Niektórych zdziwiła reakcja kremlinów na decyzję szczytu NATO o zwiększeniu finansowania obrony do 5 proc. PKB. Putin w odpowiedzi na to zapowiedział zmniejszenie wydatków na wojnę, podkreślając, że obecny poziom nakładów mocno obciąża budżet państwa. Widać było przy tym, że jest poddenerwowany, co być nie powinno, wojnę przecież wygrywają (jak im się wydaje).
Szczyt NATO przemówił jedynym językiem, który jest rozumiany w gabinetach przy mauzoleum Lenina. Jest to język siły. Faktycznie został ogłoszony nowy wyścig zbrojeń, a podobny był w czasach zimnej wojny, która, jak wiadomo, zakończyła się rozpadem ZSRS. Wówczas na zbrojenia entuzjastycznie budujące komunizm imperium wydawało od 10 do 20 proc. PKB, problem co prawda w tym, że i dzisiaj nikt nie potrafi określić, jaki ten PKB w istocie był, bowiem sowiecka statystyka nie uwzględniała sektora niepaństwowego. Rosja w roku ubiegłym wydała oficjalnie na wojnę 7 proc. PKB, jakby więcej, niż planuje NATO, ale sedno leży w wielkości gospodarek.
Dla utrudnienia dla nas spójrzmy na NATO bez USA (razem z USA nie ma co w ogóle porównywać). W 2023 r. PKB Rosji wyniósł ok. 1,86 bln dolarów, podczas gdy łączny PKB europejskich państw NATO szacowany jest na ponad 20 bln dolarów. Oznacza to, że PKB Rosji stanowi jedynie ok. 9 proc. łącznego PKB Europy (podkreślam – bez USA!). To i wydatki na obronę państw europejskich przy mniejszym procencie od PKB będą osiem razy większe niż rosyjskie. Nawet przy uwzględnieniu różnic w cenie rosyjskiego i zachodniego sprzętu wojskowego technicznej przewagi Rosja mieć nie będzie. Próba dotrzymania kroku pogorszy poziom życia obywateli, a to też było w swoim czasie jednym z czynników rozpadu ZSRS.
Jest jeszcze kilka niemiłych wiadomości dla kremlowskich orków. W wymiarze strategicznym Rosja została jednoznacznie uznana za długofalowe zagrożenie dla cywilizacji Zachodu, co zmieni wiele. Zachód, postrzegany przez Rosję jako koloidalny roztwór „liberastów i narkomanów”, potrafił się skonsolidować i zacząć ruch w kierunku odbudowywania siły militarnej. Nie wiadomo, czy do tego dojdzie w pełnym wymiarze, ale proces się zaczął. I jeszcze: nie było skandali, Trump się nie wyłamał, NATO chować zdecydowanie za wcześnie, wręcz przeciwnie, sojusz stanął przed perspektywą nowego początku.
Reakcja Putina jest więc wyjątkowo zrozumiała – za wszelką cenę chce uniknąć nowej rzeczywistości (którą sam sprowokował), bo archaiczny system państwa rosyjskiego może tego nie wytrzymać.
Czytaj więcej: Szczyt Bukaresztański w Wilnie: ambitny cel 5 proc. PKB na obronność i wsparcie dla Ukrainy
Komentarz opublikowany w wydaniu magazynowym „Kuriera Wileńskiego” Nr 27 (75) 05-11/07/2025