Antoni Radczenko: Czy nominacja do tytułu „Polak Roku” była dla Pana zaskoczeniem?
Władysław Kondratowicz: To było dla mnie absolutne zaskoczenie. Nie spodziewałem się nominacji — również dlatego, że politycy rzadko pojawiają się w tym plebiscycie. Tym bardziej było mi bardzo miło. Nie wiem, kto mnie zgłosił ani jakie miał intencje, ale widocznie moja działalność została zauważona.
Od roku pełni Pan funkcję ministra spraw wewnętrznych. Co udało się w tym czasie zrobić?
Ministerstwo Spraw Wewnętrznych ma swoją specyfikę — działamy na wielu polach i praktycznie bez przerwy mamy do czynienia z różnego rodzaju kryzysami czy sytuacjami ekstremalnymi. Musimy nie tylko reagować na problemy, lecz także być przygotowani na nowe. Tempo pracy jest naprawdę zawrotne. Jeśli spojrzeć ogólnie, to uważam, że udało się osiągnąć wiele. Wśród naszych najważniejszych działań legislacyjnych wymieniłbym zmianę statutu funkcjonariuszy, poprawę ich gwarancji socjalnych oraz zwiększenie wynagrodzeń. Dziś rząd zaaprobował także nasz pomysł dotyczący tzw. dodatku lojalnościowego — otrzymają go funkcjonariusze z 25-letnim stażem. Mam nadzieję, że Sejm poprze tę inicjatywę. To ważne, bo doświadczeni funkcjonariusze nie będą tak szybko przechodzili na emeryturę, lecz nadal pracowali dla kraju. Dużo zrobiliśmy również w kwestii opanowania nielegalnej migracji.
Uważam, że nowe rozwiązania dotyczące monitoringu granicy pozwolą ograniczyć ten proceder niemal do zera. Nie twierdzę, że to wyłącznie moja zasługa, ale ogólnie nasza polityka migracyjna uległa poprawie. Zmniejszyliśmy biurokrację. Pracodawcy sygnalizowali, że bardzo trudno jest ściągać pracowników w zawodach, których na Litwie brakuje — udało się usunąć najbardziej problematyczne bariery. Przygotowaliśmy też obszerny pakiet nowelizacji ustawy o samorządzie terytorialnym. Między innymi doprecyzowaliśmy zasady pracy sołtysów, którzy dotąd nie zawsze byli postrzegani jako równoprawny element struktury samorządowej.
W ostatnich miesiącach o Ministerstwie Spraw Wewnętrznych najczęściej mówi się w kontekście balonów meteorologicznych z Białorusi. Kiedy ten problem może zostać rozwiązany?
Robimy dużo, by sobie z tym poradzić. Trzeba pamiętać, że balony są wypuszczane z terytorium Białorusi, więc nasze pole działania jest ograniczone — wszystko zależy od dobrej woli strony białoruskiej, której ewidentnie brakuje. Dlatego koncentrujemy się na działaniach na naszym terytorium. Jednym z głównych kierunków jest zwalczanie grup przestępczych odpowiedzialnych za przemyt. Przygotowaliśmy też odpowiednie poprawki dotyczące walki z przemytem drogą powietrzną. To bardzo niebezpieczne zjawisko — taki balon może spowodować poważny wypadek. Jesteśmy krajem demokratycznym, więc pewnych rzeczy nie da się przeprowadzić szybko, bo obowiązują określone procedury. Chciałbym podziękować mieszkańcom, którzy informują służby o zauważonych balonach. Jestem przekonany, że wspólnie z obywatelami i służbami uda się zatrzymać ten proces. A jeśli mimo wprowadzenia wszystkich zmian balony nadal będą naruszać naszą przestrzeń powietrzną, będzie to kolejne potwierdzenie, że mamy do czynienia z atakiem hybrydowym wymierzonym w Litwę i Unię Europejską.
Z podobnymi problemami mierzy się Polska. Jak układa się współpraca z polskim ministrem spraw wewnętrznych? Czy narodowość Pana pomaga w tych kontaktach?
Mam bardzo dobry kontakt z polskim MSW — zarówno z obecnym ministrem Marcinem Kierwińskim, jak i z jego poprzednikiem Tomaszem Siemoniakiem. Łączą nas naprawdę przyjacielskie relacje. Jesteśmy w stałym kontakcie, często rozmawiamy i się konsultujemy. Moja narodowość z pewnością odgrywa tu pewną rolę. Znajomość języka polskiego pomaga nie tylko w relacjach z Polską, lecz także w polityce europejskiej. Przygotowujemy się teraz do prezydencji Litwy w UE w 2027 r. — umiejętność posługiwania się przynajmniej trzema językami ogromnie ułatwia pracę.
Bycie Polakiem sprawia też, że automatycznie interesuję się polskimi sprawami. Jeśli mogę zgłębić jakiś temat, łatwiej mi zrozumieć decyzje podejmowane przez polski rząd — tak było np. wtedy, gdy Polska wprowadziła kontrole na granicy z Litwą.

Wiem, że jest Pan na studiach doktoranckich. Jak udaje się je pogodzić z pracą ministra?
Niestety obecnie jestem na urlopie akademickim. Praca ministra, a zwłaszcza ministra spraw wewnętrznych, jest bardzo czasochłonna. Mam jednak nadzieję, że w przyszłym roku uda mi się wrócić na studia.
Wspomniał Pan, że praca ministra jest bardzo absorbująca. Czy zostaje czas na hobby lub odpoczynek?
Praktycznie nie. Praca ministra nie tylko pochłania bardzo dużo czasu, ale wiąże się również z ogromną odpowiedzialnością, a obecny okres jest wyjątkowo napięty. Mimo nawału obowiązków oczywiście trzeba znaleźć chwilę dla siebie — na relaks i regenerację. Zawsze ma się nadzieję, że jutro będzie spokojniej, ale na razie takich dni praktycznie nie było.
Rozmawiał Antoni Radczenko

