W trakcie konferencji prasowej po zakończeniu rozmów prezydent USA podkreślił, że spotkanie było „bardzo produktywne”, ale przyznał, że „pozostało jeszcze kilka ważnych punktów, których nie uzgodniliśmy do końca”. Z kolei Putin, opuszczając miejsce szczytu, zasugerował, że kolejne spotkanie mogłoby się odbyć w Moskwie. Trump, zaskoczony, odpowiedział, że to „interesująca” i „możliwa do zrealizowania” propozycja. Jak zauważył „Politico”, ton całej wizyty przypominał „grę starych dobrych kumpli” — obaj przywódcy wymieniali uśmiechy, gesty sympatii i rozmawiali swobodnie, łamiąc przy tym niepisane zasady protokołu dyplomatycznego.
Komentarze mediów
Spotkanie na Alasce nie zakończyło się ani zawarciem porozumienia pokojowego, ani nawet ogłoszeniem zawieszenia broni w Ukrainie, choć takie były wcześniejsze zapowiedzi ze strony Donalda Trumpa. W ocenie „New York Timesa” największym beneficjentem był Putin, który „zdjął z siebie piętno pariasa”, nie ponosząc przy tym żadnych realnych kosztów.
„W rzeczywistości Rosja, Europa i Ukraińcy pod europejskim patronatem mają teraz ten sam podręcznik postępowania z Trumpem. Strategia polega na tym, by schlebiać prezydentowi USA, ulegać jego obsesjom i nigdy mu się nie sprzeciwiać” — ocenił Gideon Rachman w „Financial Times”.
Żądania Putina — język rosyjski urzędowym
Jak ujawnił amerykański Instytut Studiów nad Wojną, Putin miał podczas rozmów zażądać od Trumpa gwarancji, że język rosyjski stanie się znów językiem urzędowym w niektórych regionach Ukrainy oraz że Kijów zaprzestanie działań wobec Ukraińskiej Cerkwi Prawosławnej Patriarchatu Moskiewskiego. Instytut określił to jako kontynuację polityki kwestionowania suwerenności Ukrainy.
W cieniu piątkowego spotkania na Alasce pozostało poniedziałkowe spotkanie Wołodymyra Zełenskiego z Trumpem w Białym Domu, w którym udział wzięli także m.in. premier Wielkiej Brytanii Keir Starmer, prezydent Francji Emmanuel Macron i kanclerz Niemiec Friedrich Merz. Według BBC to właśnie ta rozmowa — a nie szczyt Trump-Putin — może się okazać ważniejsza dla przyszłości Ukrainy i bezpieczeństwa Europy. Do zamknięcia numeru „Kuriera Wileńskiego” szczegóły spotkania nie były jeszcze znane.
Pytanie o garnitur
Portal Axios podał, że Biały Dom zapytał Ukraińców, czy Zełenski założy garnitur. W odpowiedzi prezydent Ukrainy pojawił się w tej samej czarnej marynarce, którą miał na szczycie NATO w czerwcu. Nie miał jednak krawata, o co też miała pytać strona amerykańska.
Zarówno Zełenski, jak i europejscy liderzy, chcieli tym razem zapobiec powtórce z lutego. Według „Guardiana” celem ich obecności było także „przypomnienie Trumpowi, jak niewielka jest gospodarka Rosji w porównaniu z UE, Wielką Brytanią i innymi partnerami Zachodu”.
Kolejny atak na rozpoczęcie spotkania
W momencie rozpoczęcia spotkania w Waszyngtonie Rosja przeprowadziła zmasowany atak rakietowy i dronowy na ukraińskie miasta. W wyniku ataków zginęło co najmniej 10 osób, a 50 zostało rannych. Rosyjskie rakiety trafiły też w obiekt należący do azerskiej firmy energetycznej SOCAR, co Zełenski uznał za atak także na ukraińskie relacje międzynarodowe.
Prezydent USA oświadczył, że po rozmowie z Putinem „nie musi teraz myśleć o dodatkowych sankcjach”, choć zastrzegł, że „być może będzie musiał pomyśleć o tym za dwa-trzy tygodnie”.
Litwa zapytała o ustalenia
Wcześniej prezydent Litwy Gitanas Nausėda poinformował, że wiceprezydent USA J. D. Vance zapewnił go, iż USA nie zamierzają handlować terytorium Ukrainy w rozmowach z Rosją. Podkreślił, że wszelkie decyzje będą podejmowane z udziałem Wołodymyra Zełenskiego i z uwzględnieniem interesów Kijowa.
Według Nausėdy Amerykanie jasno zadeklarowali, że piątkowe spotkanie Trumpa i Putina ma dotyczyć jedynie bezwarunkowego, trwałego zawieszenia ognia. Zaznaczył także, że jeśli Putin będzie próbował wprowadzać w błąd społeczność międzynarodową, Trump przerwie rozmowy.
Litwa, Łotwa i Estonia ostrzegają: „Pokój za ziemię” będzie kruchy
Szefowie dyplomacji Litwy, Łotwy i Estonii ostrzegli w „Financial Times”, że rosyjska okupacja terytorium nigdy nie jest tymczasowa, szczególnie jeśli chodzi o wymianę terenów na zawieszenie broni. Odnieśli się do przykładu państw bałtyckich, gdzie „tymczasowe zajęcie” przeciągnęło się od 1940 do 1991 r. W tym czasie ZSRS dokonał deportacji ponad 43 tys. dzieci, morderstw i wywózek.
Oświadczenie ministrów: Kęstutisa Budrysa z Litwy, Baiby Braže z Łotwy i Margusa Tsahkny z Estonii opublikowano na łamach brytyjskiego dziennika w przeddzień szczytu USA-Rosja. Donald Trump i Władimir Putin spotkali się w piątek 15 sierpnia na Alasce.
Gazeta zwróciła uwagę na to, że dyskusje na temat „tymczasowej” wymiany terytoriów zaczęły krążyć w mediach po tym, gdy ogłoszono termin spotkania przywódców mocarstw. Integralność terytorialna Ukrainy jest niepodważalna i żadne jej części nie powinny być przekazywane Moskwie — oznajmili bałtyccy dyplomaci.
Przypomniano czasy masowych mordów i deportacji oraz fakt, że choć wiele krajów zachodnich — w tym USA — nigdy formalnie nie uznało sowieckiej aneksji państw bałtyckich, to niewiele to pomogło lokalnym mieszkańcom.
Międzynarodowe prawo nie uchroniło 6 mln mieszkańców Litwy, Łotwy i Estonii przed represjami; setki tysięcy osób zginęło w konspiracji, a około 43 tys. dzieci deportowano ze swoich domów.
„Blizny pozostają nawet 35 lat po odzyskaniu niepodległości” — przyznali ministrowie.
Według bałtyckich polityków cele Rosji, czyli podporządkowanie Ukrainy, podzielenie sojuszników (Zachodu) oraz uzyskanie wpływu na architekturę bezpieczeństwa Europy, pozostają niezmienne.
Dlatego — jak argumentują — „rozważanie idei wymiany ziemi w zamian za kruchy rozejm to wstęp do powtórki z najciemniejszych rozdziałów historii”.
Czytaj więcej: Trump w akcji. Niestety