Jarosław Tomczyk: Jan Karski, Sprawiedliwy wśród Narodów Świata to postać powszechnie rozpoznawalna. Wiemy, że jako emisariusz alarmował możnych tego świata o Holokauście. Ale tak naprawdę nie wiemy chyba wiele więcej. O jego pochodzeniu, osobowości w zasadzie nic.
Ula Ryciak: Okazuje się, że Karski, który heroicznie upominał się o los Żydów w czasie wojny, jest słabo znany wśród młodych ludzi. Urodził się w wielokulturowej Łodzi w 1914 r. Na jego dzieciństwo, naznaczone wczesną śmiercią ojca, który był alkoholikiem, wpłynęła przede wszystkim silna osobowość matki. Walentyna Kozielewska była zubożałą szlachcianką, bardzo wcześnie zaszczepiła u Jana swoje marzenie, by został dyplomatą. Jan, najmłodszy z ośmiorga dzieci, szybko ujawnił predyspozycję do tego, by to marzenie ziścić. Świetnie się uczył, był elokwentny, sumienny i bardzo zdyscyplinowany. Jego ambicje były równoważone skromnością, odebrał bardzo katolickie wychowanie. Dzięki starszemu o 17 lat bratu, który robił karierę w policji, jeszcze będąc na studiach, mógł wjeżdżać na praktyki dyplomatyczne m.in. do Genewy, a tuż po studiach do Londynu. Także dzięki bratu zaczął podczas okupacji działać w polskim podziemiu.
Aby poinformować władze emigracyjne o sytuacji w kraju, przygotował raport, który przeszedł do historii jako „Raport Karskiego”. Częścią tego raportu stała się relacja na temat sytuacji Żydów. By dać wiarygodne świadectwo, na prośbę żydowskich działaczy wszedł do warszawskiego getta, a potem do obozu przejściowego w Izbicy. Na podstawie tego raportu ambasador Polski Edward Raczyński rozesłał alarmującą notę o sytuacji Żydów, ale świat zachodniej dyplomacji milczał. Karski zaczął pukać do drzwi najważniejszych ludzi w Anglii, a potem w Stanach Zjednoczonych. Dotarł ze swoim raportem do Roosevelta, ale nawet amerykański prezydent nie dał znaczenia temu, co mówi, nie zareagował.
Poli Nireńskiej chyba w ogóle nie znamy. Kim była?
Urodziła się w dobrze sytuowanej żydowskiej rodzinie w Warszawie. Jej ojciec, Mordechaj Nirenstein, produkował jedwabne krawaty. Nie była to rodzina religijna, ale konserwatywna. Pola od najwcześniejszych lat była bardzo świadoma tego, że chce być tancerką, i wbrew rodzicom zaczęła chodzić do szkoły tańca awangardowego. Była wspaniała w swojej determinacji i odwadze, by robić to, co kocha. Taniec był jej pasją, ale także formą emancypacji, pozwolił jej wyzwolić się z gorsetu społecznego. Początek jej kariery przypada na fatalny dla Europy czas rodzącego się faszyzmu.
Antysemityzm, który sprawia, że ucieka z Polski, dopada ją zarówno w szkole tańca w Dreźnie, jak i później, w Wiedniu czy podporządkowanej Mussoliniemu Florencji. Nireńska ma w sobie niewiarygodny zapał do tego, by wciąż zaczynać od nowa, jest głodna życia, bardzo wszechstronna i otwarta. Interesuje się kulturą Dalekiego Wschodu, praktykuje medytację, pochłania literaturę. Kiedy po wojnie opuszcza Londyn i przypływa do Nowego Jorku, jest już dojrzałą kobietą, a mimo to zapisuje się na kolejne lekcje, gdy odkrywa, że jej poetyka i styl nie rezonują z nurtem tańca, który rozwija się w tym czasie za oceanem. Jest fascynująca w swojej sile i niezłomności.

| Fot. mat.pras.
Dwoje bohaterów Pani najnowszej książki spotyka się po raz pierwszy w latach 30. ub.w. Łuk amora od razu trafia celnie?
Kiedy spotykają się po raz pierwszy, jeszcze w londyńskiej ambasadzie, jest rok 1937. Są młodzi, niewinni, pełni marzeń i ambicji, nie przeczuwają wiszącej nad światem katastrofy. Karski jest zafascynowany Polą, jej ekspresją, urodą, temperamentem. Pola zwraca uwagę na jego charme i elegancję, ale jeszcze wtedy nie nadaje temu większego znaczenia.
Ponownie spotykają się po prawie 30 latach. W jakich okolicznościach?
Karski dowiaduje się od polskich znajomych, że Pola jest w Waszyngtonie, idzie na jej występ. Zostawia kwiaty i bilecik. Jest pod wielkim wrażeniem, nie czeka, aż odpisze, po kilku dniach zjawia się znowu, żeby zaprosić ją na kolację.
Miłość wybucha od razu czy rodzi się wolno?
Alchemia uczuć bywa trudna do zbadania, gdy nie jest się bezpośrednim świadkiem zdarzeń. Wydaje mi się, że w Karskim dość gwałtownie ożywia się dawna fascynacja Polą. W jej przypadku raczej jest to urzeczenie jego wylewnością i zaangażowaniem, które stopniowo przeradza się w uczucie.
Zawierają związek małżeński jako ludzie dojrzali. Jan ma 50 lat, Pola jest o cztery starsza. Byli wcześniej w jakichś związkach?
Tak, Jan jest po rozwodzie z córką wenezuelskiego dyplomaty, Pola ma za sobą małżeństwo z angielskim arystokratą. Zresztą w chwili, gdy się spotykają, formalnie jest jeszcze żoną człowieka, którego poślubiła w Ameryce, by móc otrzymać prawo pobytu.
To dla Jana Pola zmienia wyznanie?
Pola przyjmuje katolicki chrzest, by móc wziąć z Karskim ślub kościelny. Dla niego to ważne, po pierwsze dlatego, że jest katolikiem, po drugie, jest wykładowcą na katolickim uniwersytecie w Waszyngtonie i zależy mu na reputacji.
W latach 60. są już zupełnie innymi ludźmi. Każdy z nich niesie z sobą olbrzymi bagaż doświadczeń.
Obydwoje są naznaczeni doświadczeniem straty, z tym że Nireńska utraciła znaczną część rodziny w Holokauście, a Karski utracił wiarę w mężów stanu, w pewien porządek świata, z którego wyrastał jego system wartości, marzenia, ambicje. Łączy ich to, że obydwoje utracili poczucie przynależności do kraju i obydwoje nie przeżyli żałoby po tym, co utracone.

| Fot. Czesław Czapliński, domena publiczna
Przyjmują zasadę, żeby o przeszłości milczeć. Chcą zapomnieć, ale chyba im bardziej chcą, tym bardziej im się nie udaje?
Milczenie to brzytwa, której chwycili się nie tylko Karski i Nireńska, ale całe zastępy ocalonych z Zagłady ludzi, którzy bali się utonięcia w bólu wspomnień. Przemilczana przeszłość jednak nie odchodzi, domaga się opowieści, zamrożone uczucia potrzebują się uwolnić. W przypadku moich bohaterów ta strategia przetrwania na dłuższą metę okazuje się nieskuteczna.
W pewnym momencie, w latach 70., Jan przełamuje tę zasadę, decyduje się opowiedzieć o swoich doświadczeniach w filmie. Jak reaguje żona?
Moment, w którym reżyser filmu dokumentalnego o Shoah Claude Lanzmann przyjeżdża do Waszyngtonu, by nagrać rozmowę z Karskim, to moment złamania danej sobie nawzajem obietnicy. Pola jest wściekła i zrozpaczona. Czuje, że nie będzie już odwrotu – i nie myli się. Tej lawiny nie da się powstrzymać. Karski zaczyna publicznie opowiadać o tym, czego doświadczył jako świadek Zagłady.
W końcu Nireńska też jakoś się otwiera…
Najpierw przeżywa rozpad po tym, jak słyszy przemawiającego na konferencji Jana, który opowiada o jej rodzinie, która zginęła w Holokauście. Po wielu tygodniach depresji konfrontuje się z tym, co powraca. Zaczyna przygotowywać spektakl inspirowany Holokaustem.
Jakim mężem był Jan, jaką żoną – Pola?
Nawet z pozycji empatycznego obserwatora niełatwo byłoby to opisać. Bo Karski bardzo chronił swoją prywatność i niechętnie ujawniał szczegóły z małżeńskiego życia. Myślę, że było to spotkanie dwóch silnych osobowości. Bywało burzliwie, ale obydwoje bardzo siebie nawzajem potrzebowali.
Pogłębiająca się choroba depresyjna Poli musi rzutować na ich związek. Jak zachowuje się w jej obliczu Karski?
Na pewno ważną rolę odgrywał fakt, że opiekuńczy i pragmatyczny Jan bał się o Polę. Im bardziej ten lęk się nasilał, tym bardziej próbował kontrolować jej życie. Była to wyboista miłość, ale pełna wzajemnej troski.
Nireńska w wieku 82 lat odbiera sobie życie…
Karski czuł się winny tej śmierci, choć raczej nie mógł jej zapobiec.

| Fot. Zygmunt Szajer, Narodowe Archiwum Cyfrowe
Gromadzenie materiałów do historii tych dwojga było chyba nadzwyczaj trudne. Karski był przecież z racji swoich misji człowiekiem szalenie dyskretnym. Jak Pani sobie radziła, ile lat pracowała Pani nad tą książką?
Zbierałam materiały około dziesięciu lat. Na pewno pomocne było to, że miałam już przetarte szlaki, np. w Ameryce, bo poznałam wiele osób, które znały Nireńską i Karskiego, gdy pracowałam wcześniej nad książką o Rubinsteinach. W przypadku Nireńskiej ułatwieniem było też to, że znałam międzynarodowe środowisko taneczne, bo przez wiele lat pasjonowałam się różnymi nurtami tańca współczesnego. Pewną trudnością okazało się przebijanie przez warstwę przymiotników, które przylgnęły do Karskiego w oficjalnej narracji. To, że był odważny, skromny, heroiczny. Odkrycie, że był człowiekiem, który nie radził sobie często z lękiem, że wybuchał, bywał uparty, dotarcie do jego bardziej złożonej natury – zajęło dużo czasu. Zależało mi na tym, że pokazać też tę jego bardziej kruchą część osobowości, żeby był to portret scalony.
Czy przypadkiem nie znajdziemy w historii Jana i Poli jakiegoś wątku wileńskiego?
Nigdy razem nie wyruszyli w tę stronę, ale chyba są obecni w świadomości ludzi na Wileńszczyźnie. Poznałam kilka osób z Wilna, które opowiadały mi z przejęciem, że były dziesięć lat temu na wileńskiej wystawie dedykowanej Karskiemu. Mam nadzieję, że moja książka ożywi Karskiego i Nireńską, także na wileńskiej ziemi. Bardzo dziś wszyscy potrzebujemy odważnych bohaterów, którzy wierzyli w swoje marzenia i byli gotowi dla nich ryzykować.
Ula Ryciak – pisarka, scenarzystka i dramaturżka. Laureatka Nagrody Literackiej Gryfia i Nagrody Magellana. Jej debiutancka książka o samotnej podróży przez Amerykę Łacińską znalazła się w finale Nagrody Kościelskich. Autorka kilkudziesięciu reportaży z pięciu kontynentów oraz bestsellerowych biografii, m.in.: „Potargana w miłości. O Agnieszce Osieckiej” (2015), „Nela i Artur. Koncert intymny Rubinsteinów” (2018), „Poławiaczki Pereł. Opowieść o pierwszych Polkach, które wyruszyły w świat” (2020), „Niemoralna. Kalina” (2021) oraz „Światłoczuła. Kadry z życia Zofii Chomętowskiej” (2023). W tym roku nakładem Wydawnictwa Literackiego ukazała się jej najnowsza książka „Rozbici. Niereńska i Karski”.
Czytaj więcej: Międzynarodowy Dzień Pamięci Ofiar Holokaustu
Wywiad opublikowany w wydaniu magazynowym „Kuriera Wileńskiego” Nr 23 (64) 07-13/06/2025