25 listopada 2018 r. przywódcy Unii Europejskiej zaakceptowali umowę wyjścia Wielkiej Brytanii z UE. Rok później, 12 listopada 2019 r., została przyjęta polityczna deklaracja dotycząca przyszłych relacji między UE a Zjednoczonym Królestwem.
„Unia i Zjednoczone Królestwo są zdecydowane współdziałać na rzecz tego, by utrzymać międzynarodowy porządek oparty na zasadach, praworządność i promowanie demokracji, a także wysokie standardy swobodnego i uczciwego handlu oraz praw pracowniczych, ochrony konsumentów i środowiska, oraz współpracę przeciwko wewnętrznym i zewnętrznym zagrożeniom dla wyznawanych przez strony wartości i dla ich interesów” – czytamy w tamtym dokumencie.
Czytaj więcej: Brexit i co dalej?
Interesy centrum
Wielka Brytania nadal jest sojusznikiem Europy, niemniej brexit był potężnym uderzeniem w ideę zjednoczonej Europy.
„Unia Europejska (UE) od kilku lat znajduje się w fazie dezintegracji czy, zdaniem innych autorów, w kryzysie egzystencjalnym bądź megakryzysie. Pojawiały się opinie, że proces integracji w ramach UE zaczyna się cofać, a Unia może się załamać pod ciężarem kryzysów, z którymi się zmaga” – piszą we wstępie do monografii „Kryzysy w Unii Europejskiej w drugiej dekadzie XXI w.” Tomasz Kubin oraz Mieczysław Stolarczyk z Uniwersytetu Śląskiego.
Integracja europejska, która w konsekwencji doprowadziła do powstania Unii Europejskiej, była odpowiedzią na II wojnę światową. Zjednoczenie miało wyeliminować w Europie groźbę kolejnej wojny, kraje europejskie miały wypracować pokojowe narzędzie do rozstrzygania sporów.
Gdy Litwa w 2004 r. dołączała do UE i NATO, panowało przeświadczenie, że obecnie jesteśmy najbardziej bezpieczni w całej swojej historii. Po wybuchu pełnowymiarowej wojny Rosji z Ukrainą bezpieczeństwo tej części Europy ponownie zawisło na włosku.
Chociaż Unia Europejska jako całość od samego początku stanęła po stronie Kijowa, to wewnętrzne spory, np. na linii Budapeszt–Bruksela, poczucia bezpieczeństwa nie wzmacniają. Brak spójności wewnątrz Unii przekłada się na wydłużenie w czasie podejmowania decyzji w kluczowych sprawach.
– Moim zdaniem Europa straciła swoją siłę polityczną. Być może mogłaby ją odbudować poprzez federalizację. Nie widzę jednak nikogo wśród elity politycznej Europy Środkowo-Wschodniej, kto chciałby zrezygnować jeszcze bardziej ze swojej suwerenności na rzecz europejskiego centrum – mówi „Kurierowi Wileńskiemu” historyk Algimantas Kasparavičius z Instytutu Historii Litwy.
– Oczywiście, stanowisko tychże elit można nazwać błędem. Niemniej te elity, być może nawet podświadomie, dostrzegają niebezpieczeństwo płynące z centralizacji. Trzeba pamiętać, że każde centrum przede wszystkim broni własnych interesów. Interesy peryferii imperium zawsze są drugorzędne. Znamy mnóstwo podobnych przykładów z historii, jednym z nich jest Rzeczpospolita Obojga Narodów. Po I rozbiorze rewolucja nie nastąpiła, ponieważ zaborcy zajęli obrzeża. Powstanie Tadeusza Kościuszki wybuchło dopiero wówczas, kiedy niebezpieczeństwo zagroziło centrum – dzieli się refleksjami Algimantas Kasparavičius.
Pomysły prezydenta Macrona
Jednym ze zwolenników federalizacji Europy jest prezydent Francji Emmanuel Macron. Swoimi pomysłami podzielił się jeszcze w 2017 r. podczas wykładu na Sorbonie.
„Tylko Europa może zapewnić nam prawdziwą suwerenność, to znaczy naszą zdolność do istnienia w dzisiejszym świecie w celu obrony naszych wartości i interesów. Trzeba budować europejską suwerenność i jest dziś taka konieczność. Po co? Ponieważ to, co stanowi, co kształtuje naszą głęboką tożsamość, tę równowagę wartości, ten stosunek do wolności, praw człowieka, sprawiedliwości, jest bezprecedensowe na naszej planecie. Przywiązanie do gospodarki rynkowej, ale i do sprawiedliwości społecznej, jest równie ważne. Tego, co reprezentuje Europa, nie możemy ślepo powierzyć ani tym z drugiej strony Atlantyku, ani tym z Azji. Do nas należy jej obrona i jej kształt w epoce globalizacji” – mówił przed ośmioma laty Emmanuel Macron.
Do idei bardziej zintegrowanej Europy prezydent Francji powracał niejednokrotnie. Nie znalazła ona jednak większego zrozumienia wśród innych państw.
– Emmanuel Macron od kilku dobrych lat promuje ideę federalizacji Europy, np. poprzez pomysł powołania wspólnych sił zbrojnych. Jednak jego koncepcja nie znajduje zrozumienia wśród państw członkowskich. W moim przekonaniu Unia Europejska w dużym stopniu stała się pusta od wewnątrz oraz zbyt zbiurokratyzowana – podkreśla Kasparavičius.
Idea Piłsudskiego
Historyk sądzi, że liderzy Europy Środkowo-Wschodniej również nie mają pomysłu na przyszłość UE. Wśród przedstawicieli elit z naszej części Europy, jego zdaniem, brakuje ludzi mających wizję.
– Józef Piłsudski był prawdopodobnie jedynym mężem stanu z naszej części Europy, który patrzył strategicznie na jednoczenie Europy. W dwudziestoleciu międzywojennym pojawiły się koncepcje Międzymorza oraz tzw. Trzeciej Europy, na którą później stawiał Józef Beck. To były koncepcje, które widziały Europę Środkowo-Wschodnią jako samodzielną jednostkę geopolityczną. Zgodnie z nimi ta część Europy nie miała być ani z Zachodem, ani ze Wschodem, tylko równoprawnym partnerem – przypomina Kasparavičius.
– Niestety, ta idea nie znalazła zrozumienia wśród współczesnych. Nawet wśród Polaków – zwłaszcza po prawej stronie sceny politycznej. Idea nie została zrozumiana również za granicą, w państwach, które w myśl tych koncepcji miały tworzyć ten podmiot. Dzisiaj tego nikt już nie chce odtwarzać. Obecnie Europa Środkowo-Wschodnia skupiła się na NATO. Niestety, nikt dziś nie zadaje pytania: kim jesteśmy w NATO? – zaznacza Kasparavičius.
Idea Międzymorza Józefa Piłsudskiego wiązała się z postulatem utworzenia silnego sojuszu państw Europy Środkowej, od Finlandii po Jugosławię. „Międzymorze to doktryna polityki zagranicznej, wywodząca się z polskiej myśli i praktyki politycznej, która cechuje się dobrowolnością współpracy państw członkowskich, defensywnym charakterem, wspólną obroną suwerenności i budową podmiotowości, realizacją wspólnych interesów, szerokim charakterem współpracy opartym na solidarności państw Europy Środkowej i Wschodniej oraz inicjatywą Polski w budowaniu tej koalicji” – czytamy w artykule Piotra Cieplucha „Prometeizm i koncepcja Międzymorza w praktyce polityczno-prawnej oraz dyplomacji II RP”.
Z kolei koncepcja Trzeciej Europy Józefa Becka nie była formalnym terminem, ale odnosiła się do polityki zagranicznej Polski opartej na utrzymywaniu równowagi między Niemcami a ZSRS. Celem było stworzenie neutralnej strefy państw Europy Środkowo-Wschodniej pod przywództwem Polski, która stanowiłaby bufor między dwoma potężnymi sąsiadami.
Artykuł opublikowany w wydaniu magazynowym dziennika „Kurier Wileński” Nr 47 (134) 22-28/11/2025
