Każdy, kto przechodzi ulicą Tatarską w Wilnie, powinien być bardzo ostrożny. Nie tylko uważać pod nogi, ale od czasu do czasu spoglądać do góry, czy aby nie daj Boże nie lecą na głowę kawałki osuwającej się dachówki. Na jednym z domów (nr 22) od pewnego czasu wisi ogłoszenie o niebezpieczeństwie czyhającym z góry, a obok nazwiska urzędników odpowiedzialnych za taki stan rzeczy.
Taka sytuacja z tragicznym stanem dachów na wielu domach starówki wileńskiej istnieje nie dzień, nie dwa, a wiele lat. O tym wie wspólnota mieszkaniowa, która tu jest utworzona, wydział specjalny nadzoru budynku stolicy, ale sytuacja jest tragiczna. Jeden przerzuca winę na drugiego, a przechodnie muszą uważać, aby cegła, czy dachówka im na głowę nie upadła. Podobna od lat sytuacja jest z balkonami na starych kamienicach wileńskich. Niektóre, np. przy ulicy Kauno, zostały osłonięte specjalnymi ażurowymi „workami” zabezpieczającymi od padającego tynku, ale praktycznie to taką padającą cegłę czy kawał tynku takie „pieluchy” na pewno nie utrzymają.
Przed kilkoma laty kawał balkonu w Justyniszkach skaleczył dziecko. W centrum na alei Giedymina turysta doznał podobnych obrażeń. Jakie więc funkcje ma w swej pieczy specjalny dział nadzoru miasta Wilna? Przecież sytuacja jest awaryjna i lada dzień może dojść do nieszczęścia.