Chiny, druga co do wielkości gospodarka świata, pogrąża się w recesji — alarmują ekonomiści. I prognozują, że fala chińskiej recesji rozejdzie się po całym świecie. Czy będzie to leki przypływ, czy niszczące tsunami, będzie zależało od tego, jak mocno gospodarki poszczególnych krajów są powiązane z chińską.
Eksperci nie mają natomiast wątpliwości, że fala spustoszenia wywołana chińskim kryzysem dotrze do każdego zakątka świata w większym lub mniejszym stopniu.
Litwa nie jest mocno powiązana gospodarczo, toteż wydawałoby się, nad Niemnem można czuć się bezpiecznie. Co też sugerowałyby chociażby wtorkowe obroty na Wileńskiej Giełdzie, bo gdy światowe dołowały pod wpływem złych wiadomości z Chin, na wileńskim parkiecie panowało nawet pewne ożywienie. Eksperci jednak ostrzegają, że ten spokój może być pozorny, bo jeśli nasz kraj nie ucierpi bezpośrednio od zawirowań ekonomicznych i finansowych w Państwie Środka, to dostaniemy rykoszetem. Według analityków, najmocniej w Europie skutki chińskiej recesji odczują Niemcy i Rosja. Obydwa te kraje mają silne więzy ekonomiczne z Chinami. Problem Litwy polega na tym, że gospodarka naszego kraju mocno zależy od sytuacji właśnie w Rosji i Niemczech, dokąd eksportujemy najwięcej swoich towarów, oraz skąd najwięcej też importujemy. Dlatego każde osłabienie tamtejszych rynków niewątpliwie odbije się spadkami wskaźników gospodarczych u nas.
Gitanas Nausėda, główny analityk SEB Banku, zauważa w rozmowie z „Kurierem”, że choć więzy gospodarcze naszego kraju z Niemcami i Rosją są oczywiste, jednak nie należy robić pochopnych wniosków dla perspektywy naszego rozwoju.
— Jak widzimy, wskaźniki gospodarcze i finansowe Niemiec raz są lepsze i wtedy wszyscy wpadają w euforię, a raz gorsze — i wtedy wszystkich obejmuje depresja. W zasadzie nie odzwierciedlają one realnej perspektywy rozwoju sytuacji w niemieckiej gospodarce, dlatego do ich oceny należy podchodzić z rezerwą — mówi nam analityk bankowy. Jego zdaniem, sytuacja ekonomiczna Niemiec, przez co też całej strefy euro i w ogóle Unii Europejskiej, zależy od rozwagi podejmowanych w Niemczech decyzji.
— Jeżeli Niemcy podejmą się roli lidera w obliczu narastających problemów i zechcą, na przykład, zwiększyć deficyt sektora publicznego, co zwiększałoby poziom wewnętrznej konsumpcji zapewniający stabilność gospodarki, to nie musimy obawiać się większych problemów. Niemcy, choć zachęcane przez innych do zwiększania deficytu, trzymają się jednak konserwatywnej pozycji w planowaniu wydatków — zauważa nasz rozmówca.
Zdaniem Nausėdy, pęknięcie chińskiej bańki mydlanej, czyli kłopoty finansowe i gospodarcze Chin, w konsekwencji niekoniecznie muszą spowodować kryzys globalny, o czym alarmuje wielu ekonomistów. Analityk bankowy uważa, że sytuację opanować może odpowiedzialna decyzja amerykańskiego banku — Rezerwy Federalnej ws. zmian głównej stopy procentowej. Przypominamy, że we wrześniu FED podjęła decyzję o pozostawieniu stopy procentowej bez zmian. Wtedy nie wykluczono jednak, że jej wzrost nastąpi jeszcze w tym roku. Przed grudniowym posiedzeniem Rezerwy Federalnej z USA dochodzą głosy, że i tym razem nie należy spodziewać się głównej stopy procentowej, bo jak mówią tamtejsi analitycy, jej wzrost obecnie może spowodować w przyszłości więcej kłopotów niż jej pozostawienie obecnie bez zmian.
— Odpowiedzialne podejście banku centralnego Ameryki, jak też banków poszczególnych krajów powinno zniwelować zagrożenie kryzysem globalnym z powodu kłopotliwej sytuacji Chin — uważa Gitanas Nausėda. Dlatego, jego zdaniem, jeśli dalsze decyzje banków i rządów będą odpowiedzialne, to światowej gospodarce nie grozi kryzys ani w przyszłym roku, ani w następnych, jak prognozują niektórzy eksperci.
— Jeśli jednak tej odpowiedzialności zabraknie, to wszystkiego możemy spodziewać się — zaznacza nasz rozmówca.
„Chińskie problemy mogą się zacząć już tego lata lub tej jesieni” — na początku lata ostrzegał światowych inwestorów znany doradca Harry Dent.
I faktycznie zaczęło się. W czarny poniedziałek. Latem, 24 sierpnia, z kont inwestorów na chińskiej giełdzie ulotniło się 2,7 biliona dolarów, w ciągu tygodnia ponad 8 bilionów dolarów straty. To był największy spadek od wielu lat, a chińska gospodarka wyhamowała najmocniej od 1990 r.
Kurczenie się chińskiej gospodarki ma ogromny wpływ na światowe ceny surowców, co odbija się na sytuacji dostawców tych surowców, głównie Rosji. Kraj ten przeżywa nie najlepszy okres, a zdaniem niektórych analityków, kłopoty Chin staną się „gwoździem do trumny” rosyjskiej gospodarki. Niewątpliwie negatywnie to odbije się na stanie również naszej gospodarki, która wśród krajów unijnych jest w największym stopniu uzależniona od wymiany handlowej z Rosją. Dlatego też ekonomiści co kwartał obniżają prognozy tegorocznego wzrostu gospodarczego Litwy.
Co gorsza, wcale nie jesteśmy przygotowani na ewentualne zagrożenie, bo litewski Fundusz Rezerw (Stabilizacyjny) świeci pustkami. Według sprawozdania Ministerstwa Finansów w pierwszym półroczu wartość Funduszu wyniosła nieco ponad 60 mln euro. Kiedyś wart ponad miliard litów (około 300 mln euro), Fundusz ten nie uratował kraju przed bolesnymi skutkami kryzysu z lat 2008-2009.
Zdaniem Gitanasa Nausėdy, w obliczu ewentualnego kryzysu Fundusz Rezerw (Stabilizacyjny) nie miałby żadnego znaczenia dla stabilizacji gospodarki i finansów kraju.
— Jest to tylko pusta nazwa — ocenia nasz rozmówca.