Balansujący na skraju upadłości litewscy producenci mleka apelują do władz o jedność w walce o unijne wsparcie finansowe. Premier Algirdas Butkevičius i minister rolnictwa Virginija Baltraitienė jadą do Brukseli, gdzie podczas spotkania z unijnym komisarzem ds. rolnictwa Philem Hoganem będą negocjować pomoc dla rodzimych producentów mleka.
Proszą o ponad 50 mln euro w ramach rekompensaty strat, jakie litewscy mleczarze ponoszą po rosyjskim embargo. Prezydent Dalia Grybauskaitė zamiast wspierać premiera i minister w ich staraniach, publicznie poddaje w wątpliwość ich inicjatywę. Balansujący na skraju upadłości litewscy producenci mleka apelują do władz o jedność w walce o unijne wsparcie finansowe i pokazują przykład Łotwy, gdzie rząd i prezydent ws. mleczarzy rozmawiają z Brukselą jednym głosem.
— Jeśli będziemy mówili jednym głosem i wspólnie mocno, jak kot szkła, trzymali się naszego stanowiska, to na pewno osiągniemy swój cel — mówi w rozmowie z „Kurierem” Andriejus Stančikas, prezes Litewskiej Izby Rolniczej. Zaznacza też, że te pieniądze i tak nie pokryją wszystkich strat mleczarzy, bo są one znacznie większe.
W tym tygodniu litewska, łotewska i estońska izby rolne oraz zrzeszenie krajowych spółdzielni mleczarzy wysłały do komisarza Hogana wspólny list ws. sytuacji w sektorze mlecznym w krajach bałtyckich. Przedstawiają w nim wyliczenia swoich strat z powodu ograniczeń eksportu do Rosji i apelują do Komisji Europejskiej o dofinansowanie. W rozmowie z nami prezes Stančikas zauważa, że w ocenie europejskiego centrum monitoringu sektora mleczarskiego sytuacja mleczarzy krajów bałtyckich jest najgorsza w Unii, a litewscy rolnicy są też w najgorszej sytuacji wśród krajów bałtyckich.
— Wszystko zależy o tego, jak stanowczo i intensywnie nasi przedstawiciele będą zabiegali o interesy rodzimych producentów — podkreśla nasz rozmówca. Dodaje też, że przykładem może służyć fiński rząd, który twardo negocjował z Brukselą.
— I w końcu udało się im zapewnić wsparcie finansowe, mimo że sytuacja fińskich mleczarzy jest znacznie lepsza niż w krajach bałtyckich — podkreśla prezes Stančikas.
Z kolei gorszy się krótkowzroczną polityką litewskich zakładów mleczarskich, które żerują na trudnej sytuacji rolników płacąc w skupach coraz niższą cenę. Obecnie cena ta jest najniższa w regionie.
Jak wynika z ustaleń Litewskiej Izby Rolnej, średnia cena skupu mleka na Litwie obecnie wynosi 20 centów za litr, na Łotwie zakłady płacą średnio 21 ct, zaś w Estonii 24 ct.
I choć litewskie zakłady mleczarskie, które sprowadzają z Estonii i Łotwy ponad 30 proc. potrzebnego im surowca, mówią, że kupują tam mleko znacznie taniej niż na Litwie, nasz rozmówca twierdzi, że ceny w tamtejszych skupach są podane przez samych miejscowych producentów mleka.
Zdaniem Stančikasa, polityka cenowa litewskich zakładów mleczarskich, w stosunku do rodzimych producentów, jest niszczycielska. Przypomina też, że niedawno, po długich negocjacjach zakłady w ogóle odmówiły skupu mleka nawet po najniższej cenie.
— Jedynie część mleka jeszcze udało się nam sprzedać na Łotwie, jednak około 100 ton rolnicy musieli po prostu wylać — opowiada prezes Izby Handlowej.
Wcześniej przy dobrej cenie na mleko w regionie litewski surowiec kupowały polskie mleczarnie. Jednak ostatnio sytuacja zmieniła się i choć Polacy nadal skupują litewskie mleko, jednak nie chcą już płacić ceny wyższe, od tej, jaką płacą litewskie zakłady mleczarskie.
***
Na początku września kilkudziesięciu rolników udaje się do Brukseli, gdzie dołączą do europejskich rolników protestujących przeciwko polityce rolnej Unii Europejskiej.