Tomasz Otocki: Napisał Pan Profesor książkę „Czterdzieści miast-ogrodów. Dzieje budowy i architektura kolonii urzędniczych na ziemiach wschodnich II Rzeczypospolitej 1924–1925”, która ukazała się w październiku br. To już Pana Profesora kolejna publikacja na temat Kresów Wschodnich w międzywojniu. Tymczasem jest Pan „człowiekiem zachodu”, bo mieszka Pan w zachodniej części Polski, wykłada, pisze także o takich miastach, jak: Toruń, Bydgoszcz czy Włocławek.
Michał Pszczółkowski: Jestem autorem m.in. książki „Kresy nowoczesne. Architektura na ziemiach wschodnich II Rzeczypospolitej 1921–1939” (Łódź 2016), więc tematyka ziem wschodnich nie jest mi obca. Choć mieszkam w Toruniu, pracuję w Gdańsku i z racji miejsca zamieszkania często piszę o architekturze Pomorza, Kujaw czy ostatnio także ziemi lubuskiej, to jednak Kresy Wschodnie stanowią od dawna jeden z głównych kierunków moich badań.
Kiedy to się zaczęło?
Kilkanaście lat temu, gdy przygotowywałem dużą monografię o architekturze użyteczności publicznej II Rzeczypospolitej. Zauważyłem wtedy, że w literaturze tematu bardzo rzadko pojawiają się odniesienia do realizacji kresowych. Zadałem sobie pytanie: czy wynika to z braku znaczących przykładów, czy może raczej z powojennego tabu i utrwalonego przekonania, że o „utraconych ziemiach” nie warto pisać? Założyłem, że to raczej to drugie – i wkrótce badania potwierdziły, że za wschodnią granicą pozostało wiele niezwykle interesujących, a przy tym ważnych dla historii polskiej architektury realizacji.

| Fot. Instytut Polonika
Jesteśmy gazetą wileńską, a będziemy mówić o tym, co w Wilnie nie zaistniało. Wśród miast województw przedstawionych w książce „Czterdzieści miast-ogrodów” – wileńskiego, nowogródzkiego, poleskiego, wołyńskiego i białostockiego – Wilno było największym i najważniejszym ośrodkiem, stolicą powstającego województwa. Tymczasem nie zrealizowano tutaj ani jednego projektu kolonii urzędniczej w ramach inicjatywy, która zaczęła się w 1924 r. Dlaczego tak się stało?
Rzeczywiście, Wilno było jedyną stolicą województwa na terenie objętym programem, w którym nic nie powstało. Duże kolonie powstały i w Brześciu, i w Nowogródku, i w Łucku. Jednakże w Wilnie była projektowana budowa w ramach programu, ale nie kolonii, tylko dużej kamienicy urzędniczej. Niestety, w tym przypadku nic z tego nie wyszło, co stało się m.in. za sprawą pewnego konfliktu z architektem, prof. Juliuszem Kłosem z Wilna, który był zaangażowany w realizację programu, projektował kolonie w Brasławiu i w Duniłowiczach.
Czy może Pan coś opowiedzieć o szczegółach tego konfliktu?
Projekt kamienicy został zwrócony do poprawki, w ministerstwie oceniono bowiem, że jest zbyt zachowawczy architektonicznie. Profesor zareagował dość impulsywnie, twierdząc, że nie jest rzeczą ministerstwa wytykać mu niekompetencje w projektowaniu. Ostatecznie poprawił projekt, ale nie został on zrealizowany, zdecydowano bowiem o przekierowaniu środków przeznaczonych na tę inwestycję na budowę kolonii w Postawach, stolicy powiatu w województwie wileńskim.

| Fot. Instytut Polonika
Mnie jednak nadal interesuje, dlaczego w Wilnie nie zaplanowano kolonii urzędniczej, a jedynie dużą kamienicę, jak Pan Profesor wspomniał.
Stało się tak dlatego, że Wilno było miastem – a przynajmniej na tle regionu – o rozwiniętej infrastrukturze i wystarczającej bazie mieszkaniowej dla urzędników. Program kolonii urzędniczych miał natomiast charakter wyrównawczy – był skierowany przede wszystkim do mniejszych, prowincjonalnych ośrodków, gdzie brakowało nie tylko mieszkań, ale i podstawowej infrastruktury. W Wilnie sytuacja wyglądała inaczej: działały tu liczne instytucje państwowe i samorządowe, funkcjonowały uczelnie, przedsiębiorstwa budowlane i biura projektowe, a inwestycje mieszkaniowe rozwijały się w sposób bardziej naturalny, rynkowy.
Na mapie Wileńszczyzny, w części należącej obecnie do Litwy, pojawiają się Święciany, miasto powiatowe z własną kolonią urzędniczą. Projektował tutaj architekt Stanisław Miecznikowski. Czy możemy przedstawić czytelnikom „Kuriera Wileńskiego” tę postać?
Stanisław Miecznikowski był jednym z ważniejszych wileńskich architektów okresu międzywojennego, choć nie pochodził z regionu. Urodził się w Warszawie, studiował architekturę na Politechnice Lwowskiej, w Akademii Sztuk Pięknych w Krakowie i w warszawskiej Szkole Sztuk Pięknych, a dyplom architekta uzyskał na politechnice w Rydze w 1910 r. Pracował tam zresztą jeszcze przed I wojną światową, a w czasie wojny znalazł się na Dalekim Wschodzie jako inżynier. Po 1918 r. wrócił do kraju w szeregach 5. Dywizji Syberyjskiej Wojska Polskiego, a następnie – już jako architekt – objął funkcję szefa okręgu budowy osad żołnierskich w Nowogródku. W latach międzywojennych działał w Wilnie. Niestety, nie skończył dobrze – został oskarżony o malwersacje finansowe i w rezultacie wylądował w więzieniu. Szkoda, bo był to bardzo ciekawy architekt, a z jego nazwiskiem związanych jest wiele realizacji wileńskich i kresowych; był autorem szkół, budynków wojskowych urzędowych, prowadził też m.in. prace związane z adaptacją wileńskiego pałacu Tyszkiewiczów na Bibliotekę Wróblewskich.
Czytaj więcej: Biblioteka im. Wróblewskich Litewskiej Akademii Nauk

| Fot. Instytut Polonika
Co wiemy o wspomnianej kolonii w Święcianach, którą zaprojektował Miecznikowski?
Ona miała być stosunkowo niewielka, ale dobrze zaplanowana. Przewidywano trzy budynki: dom starosty i dwa domy dla urzędników – czterorodzinny i sześciomieszkaniowy budynek. Miecznikowski był autorem projektu, ale kierował również samą budową, której patronował starosta Witold Żórawski. Prace prowadziło wileńskie przedsiębiorstwo „Osada”, a ich ukończenie szacuje się na przełom lat 1924–1925. W prasie z 1925 r. pisano o niej z uznaniem, podkreślając solidność wykonania i dbałość o detale.
Z kolonii urzędniczej w Święcianach nic nie zachowało się do tej pory.
Rzeczywiście, nie do końca nawet wiadomo, czy wszystkie trzy planowane obiekty powstały, ale na pewno powstały dwa. Niestety, nie przetrwały do naszych czasów – po wojnie zostały rozebrane lub gruntownie przebudowane, właściwie nawet nie do końca wiadomo, gdzie dokładnie się znajdowały.

| Fot. Instytut Polonika
Nie dotrzemy zatem pod wskazany adres, jeśli chcielibyśmy odwiedzić Święciany. Czy możemy opowiedzieć nieco czytelnikom o koloniach urzędniczych w miastach Wileńszczyzny należących obecnie do Białorusi?
Moim zdaniem najciekawszy jest Brasław, miejscowość wysunięta najbardziej na północ na terenie objętym programem. Powstała tam jedna z największych kolonii. Chociaż miasto miało rangę tylko powiatu, jest też jedną z najlepiej zachowanych – czytelny jest pierwotny układ urbanistyczny, a większość obiektów o zróżnicowanej architekturze zachowana w niezmienionym kształcie w zakresie brył. W Mołodecznie powstał duży obiekt, przeznaczony dla kilkunastu rodzin, projektu Juliana Lisieckiego – też jest dobrze zachowany. Ciekawa i nieźle zachowana jest także część kolonii na terenie Nowogródczyzny, np. w Nowogródku czy Nieświeżu.

| Fot. Instytut Polonika
Ale to już inne województwo, nie wileńskie. Co wiadomo we współczesnej Litwie na temat kolonii urzędniczych na Kresach Północno-Wschodnich II RP? Czy archiwa i biblioteki litewskie okazały się pomocne w pańskiej pracy?
Zdecydowanie tak, praca w archiwach litewskich była jednym z kluczowych etapów przygotowania tej książki. W Wilnie znalazłem wiele cennych materiałów, m.in. związanych ze spuścizną prof. Kłosa. Badania archiwalne były zresztą konieczne, źródła drukowane jedynie częściowo odpowiadały na pytania, co było zaplanowane i co wybudowano. Temat kolonii urzędniczych – jak i w ogóle polskiej architektury międzywojennej na Wileńszczyźnie – jest zagadnieniem interesującym litewskich badaczy, powstają na ten temat publikacje, m.in. porównujące rozwój architektury polskiej z litewską w granicach międzywojennych.
Warto podkreślić, że litewskie instytucje nie traktują tej tematyki jako „obcej”, raczej jako części wspólnego dziedzictwa regionu. Oczywiście perspektywa historyczna jest nieco inna, ale są otwarte i współpraca naukowa możliwa. Dla badacza to ogromna wartość, bo tylko w Wilnie można dziś prześledzić tak wiele zachowanych materiałów źródłowych z okresu międzywojennego. Sytuacja polityczna nie pozwoliła mi na dokładne badania w archiwach białoruskich i ukraińskich. Oznacza to jednocześnie, że temat nie jest wyeksploatowany i zalecane są dalsze badania, trudno jednak powiedzieć, kiedy to będzie możliwe.
Prof. Michał Pszczółkowski
Urodził się w 1981 r. w Ostrołęce. W 2005 r. ukończył studia magisterskie na kierunku ochrona dóbr kultury (specjalność: konserwatorstwo) na Wydziale Sztuk Pięknych Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu. Studiował także w Oldenburgu i Bambergu. W 2010 r. ukończył studia doktoranckie na macierzystej uczelni. W 2018 r. uzyskał habilitację na Wydziale Architektury Politechniki Gdańskiej. Obecnie jest pracownikiem Akademii Sztuk Pięknych w Gdańsku i Uniwersytetu Zielonogórskiego. Spod jego pióra wyszły takie publikacje, jak: „Toruńska architektura XX wieku” (Toruń 2012), „Architektura szkolna II Rzeczypospolitej” (Łódź 2017), „Lwów między wojnami. Opowieść o życiu miasta 1918-1939” (Łódź 2024). Autor książki „Czterdzieści miast-ogrodów. Dzieje budowy i architektura kolonii urzędniczych na ziemiach wschodnich II Rzeczypospolitej 1924–1925”, wydanej jesienią 2025 r. przez Narodowy Instytut Polskiego Dziedzictwa Kulturowego za Granicą „Polonika”. Szczególnie dużo uwagi poświęca architekturze miast regionu kujawsko-pomorskiego, z którym jest związany.
Wywiad opublikowany w wydaniu magazynowym dziennika „Kurier Wileński” Nr 48 (137) 29/11-05/12/2025







