Uczniowie, ich rodzice oraz absolwenci legendarnej „Piątki” — Szkoły Średniej im. J. Lelewela, najstarszej polskiej szkoły w Wilnie — 1 września spotkali na placu przed samorządem stołecznym.
Dla nich nie była to jednak ani radosna, ani uroczysta inauguracja roku szkolnego. Społeczność szkolna przyszła pod samorząd, żeby raz jeszcze zaprotestować przeciwko decyzji stołecznych władz o likwidacji tej legendarnej placówki.
„Teraz i tutaj, wraz z rodzicami chcemy powiedzieć: Nie zgadzamy się na tułaczkę! Chcemy pozostać w murach swej historycznej „Piątki” — apelowali uczestnicy wczorajszej pikiety przed siedzibą stołecznych władz. Do nich też wystosowano petycję, w której podkreśla się, że samorządowa decyzja z 15 lipca o przeniesieniu obecnie polsko-rosyjskiej Szkoły Średniej im. J. Lelewela z jej budynku na Antokolu, do gmachu filii w Żyrmunach jest sprzeczna nie tylko z wolą wspólnoty szkolnej, ale ogranicza też mniejszościom narodowym dostęp do nauki w języku ojczystym.
„Spełniając niesłuszne i nieprawne postanowienie w wileńskiej dzielnicy Antokol nie zostanie żadnej szkoły mniejszości narodowych z nauczaniem w języku polskim i rosyjskim, co narusza zasadę równych szans w oświacie. Mamy nadzieję, że nasze dzieci nie są dla was zabawkami, jakie jest łatwo przenieść z jednego miejsca w drugie. One naprawdę kochają swoje miasto i oczekują od niego miłości i opieki wobec nich, chcą czuć się bezpieczni i spokojnie uczyć się” — czytamy w petycji wspólnoty szkolnej do władz miasta i mera Wilna Remigijusa Šimašiusa, któremu przypomniano jego niedawną obietnicę przedwyborczą, że żadna szkoła, zwłaszcza placówki mniejszości narodowych, nie zostaną zamknięte bez zgody wspólnot szkolnych.
Tymczasem nowe władze miasta na czele z jej nowym włodarzem Remigijusem Šimašiusem przystąpiły do nękania polskich placówek zaraz po przejęciu władzy w stolicy. Zagrożonych pomniejszeniem statusu zostało kilka polskich szkół w Wilnie, w tym też legendarna „Piątka”.
Jeszcze w maju komisja akredytacyjna Ministerstwa Oświaty i Nauki uznała, że szkoła na Antokolu nie może przystąpić do akredytacji gimnazjalnej. Później jednak resort zmienił zdanie. Pojawił się jednak kolejny problem, bo na przekształcenie antokolskiej placówki w gimnazjum nie zgodził się stołeczny samorząd.
Jak już pisaliśmy, 17 czerwca samorząd podjął decyzję o niekompletowaniu od września w szkole klas 11-12. Decyzję podjęto przewagą jednego głosu. Decydującym okazał się głos mera Remigijusa Šimašiusa.
Społeczność szkolna, wśród której jest wielu znanych i wybitnych Polaków — absolwentów szkoły, stanowisko mera oceniła jako policzek wymierzony polskiej mniejszości.
„Bezczelnym” takie zachowanie się stołecznych władz nazwała znana polska dziennikarka Krystyna Adamowicz, absolwentka „Piątki” oraz autorka kroniki szkoły im. J. Lelewela „Zawsze wierni Piątce”.
„Nasz wiec jest nie tylko walką w obronie „Piątej” szkoły, lecz protestem wobec tego, co stało się w szkole im. Szymona Konarskiego” — powiedziała do zebranych przed siedzibą stołecznych władz Krystyna Adamowicz. Poinformowała, że uczniowie 11 i 12 klas tej szkoły dopiero podczas inauguracji roku szkolnego 1 września dowiedzieli się, że nie będą mogli kontynuować nauki w swojej szkole i będą musieli pilnie szukać miejsca w innej placówce. Taką decyzję w przeddzień 1 września podjęło kolegium sędziowskie na apelacyjny wniosek samorządowych władz.
„Jest to bezczelne zachowanie się naszych władz” — oświadczyła Adamowicz.
W rozmowie z „Kurierem” nasza była koleżanka redakcyjna oraz zawsze wierna „Piątce” jej absolwentka powiedziała, że jest to już kolejna obrona placówki w jej długiej historii. Jednak, jak zauważyła, obecna jest najtrudniejsza, bo władze miasta stanowczo ignorują interesy wspólnoty szkolnej.
Nawet w okresie sowietyzacji, kiedy próbowano zrusyfikować szkołę, polscy rodzice wysłali do Moskwy petycję w obronie polskiego języka, ale nawet wtedy władze sowieckie nie odważyły się przeciwstawić się woli rodziców.
„Wkrótce przyszedł rozkaz z Moskwy, by pozostawić na Antokolu polską szkołę” — przypomina Krystyna Adamowicz. Zauważa też, że również dzisiaj wspólnota szkolna apelowała do władz miasta i kraju, ale bezskutecznie.
„Za tą „reorganizacją” szkoły kryją się konkretne interesy”— zauważa nasza rozmówczyni. I wyjaśnia, że nie chodzi tu tylko o budynek wileńskiej szkolny na Antokolu.
„Chodzi też o samą polską szkołę, która jest jedyną w tej dzielnicy” — zauważa Krystyna Adamowicz.