Internetowe sondaże opinii społecznej wskazują, że litewskie społeczeństwo jest podzielone ws. przyjmowania uchodźców z Bliskiego Wschodu i Afryki Północnej.
Podzieleni są również politycy, bo gdy jedni mówią, że przyjęcie uchodźców jest wyrazem solidarności unijnej i sprawą prestiżu państwa litewskiego, to inni twierdzą, że kraj nasz nie jest przygotowany na przyjęcie tysięcy uchodźców. Nie zgadzają się też z narzucaniem przez Unię Europejską kwot uchodźców dla poszczególnych państw członkowskich.
Największymi optymistami w tej sprawie są przedsiębiorcy, którzy w uchodźcach widzą przede wszystkim tanią siłę roboczą.
Z dotychczasowej praktyki jednak wynika, że rzadko który uciekinier lub azylant chce na dłużej pozostać na Litwie. Ich głównym celem są bogate Niemcy oraz kraje skandynawskie. Dlatego wielu obserwatorów przyznaje rację dosadnym, aczkolwiek obrazującym sedno kryzysu uchodźców słowom premiera Węgier Victora Orbana, który oświadczył, że problem uchodźców nie jest problemem Unii, lecz Niemiec.
„Oni nie chcą na Węgry, do Słowacji czy Estonii. Oni chcą do Niemiec” — miał oświadczyć węgierski premier.
Węgry obok Grecji i Włoch zalewa właśnie fala uchodźców z terenów objętych konfliktami zbrojnymi w Azji Wschodniej i Afryce Północnej. Właśnie uchodźcy znajdujący się w tych krajach mają trafić na Litwę. W sumie nieco ponad 1 100 osób.
Minister spraw zagranicznych Linas Linkevičius, choć zgadza się, że solidaryzując się z krajami unijnymi objętymi tym kryzysem, Litwa powinna przyjąć proponowaną przez Brukselę kwotę uchodźców, ale ostrzega jednak, że ci ludzie u nas nie będą witani oklaskami i kwiatami, jak powitano pierwszych uciekinierów, którzy dotarli do Niemiec i Belgii.
Zdaniem publicysty Andriusa Bačiulisa, ostrożne nastawienie ministra Linkevičiusa do sprawy emigrantów może wynikać z jego doświadczenia życiowego. Publicysta przypomina, że gdy wiele lat temu Linkevičius, jako świeżo mianowany minister obrony, przeniósł się z mieszkania w Justyniszkach do domku w rządowej dzielnicy w Turniszkach, za co był ostro krytykowany.
— Wtedy go zapytałem: „Po co to było?”.
— Rozumiesz – odpowiedział Linas. – Mieszkam w bloku, do którego sowieci przygotowujący się do Igrzysk Olimpijskich 1980 roku, przerzucili z Moskwy bezdomnych, pijaków, meneli. (…) Moje mieszkanie jest w porządku, lecz klatka schodowa bez drzwi, żarówki potłuczone, ciemno, śmiecie. Do mnie, jako do ministra, przyjeżdżają zagraniczni koledzy, a ja ich nie mogę zaprosić do siebie, jak to przyjęte jest na Zachodzie – publicysta podzielił się swoim wspomnieniami.
Zauważa też, że minister Linkevičius poznał osobiście, co znaczy żyć „obok całkowicie odmiennych kulturowo, niechcących i niepotrafiących integrować się w lokalne społeczeństwo imigrantów”.
„Teraz jest zrozumiałe, dlaczego on nie zgadza się z obecną polityką Brukseli ws. napływających do UE nielegalnych imigrantów” — zauważa Bačiulis i pyta retorycznie, czy któremukolwiek innemu ministrowi spraw zagranicznych UE wypadło się mieszkać w sąsiedztwie imigrantów z Bliskiego Wschodu lub Afryki?
Tymczasem sam minister w debacie telewizyjnej stwierdził, że jego osobiste zdanie nie jest ważne w dyskusji, bo najważniejszą sprawą jest to, czy nasz kraj i społeczeństwo są gotowi przyjąć tysiące imigrantów. Zdaniem Linkevičiusa, musi to być proces, a nie mechaniczne przydzielanie kwot.
Tymczasem przedsiębiorcy przekonują, że Litwa wręcz potrzebuje imigrantów. Prezes Konfederacji Przedsiębiorców, Robertas Dargis, zauważa, że w dłuższej perspektywie nasz kraj może przyjąć nawet 50 tys. imigrantów. Według obliczeń przedsiębiorcy, do 2022 roku liczba mieszkańców kraju znowu zmniejszy się o kolejne 250 tys. osób — do około 2,7 mln osób, dlatego społeczeństwu trudno będzie utrzymać infrastrukturę kraju, która jest obliczona na 4 mln mieszkańców.
„Imigranci są nam potrzebni jak woda” — oświadczył Dargis.
Według resortu spraw wewnętrznych oraz Ministerstwa Finansów, Litwa przygotowuje się na przyjęcie pierwszych uchodźców w styczniu przyszłego roku. Najpierw trafią oni do centrum uchodźców w Rukli. Po pół roku, po wzięciu udziału w programie integracyjnym, zostaną oni przeniesieni do miejscowości we wszystkich rejonach kraju.
Na przyjęcie uchodźców kraj otrzyma z unijnego budżetu 6 tys. euro za osobę. Minister finansów Rimantas Šadžius zapowiedział, że również w krajowym budżecie znajdą się potrzebne środki na przyjęcie uchodźców.
Niektóre firmy już wystąpiły z propozycja zatrudnienia uchodźców u siebie, a niektórzy politycy z kolei deklarują, że przyjmą imigrantów do swoich domów. Organizacje pozarządowe przygotowują w sobotę w Wilnie akcję popierającą przyjęcie uchodźców.