Po wiosennych spotkaniach sytuacja w grupie G, w której oprócz Polski i Litwy są także Holandia, Finlandia i Malta, z pozoru jest dość zagmatwana, w praktyce zaś bardzo klarowna. Na czele są Finowie z 7 pkt, za nimi Holendrzy i Polacy, którzy zgromadzili o punkt mniej. Tyle że Finowie zagrali już cztery mecze, Holendrzy tylko dwa, a Polacy trzy.
Pomarańczowi nie tylko nie stracili żadnego punktu, ale jeszcze łatwo rozbili 2:0 Finów i aż 8:0 Maltańczyków. Nie wydaje się, by ktokolwiek mógł zagrozić ich zwycięstwu w grupie, a tylko ono daje gwarancję wyjazdu na mundial do USA, Kanady i Meksyku. Drugie miejsce pozwala szukać szansy w barażach i w praktyce to o nie toczyć się będzie jesienią gra.
Porażka na życzenie
Po losowaniu i pierwszych marcowych meczach drugie miejsce w grupie wydawało się zarezerwowane dla Polski. Biało-Czerwoni wprawdzie w marnym stylu, ale jednak pokonali w Warszawie Litwę 1:0 i Maltę 2:0, a ich teoretycznie najgroźniejsi rywale do pozycji barażowej, Finowie, zgubili punkty w Kownie, remisując z Litwą 2:2 (choć prowadzili już 2:0).
Podopiecznym Michała Probierza sprzyjał w dodatku terminarz. W czerwcu czekał ich mecz z Finami w Helsinkach, trzy dni po tym, gdy Suomi musieli grać z Holandią. Teoria jednak swoje, a praktyka swoje. Polscy piłkarze nie po raz pierwszy udowodnili, że niemożliwe dla nich nie istnieje. Niestety, w negatywnym rozumieniu tego słowa…
Po przylocie do stolicy Finlandii trener Probierz ogłosił, że pozbawia opaski kapitana kadry Roberta Lewandowskiego, którego wcześniej sam zwolnił ze zgrupowania. W efekcie Lewandowski ogłosił, że rezygnuje z gry w reprezentacji, dopóki Probierz będzie selekcjonerem. Temat lotem błyskawicy wstrząsnął i podzielił środowisko. Meczem nie interesował się już nikt, wszyscy mówili tylko o konflikcie. W efekcie niegrający niczego szczególnego Finowie pokonali na Stadionie Olimpijskim rozbitych Polaków 2:1.
– To raczej my tamten mecz przegraliśmy, a nie oni wygrali – komentuje Tomasz Arceusz, były piłkarz Legii Warszawa, mieszkający w Finlandii ponad 30 lat. – To, co się działo przed spotkaniem, nie pomogło reprezentacji na boisku. Graliśmy ze średniakiem europejskim, a otoczka nie powinna mieć wpływu na przebieg spotkania z takim rywalem. Na tym poziomie grają najlepsi piłkarze, powinni umieć sobie poradzić także w takich okolicznościach. Na pewno nieobecność Lewandowskiego dała Finom więcej wiary, że mogą osiągnąć dobry rezultat. Było dla nich niespodzianką, że zdobyli z Polską 3 pkt. Daliśmy im tlen. Nadal mają nadzieję na baraże i podstawy do tego, żeby myśleć na poważnie o wyjeździe na mundial.
Urban nowym selekcjonerem
Wydarzenia w Helsinkach zmiotły z fotela selekcjonera Michała Probierza, który ostatecznie podał się do dymisji. Poszukiwania następcy trwały aż do połowy lipca. Cezary Kulesza, prezes Polskiego Związku Piłki Nożnej, pod dużą presją opinii publicznej wręczył nominację 63-letniemu Janowi Urbanowi, który ostatnio prowadził Górnika Zabrze, a jako piłkarz w 1990 r. strzelił m.in. trzy gole Realowi w Madrycie. Był wtedy zawodnikiem Osasuny Pampeluna, a po zakończeniu kariery w Hiszpanii uczył się trenerskiego fachu.
– Wszystko, co złe w tych eliminacjach, wydarzyło się w meczu z Finlandią. Gdyby udało się go choć zremisować, bylibyśmy teraz w innym miejscu. Przegrywając w Helsinkach, przystawiliśmy sobie nóż do gardła. I przynajmniej w najbliższym czasie trzeba się z tym zmierzyć – mówił nowy selekcjoner wkrótce po nominacji.
Podkreślał też, że kluczowa będzie naprawa atmosfery w kadrze, a drogę ku temu wskazał poprzez rozmowy. Podkreślił, że szalenie ważnym będzie, by reprezentacyjni piłkarze regularnie występowali w swoich klubach.
Powrót Lewandowskiego
Urban zapowiedział też, że zrobi wszystko, by do drużyny wrócił Robert Lewandowski. – Wiemy, w jakiej sytuacji jest polska piłka, i nie możemy sobie dziś pozwolić, żeby Roberta nie było w tej reprezentacji. Byliśmy na wielu turniejach ostatnio i to zazwyczaj Robert był tym, który w bardzo dużej mierze pomógł nam awansować – tłumaczył.
Na pierwszym zgrupowaniu nowy selekcjoner spotka się z reprezentantami w poniedziałek 1 września, a już trzy dni później, w czwartek 4 września, Polaków czeka pierwszy mecz przeciwko Holendrom w Rotterdamie. Po nim powrót i w niedzielę na Stadionie Śląskim w Chorzowie starcie z Finlandią, która w czwartek zagra z Norwegią, ale tylko towarzysko.
– To korzystny układ dla Finów – uważa Tomasz Arceusz. – Ich trener może zarówno coś sam przetestować, jak i zobaczyć, jak nasz nowy selekcjoner ustawi zespół w Holandii. Wiadomo, w jakiej sytuacji są obie drużyny. Z Finlandią musimy wygrać. Finowie dużo tracą na wyjazdach. Fizycznie są przygotowani na średnim europejskim poziomie, ale piłkarsko od polskiej reprezentacji na pewno odstają. Mimo wszystko jestem optymistą i uważam, że Polska wygra 3:0.
Dowieść progresu
Litwinów, którzy szanse na zajęcie choćby drugiej pozycji mają już tylko w abstrakcyjnej teorii, czekają we wrześniu dwa domowe mecze. Będą się w nich starali przekonać kibiców, że reprezentacja pod wodzą Edgarasa Jankauskasa robi postępy. Wiosna w jej wykonaniu była na pewno akceptowalna. Litwini omal nie sprawili sensacji w Polsce, potem odwrócili losy, zdawałoby się, przegranego meczu z Finlandią, wreszcie w czerwcu przywieźli bezbramkowy remis z Malty, która nie zdobyła jeszcze gola, a którą teraz podejmą u siebie. Wyprzedzają ją na razie w tabeli o punkt, wygrana powinna zagwarantować czwarte miejsce w grupie, co wydaje się planem minimum i jednocześnie maksimum na te eliminacje.
– Jestem przekonany, że z naszym młodym zespołem, opartym na dwudziestoparolatkach, idziemy prawidłową drogą. Nasza reprezentacja nie jest na etapie, by jej celem były tylko wyniki na boisku. Dyscyplina potrzebuje rozwoju na poziomie masowym, młodzi chłopcy muszą chcieć zostać piłkarzami, trzeba budować infrastrukturę, liga musi podnieść poziom. Dopiero wtedy możemy rozmawiać o lepszych rezultatach, choćby zbliżonych do osiąganych przez takie kraje jak Polska, która może sobie stawiać zadania awansu na mistrzostwa świata – tłumaczył jeszcze przed rozpoczęciem eliminacji Jankauskas.
Artykuł opublikowany w wydaniu magazynowym dziennika „Kurier Wileński” Nr 35 (98) 30/08- 05/09/2025