Amerykański sekretarz stanu John Kerry wyraził w poniedziałek nadzieję, że kryzys ukraiński nie wpłynie na współpracę Zachodu z Rosją w sprawie likwidacji syryjskiej broni chemicznej.
„Mam nadzieję, iż wciąż istnieją motywy, które skłoniły Rosję do stania się partnerem w międzynarodowych wysiłkach” na rzecz likwidacji broni chemicznej w Syrii – powiedział Kerry dziennikarzom w Hadze, gdzie ma wziąć udział w szczycie G7 poświęconym sytuacji na Ukrainie po aneksji Krymu przez Rosję.
Nad rządzącym w Syrii reżimem Baszara el-Asada zawisła groźba zagranicznej interwencji zbrojnej, gdy ujawniono fakty dotyczące ataku z użyciem broni chemicznej, przeprowadzonym 21 sierpnia 2013 roku pod Damaszkiem; zginęło w nim ponad 1400 cywilów. ONZ do dziś nie udało się ustalić sprawców, Zachód twierdzi, że atak przeprowadziły siły wierne Asadowi.
USA zagroziły odwetową akcją zbrojną, jednak po pewnym czasie w wysiłki mające zapobiec konfrontacji włączyła się Rosja – sojusznik Syrii. Na mocy wynegocjowanego we wrześniu ubiegłego roku porozumienia między Waszyngtonem a Moskwą ustalono – przy zgodzie Damaszku – że Syria zlikwiduje cały swój chemiczny arsenał do 30 czerwca 2014 roku, a do 31 marca pozbędzie się ok. 500 ton najbardziej niebezpiecznych substancji.
Misja Organizacji ds. Zakazu Broni Chemicznej (OPCW) rozpoczęła się w Syrii pod koniec września, a w październiku kraj ten oficjalnie przystąpił do OPCW. Likwidacja syryjskiego arsenału odbywa się opornie, m.in. ze względu na niestabilną sytuację w kraju, gdzie od czterech lat trwa wojna domowa.
(PAP)