Polska reprezentacja wygrała w Kownie z Litwą 2:0. Jedną bramkę strzelił Szymański, a po przerwie drugą Robert Lewandowski — głową. Na trybunach zasiadło 11 tys. widzów, z czego kilka tysięcy kibiców z Polski.
Mecz był okazją do odwiedzenia Litwy
— Kibiców z Polski było bardzo dużo, kilka tysięcy. Doping był przez cały czas. W moim odczuciu bardzo dobry. Dzisiaj mam zdarte gardło, co myślę, że jest tego dowodem — w rozmowie z „Kurierem Wileńskim” komentuje Michał Mormuł, członek zarządu Stowarzyszenia Odra-Niemen. Pojechał do Kowna specjalnie na boiskowe starcie Polaków z Litwinami.
— Pojechałem przede wszystkim na mecz, ale dzień przed nim udało się trochę pozwiedzać Wilno, choćby cmentarz na Rossie oraz Ostra Bramę — dodaje kibic polskiej reprezentacji.
Emocje były odczuwalne przed i jeszcze po meczu. Polacy na Litwie umawiali się na wspólne oglądanie meczu, pytali siebie, komu kibicują. Tutaj też zmartwychwstawał nieśmiertelny dowcip pt. „Przeciwko komu gra Polska-Litwa?”.
— Mam szczęście, zawsze kibicuję zwycięzcom. Kto teraz wygrał? Polska? No to kibicowałem oczywiście Polsce! — zdradza „Kurierowi” Aleksander (imię zmienione) rzucając przy tym rubaszne żarty.

Obecność premierów obojga narodów
Co jednak budziło największe emocje, na trybunach obecni byli premierzy obu krajów — premier RP Donald Tusk i premier RL Inga Ruginienė. Polski premier przybył na specjalne zaproszenie litewskiej premier, które ta wręczyła mu podczas swojej wizyty w Warszawie.
Zresztą, zaproszenie podpisane było przez Edgarasa Stankevičiusa, prezesa Litewskiej Federacji Futbolu, który dla polskich mediów chwalił się osobistymi kontaktami z pracownikami sektora sportowego w Polsce.
Premierzy nie byli eksponowani na telebimach, te były skupione na wynikach i samej grze, jednak kibice byli świadomi niecodziennych „gości”. Polskie trybuny były pełne sztandarów wskazujących na lokalne reprezentacje kibiców, np. z napisem „Augustów”, zdarzyły się też transparenty polityczne.
Reprezentacja Litwy „zmieniła podejście”
Litewski trener Edgaras Jankauskas na pomeczowej konferencji mimo porażki pozytywnie ocenił postawę swoich zawodników, podkreślając ich zaangażowanie i intensywność gry. Jak dodał, według wskaźników fizycznych było to jedno z najlepszych spotkań jego drużyny w tym roku.
„Oczywiście trzeba strzelać bramki, a jedyną rzeczą, której zabrakło, było skuteczne wykończenie ataków. Wymaga to mistrzostwa, wymaga, aby zawodnicy grali na wysokim poziomie. Nie mamy wielu takich graczy. To jest główny problem” — przyznał Jankauskas.
W jego ocenie zawodnicy z litewskiego zespołu zrobili postęp w podejściu do gry, bo „zaczęli czerpać przyjemność z gry, pozbyli się strachu przed możliwymi błędami, co daje pewność siebie”.

| Fot. LRV; Laima Penek, LRV; fotokolaż A.K.
Incydenty jeśli były, to drobne
Mecz odbył się bez incydentów. Zabezpieczenie meczu realizowały nie tylko służby policyjne, ale też żandarmeria wojskowa i Litewski Związek Strzelców.
Wśród odnotowanych incydentów znalazły się m.in. niezapłacenie za alkohol w sklepie, przypadek mężczyzny z urazem głowy, który — jak stwierdził — sam upadł, oraz wtargnięcie pijanego kibica na boisko (miał aż 2,6 promila alkoholu). Jedno ze zgłoszeń dotyczyło nadmiernego hałasu w hotelu.
„Po meczu kibice się rozeszli. Nie odnotowano żadnych zgłoszeń ani naruszeń” — przekazano w komunikacie.
Na marginesie wydarzeń sportowych pojawił się również wątek zakłóceń technicznych. TVP, powołując się na operatora Eutelsat, informowała o ryzyku przerw w transmisji z powodu „obcej ingerencji w łącza satelitarne”. Mimo ostrzeżeń mecz udało się pokazać bez zakłóceń.
Czytaj więcej: Futbol w Dolinie Mickiewicza
