Poniedziałek, 27 października, może wejść do najnowszej historii Litwy, jako kolejny dzień niepodległości. Tym razem niepodległości energetycznej.
W tym dniu w kłajpedzkim porcie zostanie bowiem zacumowany statek-terminal gazowy o wymownej nazwie „Independence” („Niepodległość”), który ma wyzwolić nasz kraj z uzależnienia od dostaw rosyjskiego gazu. Z tej okazji w Kłajpedzie planowana jest duża feta z udziałem prezydent Dali Grybauskaitė i premiera Algirdasa Butkevičiusa, którzy powitają holowany do Zalewu Kurońskiego pływający terminal LNG. Relację na żywo z uroczystości przygotowuje telewizja publiczna LRT. Wydaje się więc, że nic nie może przeszkodzić w świętowaniu narodzin energetycznej niepodległości kraju.
„Nic, oprócz prawdy, którą ukrywa premier Algirdas Butkevičius” – zauważa w rozmowie z „Kurierem” poseł na Sejm Eugenijus Gentvilas.
Zdaniem posła i niedawnego jeszcze dyrektora portu w Kłajpedzie, terminal, choć ma już niebawem przyjąć pierwszą dostawę, nie jest jeszcze połączony z systemem gazociągów, żeby mógł dystrybuować dostarczony gaz.
Gentvilasa nie przekonują też zapewnienia premiera Butkevičiusa, że na potrzeby powitania i rozładowania próbnej dostawy gazu do terminalu zostanie doprowadzona dnem Zalewu Kurońskiego tymczasowa rura awaryjna, a do 3 grudnia – do dnia rozpoczęcia eksploatacji gazoportu – zostanie doprowadzony gazociąg przewidziany w projekcie.
Premier twierdzi, że połączenie terminalu z systemem dystrybucyjnym gazu podwójnym gazociągiem — podstawowym i zabezpieczającym go, awaryjnym — było od początku przewidziane w projekcie, tyle że wykonawca łączy — niemiecka spółka „PPS Pipeline Systems GmbH” — z powodu kłopotliwych warunków geologicznych nie zdążył w terminie wybudować podstawowego połączenia. Dlatego też – premier przekonuje – najpierw pilnie zostanie wybudowane łącze awaryjne, a te, podstawowe zostanie zbudowane później.
Zapewnienia te nie przekonują naszego rozmówcę, zaś twierdzenie, że awaryjna rura była przewidziana od początku projektu, określa jako zwyczajne kłamstwo.
— Mam w ręku oficjalne pismo wykonawcy do „Klaipėdos nafta” (zleceniodawca projektu — przyp. red.) z datą 7 października, w którym niemiecka spółka tłumaczy, że z powodu nieprzewidzianych warunków geologicznych nie udało się jej wydrążyć tunel pod dnem Zalewu Kurońskiego dla połączenia gazowego z terminalem, toteż prosi zleceniodawcę o zgodę na przełożenie tymczasowej rury przez zalew – wyjaśnia nam Eugenijus Gentvilas.
Jego zdaniem, to pismo dowodzi, że awaryjny gazociąg nie tylko nie był przewidziany w początkowym projekcie, ale też, że jego obecna budowa odbywa się w pośpiechu i być może nawet bez projektu technicznego.
— Teraz w zalewie stoi koparka i zwyczajnie kopie rów, żeby po nim można było przełożyć rurę do terminalu – tłumaczy nasz rozmówca. Jego zdaniem, takie ułożenie łączy gazowych przez zalew, który ma od 0,5 do najwyżej 2 metrów głębokości zagraża bezpieczeństwu pracy gazoportu.
— Potężne bryły lodu niesione przez wiosenne wody zalewu zmiatają wszystko na swojej drodze, więc trudno spodziewać się, że 70-centymetrowa rura gazociągu ustoi przed ich naporem – mówi nasz rozmówca. Nie przekonują go też zapewnienia, że podstawowe łącze, na głębokości 20-40 metrów pod dnem zalewu zostanie ułożone — jak zapewnia premier — do 3 grudnia.
— Niemiecki wykonawca miał wydrążyć tunel do 1 września. Pracę rozpoczęli 1 stycznia, więc trudno uwierzyć, że w ciągu niespełna miesiąca uda się im to, czego nie zdołali zrobić w ciągu co najmniej pół roku — zauważa poseł. Jego zdaniem, projektowanie i drążenia nowego prawie 2,5-kilometrowego tunelu pod dnem zalewu może zająć nawet rok. Ale nawet nie ten termin budzi największe obawy naszego rozmówcy, lecz możliwe wycofanie się niemieckiej spółki z prac wykończeniowych projektu w ogóle.
— Projektowa wartość tunelu gazociągu szacowana jest na około 30 mln litów. Nie można więc wykluczyć, że niemiecki wykonawca nie zechce ponownie inwestować w drążenie nowego tunelu i skorzysta z prawa wycofania się z projektu. W tym przypadku zapłaci około 5 mln grzywnę i opuści miejsce budowy. Umowa na to pozwala – zauważa Egenijus Gentvilas. I dodaje, że w takim przypadku zakończenie budowy podstawowego połączenia gazoportu z systemem gazociągów może przedłużyć się znacznie więcej niż ponad rok.
Nasz rozmówca uważa, że przyczyny opóźnienia w budowie połączenia gazowego są obiektywne, dlatego należy o nich rozmawiać i szukać potrzebnych rozwiązań, a nie udawać, że nic się nie stało i problemu nie ma.
— Wygląda to na taką pionierską chęć raportowania wykonania zadania — „Klaipėdos nafta” złoży raport ministrowi energetyki, ten przekaże go premierowi, a premier raport o wykonanym zadaniu złoży prezydent. Mamy tu jednak do czynienia z zagrożeniem dla bezpiecznej pracy terminalu i tego nie należy lekceważyć — mówi poseł.
Z naszych ustaleń wynika jednak, że za postawą ministra, premiera i prezydent kryje się nie tylko chęć „raportowania sukcesu”, ale też poważne kłopoty finansowe w przypadku, jeśli terminal nie zacznie pracować od chwili jego zacumowania w kłajpedzkim gazoporcie. Umowa podpisana z dostawcą pływającego terminalu, norweską spółką „Hoeght LNG” zobowiązuje stronę litewską do płacenia prawie pół miliona dziennie (492 tys. litów) za wynajem terminalu, którego eksploatacją zajmą się Norwegowie. Dopiero po 10 latach Litwa będzie mogła odkupić statek na własność.
Terminal może odbierać do 3 mld metrów sześciennych gazu, co w sytuacji kryzysowej może pokryć do 90 proc. potrzeb wszystkich krajów bałtyckich. Terminal będzie obsługiwał import skroplonego gazu ziemnego głównie z Norwegii. W sierpniu podpisano umowę norweskim „Statoilem” na dostawy rocznie 540 milionów metrów sześciennych gazu.
Próbna dostawa odbędzie się już w przyszłym tygodniu, a odbiór surowca rozpocznie się 3 grudnia. Początek komercyjnej działalności terminalu zaplanowano na 1 stycznia 2015 roku.
Wykonawcą projektu jest spółka „Klaipėdos naftos”, w której skarb państwa ma 72,32 proc. udziałów.