Więcej

    „My nie przyjezdni, życie oddaliśmy Litwie”. W 81. rocznicę „Ostrej Bramy” wspominamy jej bohaterów

    Synowie ziemi wileńskiej walczyli o Wilno, by powitać Sowietów jako gospodarze. Nie było defilady – były aresztowania. Nie było uścisków – były wywózki.

    Czytaj również...

    Celem operacji „Ostra Brama” było samodzielne wyzwolenie Wilna z rąk niemieckich, zanim do miasta wkroczą oddziały Armii Czerwonej. Plan zakładał, że po zdobyciu miasta oddziały Armii Krajowej ujawnią się przed dowództwem frontu sowieckiego i zostaną wcielone do nowej armii polskiej, podporządkowanej Naczelnemu Wodzowi w Londynie.

    Dopuszczane było taktyczne podporządkowanie się Armii Czerwonej, strategiczne i polityczne jednak właśnie władzom RP na uchodźstwie. Po odbiciu Wilna akowcy byli gotowi nawet iść razem na Berlin, byle pod polskimi oficerami. To było dla Rosjan nie do przyjęcia.

    Początek operacji

    Rozkaz rozpoczęcia operacji podpisał 26 czerwca 1944 r. ppłk Aleksander Krzyżanowski „Wilk”, dowódca Okręgu Wileńskiego Armii Krajowej. W działania miały zostać zaangażowane oddziały zarówno z Wileńszczyzny, jak i Nowogródczyzny. Planowano atak z pięciu kierunków, by szybko i skutecznie zdobyć miasto, zanim Niemcy zdążą je wzmocnić, a Sowieci wkroczą od wschodu.

    Natarcie zaplanowano pierwotnie na wieczór 7 lipca, ale z uwagi na szybkie zbliżanie się Armii Czerwonej akcję przyspieszono o dobę. To wywołało chaos organizacyjny. Do ataku nocnego przystąpiły jedynie dwa ugrupowania – zgrupowanie mjr. Antoniego Olechnowicza „Pohoreckiego” oraz mjr. Czesława Dębickiego „Jaremy”. Inne nie zdążyły dotrzeć na pozycje.

    „Operacja, która rozpoczęła się o wschodzie słońca, była przyśpieszona, więc nawet można powiedzieć – zorganizowana niedokładnie. Trzeba było jednak zdążyć przed wojskiem radzieckim, żeby uwolnić miasto własnymi siłami. Miał to być dowód na to, że Wilno jest polskie” – wspominał w rozmowie z „Kurierem Wileńskim” Wacław Pacyno, prezes wileńskiego Klubu Kombatantów AK.

    Polski dziennik wielokrotnie dokumentował wspomnienia akowców przed ich odejściem na wieczną wartę – a w latach 90. i na początku XXI w. historycy litewscy nie byli specjalnie zainteresowani poznawaniem polskiego podziemia na wileńskiej ziemi. Rosyjska polityka informacyjna skutecznie zatruła relacje obu narodów na dekady.

    Druga faza walk. Zdrada Sowietów

    7 lipca rozpoczęła się druga faza walk; tym razem wspólnie z Armią Czerwoną. Wspólne działania doprowadziły do wyparcia Niemców. 13 lipca Wilno zostało ostatecznie zdobyte. Polskie oddziały, choć formalnie walczące ramię w ramię z Sowietami, zostały potraktowane nie jako sojusznik, ale jako przeszkoda. Polska flaga z baszty Giedymina zniknęła szybko – zastąpiła ją czerwona.

    Niemal natychmiast po wyzwoleniu Wilna rozpoczęła się operacja rozbrajania żołnierzy AK. Już 12 lipca władze sowieckie zakazały polskim oddziałom poruszania się po mieście. Nie tylko nie zezwolono na defiladę, ale nawet na swobodne przemieszczanie się poszczególnych żołnierzy. Coraz częstsze były przypadki rozbrajania i zatrzymywania akowców.

    Polska flaga zawieszona przez żołnierzy AK na baszcie Giedymina została ściągnięta. 15 lipca na murach pojawiły się plakaty informujące o przymusowym poborze do Armii Czerwonej, co było sygnałem ostatecznego odebrania Wileńszczyzny przez Sowietów. W ciągu kilku dni zatrzymano i rozbrojono tysiące żołnierzy AK. Wielu zostało zesłanych do Kaługi, gdzie zmuszano ich do pracy w lasach. Inni trafili do łagrów.

    „Armia Radziecka na początku oddziałów AK nie traktowała wrogo. Co tam mówić, z żołnierzami radzieckimi nawet całowaliśmy się, była całkowita przyjaźń. Te dobre stosunki skończyły się jednak dość szybko. Chociaż na prawobrzeżnym brzegu Wilna przez kilka godzin powiewał polski sztandar, później przyszli Sowieci i zawiesili swój – czerwony. A potem przyszedł rozkaz, żeby rozbroić AK. Rozpoczęto masowe internowania żołnierzy polskich. Smutne to, bo nawet chcieliśmy na front razem iść, tyle że pod dowództwem oficerów polskich. Związek Radziecki nie zgodził się na to – mogliśmy służyć jedynie pod komendą sowieckich oficerów” – mówił Wacław Pacyno w rozmowie z „Kurierem Wileńskim” w 2008 r.

    Za Sowietów było gorzej

    Po wojnie akowcy wcale nie poczuli, że „za Sowietów było lepiej” – jak padało wielokrotnie w stwierdzeniu nieustannie przywoływanym to przez pożytecznych idiotów, to przez samych propagandzistów. Jakiekolwiek uroczystości na Rossie nie wchodziły w grę – trzeba było się cieszyć, że w ogóle nekropolia nie została zrównana z ziemią (to był cud!), chociaż była zapuszczona. Sowieckie władze jednak nie dawały akowcom spokoju.

    „Po skończonej wojnie nie opuściliśmy swej ukochanej Wileńszczyzny, pomimo że byliśmy stale prześladowani przez władze sowieckie” – czytamy w oświadczeniu Klubu Żołnierzy Armii Krajowej z marca 1994 r. „Przeżyliśmy i przepracowaliśmy całe swe życie w swych rodzinnych stronach. Nie jesteśmy przyjezdni, a całe swe życie oddaliśmy uczciwej pracy dla dobra Litwy. Pracowaliśmy ramię w ramię z Litwinami, nie obrażaliśmy jedni drugich, nie było nieporozumień na tle narodowościowym” – dowiadujemy się.

    W oświadczeniu tym kombatanci domagali się rejestracji organizacji kombatanckiej. Niestety, tutaj Litwa, mimo upadku ZSRS, pozostała podejrzliwa i procedury udało się uruchomić dopiero w 2004 r., gdy doszło do pojednania akowców z żołnierzami Povilasa Plechavičiusa, tzw. Litewskim Korpusem Lokalnym. Do tego czasu, w latach 1990–2003, Litwa 11 razy odmawiała rejestracji organizacji kombatantów AK i zgodziła się tylko na rejestrację bez „AK” w nazwie.

    WIĘCEJ NIŻEJ | Reklama na podst. ust. użytkownika.; Dzięki reklamie czytasz nas za darmo

    Wizerunek Armii Krajowej jako agresora został wykreowany przez sowiecką propagandę powojenną. Ze strony Sowietów było to zrobione sprawnie – zatrute relacje długo przeszkadzały Litwinom i Polakom pojednać się, a niektóre niesnaski psują relacje do dzisiaj.

    „Nie walczyliśmy przeciwko Litwie. Walczyliśmy z niemieckim okupantem i jego kolaborantami. Kolaborant współpracujący z Niemcami był nie mniejszym wrogiem” – zapisali w 1994 r. członkowie Klubu AK w apelu do władz Litwy.

    Symbolika operacji dzisiaj

    Operacja „Ostra Brama” kosztowała życie ok. 500 żołnierzy Armii Krajowej. Ponad 1000 zostało rannych. Pozostaje symbolem tragicznego zrywu o polskie Wilno, który zakończył się zdradą i represjami.

    „Nie miejmy w naszych sercach zła niepotrzebnego, nie dającego nikomu żadnej korzyści, a będziemy żyli po bratersku i budowali naszą Ojczyznę – Litwę (…) Niech u schyłku życia błyśnie nam promyk wolności i zrozumienia” – prosili w liście do władz litewskich członkowie Klubu AK w 1994 r. Promyka wolności i zrozumienia duża część kombatantów już nie doczekała.

    Pojednanie pod egidą prezydenta Litwy Valdasa Adamkusa, podpisane pomiędzy Armią Krajową a Litewskim Korpusem Lokalnym, nastąpiło w 2004 r. Byli żołnierze i bojownicy o wolność wspólnie modlili się w Dubinkach i Glinciszkach. W zeszłym roku ukazał się film „Rok 1944. Misja generała”, w którym głosu udzielono ostatniemu świadkowi operacji, Stanisławowi Poźniakowi. Mówiono też o Dubinkach i Glinciszkach, co dotychczas było raczej niespotykane.

    WIĘCEJ NIŻEJ | Reklama na podst. ust. użytkownika.; Dzięki reklamie czytasz nas za darmo

    Czytaj więcej: 80. rocznica operacji „Ostra Brama” na wileńskiej Rossie


    Artykuł opublikowany w wydaniu magazynowym „Kuriera Wileńskiego” Nr 27 (75) 05-11/07/2025

    Reklama na podst. ust. użytkownika.; Dzięki reklamie czytasz nas za darmo

    Afisze

    Więcej od autora

    Dzień Państwa na Litwie. Steinmeier: „Nasi żołnierze potwierdzają naszą obietnicę”

    „Niemiecka brygada jest najbardziej widocznym znakiem naszej wspólnoty, to wzorcowy projekt przełomowy dla naszych czasów. Nasi żołnierze tutaj, na Litwie, potwierdzają obietnicę naszego Sojuszu, a to oznacza: wasze bezpieczeństwo...

    14 wileńskich słów wciąż używanych, ale których młodzież może już nie znać

    1. Babiniec Chociaż wiele słowników może klasyfikować „babiniec” jako słowo staropolskie, to faktycznie w Polsce jest dziś już nieużywane. Z kolei na Litwie można to słowo jeszcze wśród Polaków spotkać....

    Ważą się losy dofinansowań na mieszkanie dla młodych rodzin

    W środę rząd poparł wniosek Ministerstwa Opieki Socjalnej i Pracy (SADM), który zostanie przedstawiony Sejmowi. Jeśli parlament zgodzi się, od przyszłego roku państwo ma pokrywać większe części mieszkaniowego kredytu na...