Honorata Adamowicz: Jak trafiłeś do zespołu Polskiego Teatru „Studio” w Wilnie?
Łukasz Kamiński: Któregoś razu, mniej więcej podczas występu z Polskim Zespołem Artystycznym Pieśni i Tańca „Wilia” (a tańczę w nim od 2004 r. do dzisiaj) – bardzo dokładnie pamiętam tę sytuację – na korytarzu Domu Kultury Polskiej w Wilnie pani Lila Kiejzik podeszła do mnie i zapytała, czybym nie zatańczył walca w musicalu o Agnieszce Osieckiej, który akurat wtedy był przez Polski Teatr „Studio” przygotowywany. Zgodziłem się. I tak zamiast tego jednego walca, do którego mnie pani Lila zaprosiła, odtańczyłem kilka tańców. W PTS bywałem też konferansjerem, grałem na instrumentach muzycznych w spektaklu kabaretowym pt. „Raz jeszcze Osiecka”.
A więc można powiedzieć, że przez przypadek trafiłem do Polskiego Teatru „Studio”. Ale to, że w nim zostałem – to już nie jest przypadek. Moja babcia Anna Grusznis, z domu Muszkiet, grała w tym teatrze jeszcze za czasów pani Janiny Strużanowskiej. Mama, Krystyna Kamińska z domu Grusznis, też grała w tym teatrze. Nie da się ukryć, że to jest taki nasz rodzinny teatr.
Jak aktorstwo wpłynęło na twoje życie?
Aktorstwo znacząco wpłynęło na rozwój umiejętności, które są dla mnie przydatne dzisiaj także w życiu zawodowym. Nauczyłem się, jak radzić sobie ze stresem, jak przezwyciężać lęk przed wystąpieniami publicznymi. Obecnie pracuję jako konferansjer oraz wykładowca na uniwersytecie, a aktorstwo bardzo mi pomogło w życiu zawodowym. Monodram „Kolega Mela Gibsona” w reżyserii Sławka Gaudyna, w którym gram główną rolę, dał mi pole do ekspresji, nauczyłem się wyrażać siebie na scenie.
Odkąd pamiętam, to ciągle jestem na scenie. Chodzi o występy z zespołem „Wilia”, w kościele św. Jana Bosko na wileńskich Leszczyniakach czytam jako lektor modlitwy, no i gram w teatrze. Każde z tych działań daje mi poczucie spełnienia artystycznego. Bardzo lubię być na scenie.
Polski Teatr „Studio” w Wilnie szczególnie pielęgnuje polskość. To przede wszystkim dbałość o słowo polskie, o wystawianie polskich sztuki na Wileńszczyźnie. Nasz teatr walczy więc o to, żeby na Wileńszczyźnie przetrwała polskość.

| Fot. Bartosz Frątczak
Czy zawsze marzyłeś, żeby zostać aktorem?
Tak naprawdę nigdy nie marzyłem o tym, żeby zostać aktorem. Nie skończyłem żadnych studiów aktorskich. Mimo to aktorstwo mnie pochłonęło – bardzo lubię grać i właśnie to jest dla mnie wspaniałe, że to nie jest moja praca, ale odskocznia od życia codziennego, od codziennych obowiązków. Granie to wyrażanie siebie poprzez sztukę, scenę. Choć przyznaję, że żyłka aktorska zawsze u mnie była. Bardzo cieszę się, że teraz kilka razy do roku mogę zagrać monodram „Kolega Mela Gibsona” albo wystąpić w innych spektaklach.
Jakie emocje towarzyszyły Tobie podczas pierwszych występów, jakie towarzyszą Ci teraz?
Emocje zmieniają się z czasem. W Polski Teatrze „Studio” nabrałem niemało doświadczenia scenicznego, teraz już zupełnie inaczej zachowuję się na scenie. Pamiętam, jak podczas moich pierwszych występów pojawiała się taka ekscytacja.
Na początku grałem role w spektaklach wieloobsadowych, potem pani Lila zwróciła uwagę, że stać mnie na więcej – wtedy zaproponowała mi monodram „Kolega Mela Gibsona”. Zagrać solo na scenie jest bardzo trudno. W tym spektaklu pozostaję na scenie ponad godzinę. Na początku miałem więc tremę, teraz już czuję się odważniej.
A więc twój ulubiony spektakl, w którym zagrałeś…
Oczywiście „Kolega Mela Gibsona” – setki godzin nad nim pracowałem. Ten spektakl dostarcza mi za każdym razem różnorodnych emocji. To monodram z pozoru komediowy, tymczasem został oparty na tragedii konkretnego człowieka. W tym spektaklu aktor musi ujawnić i przekazać widowni różne emocje. Włożyłem w niego najwięcej aktorskiego wysiłku i chyba też… najwięcej serca.
Co poradziłbyś tym, którzy jednak marzą o aktorstwie?
Jeżeli uczeń 9, 10 czy 11 klasy myśli o aktorstwie, to radziłbym przyjść do nas, do Polskiego Teatru „Studio” w Wilnie. Proponowałbym mu wypróbować się w naszym teatrze. Warto przyjść do nas, można powiedzieć otwarcie: „Tak, marzę, aby zostać aktorem, proszę dać mi coś, co mogłoby mnie rozwinąć”. I zapewniam, że w naszym teatrze taka osoba dostanie przestrzeń do wypróbowania siebie w roli aktora. Trzeba otwarcie komunikować swoje plany i odważnie kroczyć ku swojemu marzeniu.
Kiedy i gdzie w najbliższym czasie będziemy mogli zobaczyć Ciebie na scenie?
9 września o godz. 18:30 w Teatrze na Pohulance wystąpię w spektaklu „Kolega Mela Gibsona”.
Łukasz Kamiński – z wykształcenia italianista i europeista (licencjat), magister komunikacji oraz doktorant Wydziału Komunikacji Uniwersytetu Wileńskiego. Jest wykładowcą na UW. Aktywny na mapie polskiej kultury na Wileńszczyźnie: aktor zespołu Polskiego Teatru „Studio” w Wilnie oraz członek Polskiego Zespołu Artystycznego Pieśni i Tańca „Wilia”, także wzięty konferansjer (m.in. na Narodowych Czytaniach). Ważniejsze role w spektaklach: „Próba kabaretu. Raz jeszcze Osiecka” (2015), „Marszałek. Żołnierz z ducha” (2018), „Kolega Mela Gibsona” (2019; wersja online 2021), „Na wileńskiej ulicy” (2020, Teatr Telewizji), „Odrodzeni Duchem” (2021, Teatr Telewizji), „Wileńskie, Do siego roku” (2022, na scenie i dla Teatru Telewizji). Wolontariusz Hospicjum bł. ks. Michała Sopoćki w Wilnie.
Wywiad opublikowany w wydaniu magazynowym dziennika „Kurier Wileński” Nr 33 (92) 16-22/08/2025