Więcej

    Czy tak powinna wyglądać demokracja 6 lat po akcesji do UE?

    Czytaj również...

    Wybory samorządowe tuż tuż. Jeśli ktoś jeszcze ma wątpliwości, to z całą pewnością rozwieją je media litewskie, które co rusz, trąbią o niegodziwcach Polakach. W obliczu sięgnięcia litewskiej gospodarki dna, rosnącego w zatrważającym tempie bezrobocia oraz nasilania się innych konsekwencji kryzysu po raz kolejny przed wyborami na Litwie wyciągana jest karta złego Polaka. Dla przykrycia się niczym listkiem figowym.

    Ostatnio pierwsze strony litewskich mediów znów pstrzą od antypolskich komunikatów. Przed tygodniem wybuchł sztucznie sprowokowany skandal o rzekomo nie według przeznaczenia wykorzystanych przez Samorząd Rejonu Wileńskiego środkach. Prawda jest taka, że nikt nie ma prawa żądać od urzędu zwrotu do budżetu państwa pieniędzy, ponieważ były one wykorzystane zgodnie z przeznaczeniem. Kontrola państwowa grozi urzędowi zwrotem pieniędzy, podstaw zaś do takich żądań brakuje, jedynie nieznaczne uchybienia proceduralne. A może pozwolimy biurokracji przezwyciężyć człowieka?

    Kolejny skandal dotyczył zarzutu rzecznika praw dziecka, że w 4 przedszkolach rejonu wileńskiego nie ma grup nauczania w języku litewskim! Kogo obchodzi, że litewskich grup nie ma w miejscowościach, gdzie Polacy stanowią niemalże 100 proc. mieszkańców. Litewskie grupy powinny być i już.

    Widocznie od Samorządu Rejonu Wileńskiego oczekuje się, by w dobie kryzysu wyłożył pieniądze na zatrudnienie litewskojęzycznych wychowawców, wynajęcie i utrzymywanie pomieszczeń, opłacenie personelu technicznego i… czekał na litewskie dzieci w polskich wsiach. A może urząd powinien wydelegować pracowników, by chodzili od domu do domu i namawiali rodziców do oddania dzieci do litewskiego przedszkola? Wygląda na to, że takie rozwiązanie idealnie zbiega się z oczekiwaniami „miłośników” tematyki polskiej Kazimirasa Garšvy, prezesa skrajnie nacjonalistycznej organizacji „Vilnija” i słynnego z antypolskich eskapad posła Gintarasa Songaili.

    Paradoksalne, bo fakt, że większość przedszkolaków w placówkach nauczania rejonu wileńskiego uczęszcza do grup właśnie z państwowym językiem nauczania, że tylko 4 przedszkola z 25 nie posiadają (z powodów obiektywnych) grup litewskich, przyprawia o ból głowy tych, co to regularnie podejmują się kroków mających na celu zatarcie wszelkich śladów polskości na ziemi litewskiej. Za głowę się łapać powinna właśnie mniejszość polska, bo to polskie dzieci powinny dominować w szkołach i przedszkolach. A tak nie jest.

    Czy tak ma wyglądać demokratyczny ustrój w kraju sześć lat po wejściu do Unii Europejskiej? Otóż nie. Jak to można zmienić? Wszystko wskazuje na to, że rozwiązanie przyjdzie niedługo — kiedy to Litwa sama zapędzi się w kozi róg, pozostając sama po zrażeniu do siebie sąsiadów i partnerów, kiedy to decydenci w Unii Europejskiej zauważą, że do swego grona przyjęli członka, który sukcesywnie rujnuje wizerunek wspólnej europejskiej rodziny.

    Reklama na podst. ust. użytkownika.; Dzięki reklamie czytasz nas za darmo

    Afisze

    Więcej od autora

    Pełnomocnik rodzin katyńskich: Strasburg działa!

    W dniach 19-21 grudnia po kilkadziesiąt osób wzięło udział w czwartym cyklu prelekcji (...)

    Nikt nie chce definiować mniejszości narodowych

    Jak dochodzić swych praw w Europejskim Trybunale Praw Człowieka, jak wygląda (...)

    Dlaczego ochrona praw mniejszości narodowych jest potrzebna i ważna?

    Etapy rozwoju, dylematy, katalogi praw mniejszości narodowych — o te i inne (...)

    „Litwie powinno zależeć na dobrym wizerunku swojego kraju w Europie”

    Rozmowa z Arturem Górskim, posłem na Sejm RP, wiceprzewodniczącym Polsko-Litewskiej Grupy Parlamentarne (...)