Więcej

    Potrójne święto Polski

    Czytaj również...

    Polacy o swój kraj i wolność swoją zawsze walczyli sławiąc Bogurodzicę i dziękując za jej łaski i wstawiennictwo Fot. archiwum
    Polacy o swój kraj i wolność swoją zawsze walczyli sławiąc Bogurodzicę i dziękując za jej łaski i wstawiennictwo Fot. archiwum

    15 sierpnia w historii polskiego narodu jest wyjątkową datą, bo potrójnie świąteczną. W tym dniu Polacy na całym świecie, również na Litwie, obchodzą dzień zwycięstwa oraz chwały polskiego oręża, któremu dziś zawdzięczają swoją niepodległość odrodzoną po latach niewoli.

    W połowie sierpnia Polacy wspólnie z katolikami na całym świecie obchodzą też Wniebowzięcie Maryi — Dzień Matki Boskiej Wniebowziętej (w polskiej tradycji religijnej Matki Boskiej Zielnej). Jest to jedno z 12 największych świąt w kalendarzu katolickim.

    Dla Polaków szczególnie ważne i obchodzone ze szczególnym pietyzmem, bo to Matka Boska, za objawieniem włoskiego jezuity Giulio Mancinelli’ego, sama obrała Polskę na swoje królestwo na ziemi. Prawdopodobnie miało to miejsce właśnie w wigilię Wniebowzięcia, 14 sierpnia 1608 roku. Modlący się o. Giulio zobaczył Matkę Bożą, a u jej stóp klęczącego św. Stanisława Kostkę. Na ten widok mnich zawołał: „Królowo Wniebowzięta, módl się za nami!”, na co Matka Boża odpowiedziała: „Dlaczego nie nazywasz mnie Królową Polski? Ja to królestwo bardzo umiłowałam i wielkie rzeczy dla niego zamierzam, ponieważ osobliwą miłością do Mnie płoną jego synowie”.
    Po tych słowach o. Giulio zakrzyknął: „Królowo Polski Wniebowzięta, módl się za Polskę!”.

    Już niedługo potem polski naród miał wyraźne świadectwo łaski wstawiennictwa Najświętszej Maryi, kiedy po miesiącu oblężenia — od połowy listopada do świąt Bożego Narodzenia 1655 r. — szwedzkim wojskom nie udało się zdobyć klasztoru na Jasnej Górze i znajdującej się tam świętej ikony Matki Boskiej. Był to przełomowy moment w historii tzw. potopu szwedzkiego, gdyż po wycofaniu się Szwedów spod Częstochowy załamała się też ich ofensywa, zaś polskie wojska przystąpiły do kontrofensywy odnosząc ostatecznie zwycięstwo nad okupantem.

    W podzięce za cud pod Częstochową oraz uwolnienie Polski i polskiego narodu spod najeźdźcy, 1 kwietnia 1656 roku we Lwowie król Jan Kazimierz złożył w katedrze śluby lwowskie, obierając właśnie Matkę Boską Częstochowską za patronkę i królową Polski. Aczkolwiek należy pamiętać, że jeszcze na długo przed ślubami lwowskimi, a nawet przed pierwszą glorią oręża polskiego w Bitwie pod Grunwaldem w 1410 r., Polacy zawsze walczyli o swój kraj i wolność sławiąc „Bogurodzicę” (najstarsza znana polska pieśń religijna) i dziękując za jej łaski i wstawiennictwo.

    Bitwa Warszawska zaliczana jest do kilkunastu najważniejszych w historii ludzkości, które odmieniły losy świata Fot. archiwum
    Bitwa Warszawska zaliczana jest do kilkunastu najważniejszych w historii ludzkości, które odmieniły losy świata Fot. archiwum

    W retoryce semantycznej obronę Częstochowy określa się często cudownym zwycięstwem Polaków nad najeźdźcą. Nadprzyrodzony charakter temu zwycięstwu może nadawać nie tylko determinacja kilkuset obrońców Jasnej Góry, którzy przez ponad miesiąc przeciwstawiali się kilkutysięcznym szwedzkim hordom najemców, ale też słynny apel Tatara broniącego sanktuarium maryjnego do Polaków wątpiących w swoje siły, by „nie poddawali świętej twierdzy ludziom plugawym i wiarołomnym”.
    Po kilkudziesięciu dniach ostrzałów z artylerii (podobno od ich intensywności Szwedom pękały nawet armaty) i stale przypuszczanych ataków, szwedzkie oddziały w końcu zawróciły spod mocno już zniszczonych murów klasztoru na Jasnej Górze  rozumiejąc, że mimo swojej wielokrotnej przewagi nad jego obrońcami, nie uda się zdobyć ołtarza świętego obrazu.

    Po uratowaniu sanktuarium jasnogórskiego, a w następstwie również całego kraju, ponad 120 lat później miało miejsce równie cudowne uratowanie przez polskie wojska chrześcijaństwa i całej Europy przed zalewem osmańskim. Uratowanie w 1683 r. Wiednia przez wojska pod wodzą polskiego króla Jana III Sobieskiego uratowało wtedy katolicką Europę od pisanego jej losu prowincji Imperium Osmańskiego.

    Europa, a raczej jej przywódcy często jednak nie odrabiają lekcji nauki na własnych błędach, dlatego też po kolejnych 120 latach polski kraj, który uratował kontynent przed zagładą cywilizacyjną, sam został rozszarpany na kawałki i unicestwiony na długie lata przez tych, których uratował. W 1795 r., po rozbiorach, zawierzona Matce Boskiej Wniebowziętej Polska zniknęła z mapy Europy.

    Przez długie dziesięciolecia pozostawała jednak w sercach Polaków oraz w ich modlitwach do Bogurodzicy, by po kolejnych 120 latach powstać na nowo z popiołów powstań narodowych i I wojny światowej. Już w 1918 roku Polacy nie tylko odrodzili swój kraj, ale zaraz też stanęli przed kolejną swoją misją cywilizacyjną wobec Europy. Tym razem ratując ją przed barbarzyństwem komunizmu.

    W 1918 r. czerwona zaraza zniszczyła Imperium Rosyjskie i zaczęła zalewać resztę Europy. W latach 1919-1920 została jednak przez Polskę i Polaków nie tylko powstrzymana, ale też odrzucona aż za Kijów i Mińsk. Na krótko, bo już latem 1920 r. rozpoczęła się bolszewicka ofensywa, która miała za cel nie tylko zajęcie Polski, ale też całej Europy. O czym otwarcie mówił sam Lenin zwracając się do delegatów IX Konferencji Rosyjskiej Partii Komunistycznej (bolszewików): „(…) gdzieś pod Warszawą znajduje się nie centrum polskiego rządu burżuazyjnego i republiki kapitału, ale centrum całego współczesnego systemu imperialistycznego, oraz że okoliczności pozwalają nam wstrząsnąć tym systemem i prowadzić politykę nie w Polsce, ale w Niemczech i w Anglii. Tym samym stworzyliśmy w Niemczech i Anglii zupełnie nowy odcinek rewolucji proletariackiej, walczącej z ogólnoświatowym imperializmem…”.

    Bolszewicka ofensywa końca wiosny i początku lata była na tyle skuteczna, że już na początku sierpnia Armia Czerwona stanęła u bram Warszawy. Decydująca bitwa o miasto, a w zasadzie o Polskę i całą Europę, została stoczona 13-25 sierpnia. Jej kulminacja, a zarazem przełom nastąpił już 15 sierpnia. W godzinach nocnych pierwsze polskie oddziały rozpoczęły forsowanie Wieprza pod Kockiem. Był to początek słynnej kontrofensywy, w wyniku której rozbito wojska bolszewickie pod dowództwem Michaiła Tuchaczewskiego. Armia Czerwona została w końcu odrzucona za linię Niemna.

    Wielkie, a zarazem spektakularne zwycięstwo pod Warszawą, okrzyknięte później „Cudem nad Wisłą”, choć było przełomowe, nie przesądziło jednak o zwycięstwie w wojnie polsko-bolszewickiej. Dopiero zadany bolszewikom cios w dniach 20-26 września 1920 r. w Bitwie nad Niemnem przesądził o polskim zwycięstwie i zakończeniu wojny na warunkach Traktatu Ryskiego podpisanego w łotewskiej stolicy w marcu 1921 r.

    Dziś pojawiają się opinie historyków, że polska armia pod dowództwem Józefa Piłsudskiego niepotrzebnie powstrzymała kontrofensywę pod Warszawą, a po zwycięstwie nad Niemnem niepotrzebnie rozpoczęła rokowania traktatu rozjemczego, zamiast pójść na Moskwę i „powiesić Lenina na suchej gałęzi”, jak to ocenia publicysta Piotr Zychowicz w swojej książce „Pakt Piłsudski-Lenin. Czyli jak Polacy uratowali bolszewizm i zmarnowali szansę na budowę imperium”, która właśnie ukazała się nakładem wydawnictwa „Rebis”.

    „Zamiast zdobyć Moskwę i powiesić Włodzimierza Lenina na suchej gałęzi, Naczelnik Państwa podjął z sowieckim dyktatorem tajne negocjacje i zawarł nieformalny, tajny pakt Piłsudski-Lenin. Tym samym ocalił bolszewizm. Był to błąd o wymiarze dziejowym. Błąd, który zgubił Rosję, a w dłuższej perspektywie Polskę” — pisze autor książki.

    WIĘCEJ NIŻEJ | Reklama na podst. ust. użytkownika.; Dzięki reklamie czytasz nas za darmo

    Tymczasem badacz okresu, dr Algimantas Kasparavičius z Litewskiego Instytutu Historii, w rozmowie z „Kurierem” zauważa, że podobne oceny nie uwzględniają wszystkich uwarunkowań, dlatego nie można mówić o jakimkolwiek błędzie dziejowym Józefa Piłsudskiego. Zdaniem historyka, uwzględniając ówczesne możliwości Polski oraz uwarunkowania geopolityczne, trzeba przyznać geniusz Piłsudskiego, który osiągnął maksymalny cel, jaki można było osiągnąć w tamtej sytuacji i w tamtych warunkach.

    — Bitwa Warszawska w wymiarze moralnym na pewno zasługuje na określenie cudu. Jednak patrząc krytycznie i z uwzględnieniem wszystkich uwarunkowań oczywiście żadnego cudu nie było. Było natomiast umiejętne wykorzystanie wojskowych zasobów i możliwości oraz uwarunkowań strategicznych, taktycznych i geopolitycznych, które przy determinacji społeczeństwa pozwoliły na osiągnięcie sukcesu militarnego — ocenia dr Algimantas Kasparavičius.

    W ocenie historyków, Piłsudski pragmatycznie oceniał sytuację i wykorzystał wszystkie możliwości do osiągnięcia maksymalnego celu, jakim było niepodległe państwo polskie Fot. archiwum
    W ocenie historyków, Piłsudski pragmatycznie oceniał sytuację i wykorzystał wszystkie możliwości do osiągnięcia maksymalnego celu, jakim było niepodległe państwo polskie Fot. archiwum

    Jak wyjaśnia, było kilka przyczynków „Cudu nad Wisłą”, gdzie zdemoralizowana, z rozciągniętym zapleczem i zmęczona armia Tuchaczewskiego zetknęła się z dobrze zorganizowanym, równie dobrze uzbrojonym i liczebnie przewyższającym wroga wojskiem polskim.
    — Pójście na zderzenie z takim przeciwnikiem na pewno było awanturą Tuchaczewskiego, który liczył, że z marszu uda się mu zająć Warszawę. Oczywiście ta awantura nie powiodła się, gdyż spotkała się z zorganizowanym i silnie motywowanym sprzeciwem Polaków, bo nie tylko wojska, ale też całego społeczeństwa — zauważa nasz rozmówca. Jak wyjaśnia, po błyskawicznej ofensywie Armii Czerwonej, Polacy, którzy jeszcze niedawno maszerowali w świątecznej paradzie ulicami zajętych Kijowa i Mińska, stanęli przed obliczem klęski.

    — Wobec tego zagrożenia powstał ruch oporu. Polacy jak jeden stanęli murem, krwią i żelazem w obronie swego państwa. Dlatego niezmotywowana armia Tuchaczewskiego przegrała — ocenia nasz rozmówca.

    I podsumowuje, że o „cudownym” pierwiastku Bitwy Warszawskiej zadecydowały doskonała strategia wojskowa, polityczne i gospodarcze zaplecze z Zachodu oraz twarde postanowienie Polaków za wszelką cenę nie poddać się wrogowi.

    WIĘCEJ NIŻEJ | Reklama na podst. ust. użytkownika.; Dzięki reklamie czytasz nas za darmo

    Dr Algimantas Kasparavičius uważa za przesadne spekulacje o możliwości zajęcia Moskwy, zniszczenia bolszewików i „powieszenia Lenina na suchej gałęzi”. Historyk wyjaśnia, że Zachód nie był zainteresowany zniszczeniem Rosji, z którą od czasów Iwana Groźnego kooperował, choć zawsze uważał ją za coś odrębnego, niezrozumiałego.

    — Takie traktowanie Rosji przez Zachód nie jest w historii czymś nowym. Należy pamiętać, że Zachód i Rosja to są dwa chrześcijańskie światy, które istnieją podobnie jak istniały Bizancjum i Imperium Rzymskie — odrębnie, ale obok siebie bez większych konfliktów. Zauważmy, że oprócz epizodów w wojnie krymskiej i wojnie japońskiej, między Zachodem a Rosją nigdy nie było poważnych konfliktów. Co więcej, istnieje świadomość, że to Rosja uratowała Zachód najpierw przed najazdem Mongołów, a potem również uczestniczyła w koalicji przeciwko nazizmowi — zauważa nasz rozmówca.

    I podkreśla, że w kontekście globalnym Zachodowi świat się nie kończy na Rosji, dlatego również dziś podobnie traktowana przez Zachód Rosja jeszcze długo będzie odgrywała ważną rolę w kontekście europejskiej geopolityki.

    — Obawiam się, że co najmniej kilkadziesiąt lat to potrwa — ocenia historyk.
    Jego też zdaniem, warunki geopolityczne, przede wszystkim stanowisko Zachodu, zaprzeczają spekulacjom o możliwości pochodu wojska polskiego na Moskwę. Historyk przypomina tu postanowienia Konferencji w Spa latem 1920 r., które uzależniały pomoc militarną i polityczną dla Polski od określonych warunków.

    — Należy zauważyć, że Zachód popierał wtedy Polskę, ale tylko w granicach Linii Curzona, czyli mniej więcej w ramach wschodniej granicy współczesnej Polski. Również ówczesne Stany Zjednoczone były zainteresowane w zachowaniu Rosji w granicach imperium. Godziły się jedynie na państwa narodowe Finów i Polaków — podkreśla Kasparavičius.

    Zauważa też, że tzw. biali generałowie carscy, którzy byli postrzegani jako sprzymierzeńcy Piłsudskiego w wojnie z bolszewikami, w ogóle odrzucali samodzielny byt Polski. W opinii historyka, również Polska Partia Socjalistyczna Naczelnego Wodza nie była zainteresowana w zniszczeniu bolszewickiej Rosji, bo uważała ją za mniejsze zło od Rosji Imperialnej.

    — Piłsudski bardzo pragmatycznie oceniał sytuację i wykorzystał wszystkie jej wątki do osiągnięcia maksymalnego celu, jakim było niepodległe państwo — ocenia nasz rozmówca. Zauważa też, że mimo pojawiającego się krytycyzmu w ocenach tamtych wydarzeń, Polacy doskonale zdają sprawę, komu zawdzięczają niepodległe państwo.

    WIĘCEJ NIŻEJ | Reklama na podst. ust. użytkownika.; Dzięki reklamie czytasz nas za darmo
    Święto Wojska Polskiego, ustanowione w 1923 roku, było zlikwidowane w okresie Polski komunistycznej i przywrócone go dopiero w 1992 r. Fot. Marian Paluszkiewicz
    Święto Wojska Polskiego, ustanowione w 1923 roku, było zlikwidowane w okresie Polski komunistycznej i przywrócone  dopiero w 1992 r. Fot. Marian Paluszkiewicz

    — Potrzeba było geniuszu Piłsudskiego. I Polacy o tym wiedzą, czego świadectwem są liczne pomniki, każdy postawiony na swoim miejscu i w swoim czasie — mówi historyk.

    Bitwa Warszawska, za której wynik odpowiedzialności podjął się sam Józef Piłsudski, dziś zaliczana jest do kilkunastu najważniejszych w historii ludzkości, które odmieniły losy świata.

    Obchodzona co roku 15 sierpnia, w Święto Matki Boskiej Wniebowziętej Królowej Polski, jej rocznica — w tym roku już 95. — od wielu lat zbiega się z obchodzonym również w tym dniu Świętem Wojska Polskiego, które ma upamiętniać warszawską glorię polskiego oręża.

    Święto Wojska Polskiego, ustanowione w 1923 roku, było zlikwidowane w okresie Polski komunistycznej. W tym czasie święto obchodzono w Polskich Siłach Zbrojnych na Zachodzie, w oddziałach Państwa Podziemnego, a także w Wojsku Polskim utworzonym na froncie wschodnim. Przywrócono je dopiero w 1992 r.
    Od wielu lat również na Litwie są organizowane obchody upamiętniające Bitwę Warszawską oraz Dzień Wojska Polskiego. Tegoroczne zapowiadają się nadzwyczaj uroczyście, bo już 14 sierpnia w Wielofunkcyjnym Centrum w Rykontach (rejon trocki) zostanie otwarta wystawa uzbrojenia Wojska Polskiego z okresu lat 1914-1944. Później będzie wyświetlony film Jerzego Hoffmana „1920. Bitwa Warszawska”. Początek obchodów o godzinie 18.00.
    Wystawa oręża zostanie też pokazana w Miednickim Ośrodku Kultury (rejon wileński), gdzie obchody Dnia Wojska Polskiego i 95. Rocznicy Bitwy Warszawskiej odbędą się 16 sierpnia. Uroczystość poprzedzi Msza św. w kościele pw. św. Kazimierza w Miednikach oraz uroczysty pochód na miejscowy cmentarz, w którym wezmą udział grupy rekonstrukcji historycznej. O godzinie 13.00 na cmentarzu odbędzie się akademia złożenia kwiatów przy Grobie Nieznanego Żołnierza. Później, o 14.00 w sali MOK-u rozpocznie się program artystyczny Polskiego Studia Teatralnego w Wilnie, poświęcony rocznicy Cudu nad Wisłą. Od godziny 16.00 uczestnicy imprezy będą mogli degustować dania kuchni polskich żołnierzy (podwórko przy Miednickim Ośrodku Kultury). A zakończy obchody wspólna biesiada i śpiewanie.
    Na obchody zapraszają organizatorzy imprez — Wileński Rejonowy Oddział Związku Polaków na Litwie oraz Polski Klub Sztuki Teatralnej.
    Tymczasem 15 sierpnia w Wilnie w Kwaterze Wojskowej na Rossie odbędzie się oficjalna akademia złożenia wieńców i kwiatów przy Mauzoleum na Rossie. Ceremonia rozpocznie się o godzinie 10.00.
    Print

    Reklama na podst. ust. użytkownika.; Dzięki reklamie czytasz nas za darmo

    Afisze

    Więcej od autora

    220. rocznica III rozbioru Rzeczypospolitej Obojga Narodów

    Dokładnie 220 lat temu z mapy Europy, w jej samym centrum, zniknął unikalny organizm państwowy, który na parę lat przed jego unicestwieniem zdążył jeszcze wydać na świat pierwszą na kontynencie konstytucję. Na jej podstawie miało powstać współczesne, demokratyczne na...

    Kto zepsuł, a kto naprawi?

    Przysłowie ludowe mówi, że „gdzie diabeł nie może, tam babę pośle”. I tak zazwyczaj w życiu bywa. W polityce też. Po zakończeniu maratonu wyborczego w Polsce nasz minister spraw zagranicznych Linas Linkevičius wybiera się do Warszawy. Będzie szukał kontaktów z...

    Oskubać siebie

    Będący już na finiszu przetarg na bojowe maszyny piechoty został raptem przesunięty, bo Ministerstwo Ochrony Kraju tłumaczy, że otrzymało nowe oferty bardzo atrakcyjne cenowo i merytorycznie. Do przetargu dołączyli Amerykanie i Polacy. Okazało się, co prawda, że ani jedni,...

    Odżywa widmo atomowej elektrowni

    Niektórzy politycy z ugrupowań rządzących, ale też część z partii opozycyjnych, odgrzewają ideę budowy nowej elektrowni atomowej. Jej projekt, uzgodniony wcześniej z tzw. inwestorem strategicznych — koncernem Hitachi — został zamrożony po referendum 2012 roku. Prawie 65 proc. uczestniczących w...