Litwa, po wojnie mlecznej sprzed dwóch lat z Rosją, kiedy tamtejsze służby fitosanitarne zabroniły wwozu litewskiego nabiału, stanęła na progu kolejnej wojny mlecznej.
Tym razem zderzyć się mają rodzimi producenci mleka z rodzimymi producentami nabiału oraz z rodzimymi handlowcami. Tymczasem rząd arbitralnie proponuje rozwiązanie w sporze, które nie zadowalają żadnej z jego stron.
Producenci mleka domagają się wyższej ceny skupu surowca, na ok. 10 ct większej od obecnej na poziomie nieco ponad 20 ct/kg. Producenci nabiału twierdzą, że płacąc taką cenę już po trzech miesiącach musieliby pozamykać zakłady i ogłosić upadłość.
Również handlowcy nie chcą zrezygnować ze swojej marży, która obecnie stanowi około 25 proc. brutto końcowej ceny produktu. Wszyscy razem, ale każdy z osobna, domagają się od rządu interwencji finansowej — dopłat do ceny skupu, kosztów produkcji, czy też interwencyjnego skupu. Tymczasem rząd proponuje wszystkim stronom podpisanie tzw. memorandum dobrej woli, którego zobowiązania są nie tylko sprzeczne z interesami każdej ze stron, ale przeczą też zasadom wolnorynkowym.
Choć tekst dokumentu ostatecznie nie jest jeszcze uzgodniony, z przecieków medialnych wiadomo, że przedstawiany do podpisania producentom surowca i nabiału oraz handlowcom dokument Ministerstwa Rolnictwa zakłada zobowiązanie zakładów mleczarskich do skupowania surowców w cenie 90 proc. od średniej unijnej ceny skupu. Ta obecnie waha się na poziomie 30 ct/kg. Oznaczałoby to, że producenci nabiału musieliby zapłacić rolnikom średnio 27 ct/kg zamiast obecnych prawie 21 ct/kg.
Producenci krytykują rządową propozycję, ale zgadzają się na nią pod warunkiem jednak „jeśli rząd zobowiąże się wykupić potem cały nabiał” wyprodukowany z tak drogiego mleka. Inaczej, jak tłumaczą przedstawiciele zakładów mleczarskich, groziłaby im upadłość już po kilku miesiącach pracy z tak drogim surowcem. Producenci nabiału apelują jednak do rządu o wsparcie rolników, bo obawiają się, że obecna sytuacja spowoduje, że rolnicy zaczną wyrzynać swoje stada mleczne, żeby ograniczyć produkcję mleka. Ich zdaniem tymczasowo to zwiększyłoby ceny w skupach surowca, jednak w dalszej perspektywie osłabiałoby rolniczy sektor litewskiej gospodarki.
Producenci mleka twierdzą, że z powodu 20-procentowego w ciągu roku spadku cen skupu mleka już ponieśli starty na poziomie 70 mln euro. Przekonują, że koszta własne produkcji surowca wynoszą około 30 ct/kg, gdy tymczasem w skupie otrzymują cenę 10-20 ct/kg.
Prezes Rady Litewskiego Zrzeszenia Producentów Mleka Jonas Vilionis zapowiedział też, że jeśli rząd nie znajdzie pieniędzy na dopłaty, to po zakończeniu sezonowych prac sprzęt rolniczy z pól ruszy na blokady dróg i pod Sejm.
„Bo dla nas to już kwestia być albo nie być” — oświadczył Vilionis.
Tymczasem rząd na razie tylko zapowiada, że poszuka pieniędzy na dopłaty. Według Ministerstwa Rolnictwa, w tym tygodniu rząd ma znaleźć na dotacje dopłaty do cen skupów 25 mln euro z budżetu państwa. O kolejne 32 mln poprosi Unię Europejską. Jednak to wciąż będzie za mało, żeby pokryć straty producentów mleka za miniony rok, które oni szacują na 70 mln euro.
Sytuacja na rynku mleka zaczęła się dramatycznie zmieniać, od kiedy przestały działać unijne kwoty produkcji, co spowodowało większą podaż surowca na rynku tudzież spadek ceny jego skupu. Wcześniej resort rolnictwa próbował ratować sytuację ustalając kwoty skupu dla producentów nabiału. Zakłady mleczarskie musiały skupić większość surowca na rynku krajowym, a dopiero potem mogli go taniej sprowadzać z krajów ościennych. Te regulacje nie uratowały sytuacji litewskich producentów mleka, a nawet ją pogorszyły zmniejszając cenę skupu surowca wobec zwiększonej jego podaży.