawsze mózg. Warto więc tworzyć mapy myśli, robić fiszki, głośno tłumaczyć temat, jakbyś był własnym korepetytorem – a jeśli nie masz słuchacza, może być nawet kot albo lusterko. Zaskakująco skuteczne! Dobrze działa także nauka „na głos” – wyjaśniając coś samemu sobie, szybciej orientujesz się, czego jeszcze nie rozumiesz.
Nie zapominaj o rutynie, regularny rytm dnia pomoże ci utrzymać koncentrację. Staraj się wstawać o tej samej porze, jeść pełnowartościowe posiłki i robić zaplanowane przerwy. Twój mózg nie jest robotem – potrzebuje odpoczynku, snu i wody. Tak, brzmi to jak banał, ale przemęczony i niedotleniony organizm nie zapamięta nawet daty swojego urodzenia, nie mówiąc o bitwie pod Grunwaldem czy strukturze komórki roślinnej.
Na koniec – odetnij się od internetowych proroków katastrofy. Nie wierz we wszystkie dramatyczne komentarze typu: „Ta matura będzie najtrudniejsza w historii”. To coroczna mantra zestresowanych absolwentów i nic więcej. Zamiast tego – zaufaj sobie. Jesteś o krok od osiągnięcia czegoś naprawdę ważnego. Nie musisz być idealny. Wystarczy, że będziesz gotowy – wystarczająco dobrze.
Rodzicu, nie pytaj co pięć minut: „Uczyłeś się już dziś?”
Twoja rola jest teraz mniej dydaktyczna, a bardziej psychologiczno-logistyczna. Maturzysta raczej nie potrzebuje teraz dodatkowych napięć. Zamiast kontrolować – wspieraj. Zamiast poganiać – przypominaj, że wierzysz. Zamiast pytać: „Czy wszystko gotowe?” – zapytaj, czy może herbaty.
W domu warto zadbać o atmosferę – taką, która sprzyja koncentracji i nie podsyca napięcia. Cisza, porządek i zrozumienie mogą zdziałać więcej niż setka motywacyjnych cytatów z internetu. W sytuacjach stresowych to właśnie spokojna obecność drugiego człowieka daje poczucie bezpieczeństwa.
Jeśli chcesz zapytać o przygotowania, zrób to delikatnie – zaproponuj herbatę, zapytaj, czy czegoś nie potrzeba, ale bez presji i oceniania. Sam fakt, że jesteś obok, że nie musisz wszystkiego wiedzieć i rozumieć, ale chcesz wspierać, ma ogromną wartość.
Warto też od czasu do czasu przypomnieć, że wynik matury nie określa wartości człowieka. Egzamin to moment w czasie, nie definicja przyszłości. Przypominaj dziecku, że niezależnie od liczby punktów jesteś z niego dumny czy dumna – bo dojście do tego miejsca to już ogromne osiągnięcie. Warto słuchać – nie po to, by udzielić szybkiej rady, ale po to, by naprawdę usłyszeć, co się dzieje w głowie młodego człowieka. Czasem wystarczy krótkie: „Widzę, że się stresujesz. Jestem tutaj, jeśli chcesz pogadać”.
W dniu egzaminu możesz być tym cichym bohaterem poranka: przygotować dobre śniadanie, przypomnieć, by spakować dokument tożsamości, długopisy, zegarek, wodę. Te detale, pozornie nieważne, mogą zadecydować o komforcie na sali egzaminacyjnej. Kanapki naprawdę mają magiczną moc – nie tylko odżywczą, lecz także emocjonalną. Symbolizują troskę, ciepło i obecność. Dziecko, które czuje, że ma w tobie oparcie, wejdzie do sali egzaminacyjnej nie tylko z długopisem, ale z poczuciem, że cokolwiek się wydarzy – nie jest samo. A to naprawdę wiele.
Nauczycielu, kończysz nie tylko program, ale i relację
Czerwiec i część lipca to w szkolnym kalendarzu wyjątkowy czas – nie tylko ze względu na zbliżające się egzaminy, lecz także dlatego, że domykają się pewne cykle. Dla nauczyciela to moment szczególnej refleksji: czego udało się nauczyć, czego może nie, kogo zainspirować, a komu chociaż nie obrzydzić przedmiotu.
Ostatnie lekcje to czas nie na kolejne klasówki, a na powtórki „z głową”, pytania otwarte, rozmowy i… zapewnienia, że będzie dobrze.
To moment, w którym warto przypomnieć uczniom, że wiedzą więcej, niż im się wydaje. Przekazać kilka praktycznych strategii – jak radzić sobie z czasem na egzaminie, od czego zacząć arkusz, jak podejść do zadań, których na pierwszy rzut oka się nie pamięta. Ale przede wszystkim to czas, by dodać otuchy. Powiedzieć im, że nie muszą być perfekcyjni. Że wystarczy dobrze. Że stres nie świadczy o braku przygotowania, lecz o tym, że im zależy.
Gesty nauczyciela w ostatnich dniach przed maturą zostają w pamięci na długo. Ciepłe słowo, spokojne spojrzenie, życzliwy uśmiech – to często więcej niż niejedna rada metodyczna. Nawet krótka wiadomość wysłana przed egzaminem może mieć wielką moc. Pokazuje, że relacja nie kończy się wraz z dzwonkiem. Że ktoś, kto ich uczył, nadal trzyma za nich kciuki.
A na końcowej konsultacji – uśmiechnij się. Powiedz: „Gratuluję”. Przeszliście razem kawał drogi. I choć każdy teraz pójdzie w swoją stronę, to coś ważnego zostaje – wspomnienie, doświadczenie, relacja. A to – jak wiadomo – nie podlega ocenie procentowej.
Egzamin dojrzałości ma swoją powagę, ale nie powinien odbierać snu, sensu życia i poczucia wartości. To tylko jeden z etapów – ważny, ale nie decydujący o całym przyszłym losie. Jak pisał Antoine de Saint-Exupéry: „Dobrze widzi się tylko sercem. Najważniejsze jest niewidoczne dla oczu”. A tego na żadnym arkuszu egzaminacyjnym nie zmierzą.
Powodzenia, maturzyści! Niech moc będzie z wami! Połamania piór!
Czytaj więcej: Matura to bzdura? Coraz bardziej
Artykuł opublikowany w wydaniu magazynowym „Kuriera Wileńskiego” Nr 22 (61) 31/05-06/06/2025