Rozmowa z ks. dr. Tadeuszem Krahelem, wybitnym znawcą dziejów diecezji i archidiecezji wileńskiej, autorem niezliczonej ilości publikacji naukowych, książek i artykułów. Tylko w ciągu 2 ostatnich lat ukazały się 3 książki autorstwa księdza profesora Tadeusza Krahela: „Diecezja wileńska. Studia i szkice”, „Archidiecezja wileńska w latach II wojny światowej. Studia i szkice” oraz najnowsza „Przez więzienia i obozy do kapłaństwa. Wojenne losy alumnów Seminarium Duchownego w Wilnie”. Jest też autorem antologii „Poezja ostrobramska” (4 wydania).
W książce „Diecezja wileńska. Studia i szkice”, zawierającej liczne publikacje naukowe księdza profesora, a wydanej przez przyjaciół w 50. rocznicę księdza kapłaństwa, znalazłam określenie, że jest ksiądz jedynym profesjonalnym badaczem lokalnego Kościoła wileńskiego i białostockiego. Skąd to zainteresowanie historią Kościoła na tych ziemiach?
To określenie „jedyny profesjonalny badacz lokalnego Kościoła wileńskiego i białostockiego” odnosi się do przeszłości. Dziś mamy już grono młodych historyków Kościoła, mających w swoim dorobku poważne publikacje.
Co do mego zainteresowania się historią kościelną tych ziem, to złożyło się na to parę przyczyn.
Po pierwsze — pochodzę z terenu archidiecezji wileńskiej. Moje miejsce urodzenia leży za Grodnem, ale po stronie Polski, przez wieki należało do Diecezji Wileńskiej.
Po drugie — na studiach na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim mój promotor ks. Stanisław Librowski ukierunkował mnie tematami prac, magisterskiej (Schematyzmy Diecezji Wileńskiej jako źródło historyczne), a potem doktorskiej (Historiografia (Archi)diecezji Wileńskiej). Zresztą sam chciałem zajmować się tematyką „ze swego podwórka”.
Jaki obraz Kościoła w Archidiecezji Wileńskiej wyłania się z księdza badań?
Trudno to ująć syntetycznie, gdyż jest to sześć wieków i każdy okres ma swoją specyfikę. Były okresy rozwoju, były okresy trudne, jak np. okres reformacji, wojny moskiewskie i szwedzkie, okres niewoli narodowej, wojny światowe, niewola sowiecka. Diecezja Wileńska założona została w 1388 r., a w 1925 r. została podniesiona do rangi arcybiskupstwa i od tego czasu już mówimy o Archidiecezji Wileńskiej. Arcybiskupstwo Wileńskie w granicach nakreślonych w 1925 r. utrzymało się zasadniczo do 1991 r., chociaż podzielone granicami politycznymi. Jej mała część znalazła się w granicach Polski, największa część — w granicach białoruskiej republiki, średnia część — w granicach Litwy.
Jak pokrótce wyglądała historia Kościoła na tych ziemiach?
Pierwszy okres to chrystianizacja narodu, poprzez ewangelizację, rozwój struktur kościelnych, sieci parafialnej i zakładanie klasztorów — proces ten trwał mniej więcej do połowy XVI w. Później następuje pewien kryzys reformacyjny, kiedy katoliccy możnowładcy przechodzą do protestantyzmu i w swoich posiadłościach kościoły zabierają na zbory kalwińskie czy ariańskie. Ale pod koniec XVI w. zaczyna się kryzys reformacyjny przełamywać, bo reformatorzy osiągnęli to, o co walczyli, zwłaszcza w dziedzinie politycznej i gospodarczej.
Kiedy osiągnęli swe prawa pod koniec XVI w., to przestali być zainteresowani nowinkarstwem i wracali do Kościoła katolickiego. Jeżeli chodzi o Diecezję Wileńską, to tutaj wielką rolę odegrali jezuici. Biskup Walerian Protasewicz Szuszkowski sprowadził jezuitów do Wilna, założył Kolegium, które w 1579 r. zostało podniesione do rangi uniwersytetu i ta uczelnia odegrała wielką rolę w przezwyciężeniu reformacji. Również innowiercy posyłali swoich synów na uniwersytet, którzy później wracali do Kościoła katolickiego.
Do połowy XVII w. to okres bujnego rozwoju Kościoła, który z kolei hamują wojny moskiewskie i szwedzkie. Wtedy przychodzi wielkie zniszczenie. Potem zamieszki na Litwie… To wszystko powoduje, że Akademia Wileńska znalazła się w stanie upadku, obniżenia poziomu nauczania. Nieporządki wewnętrzne i wojny nie służą też rozwojowi życia religijnego. Ale już od mniej więcej połowy XVIII w. życie Kościoła zaczyna znowu się odradzać. Potem z kolei przychodzą rozbiory. To był kolejny cios.
Nastały chyba najgorsze czasy dla Kościoła?
Pod zaborami prawie przez cały czas rząd carski prowadził politykę ograniczania Kościoła, niszczenia życia klasztornego, likwidacji parafii. Po samym Powstaniu Styczniowym około 70 parafii Diecezji Wileńskiej zostało zlikwidowanych. Większość kościołów przerobiono na cerkwie, a wiernych goniono do cerkwi przy użyciu różnych środków.
O Powstaniu Styczniowym napisano wiele opracowań, ale brakowało pracy dotyczącej udziału w nim duchowieństwa…
Syntetycznego opracowania nie było. Miałem wykład na temat represji carskich wobec duchowieństwa Diecezji Wileńskiej w latach 1863-1865, na sesji poświęconej biskupowi Maciejowi Wołonczewskiemu, wygłoszony podczas sesji naukowej w Instytucie Historii Litwy. Został on opublikowany w „Lietuvių Katalikų Mokslo Akademijos Metraštis” (t. 20). Na podstawie dostępnych mi źródeł ten temat opracowałem i okazało się, że około jedna czwarta duchownych Diecezji Wileńskiej było poddanych represjom ze strony władz carskich (trzech skazano na śmierć, 101 skazano na katorgę bądź zsyłkę na Sybir, a ponad 70 przeszło przez więzienia). Okazało się, że moje ustalenia zostały potwierdzone w ostatniej książce litewskich autorów na temat duchowieństwa na Litwie w czasie Powstania Styczniowego.
Czy można stwierdzić, że Kościół był najważniejszym oparciem sterroryzowanego narodu?
W okresie niewoli była niszczona narodowość litewska, polska, poddawano ją rusyfikacji, natomiast w kościołach przeważnie modlono się po polsku: śpiewano i głoszono kazania po polsku i litewsku, gdyż Msze św. odbywały się po łacinie. Po Powstaniu Styczniowym próbowano narzucić obowiązek kazań po rosyjsku, wydano nawet specjalny „Trebnik”, podręcznik do nabożeństw — i tu opór duchowieństwa był dość znaczny. Większy sprzeciw wobec rusyfikacji był w diecezji żmudzkiej, w Diecezji Wileńskiej było trochę księży, którzy ulegali temu, ale z kolei, jeśli ksiądz zaczął głosić kazania po rosyjsku, był szykanowany przez swoich wiernych. Było sprzężenie i wiernych, i duchownych.
Wtedy uważano, że broniąc polskości, bronią Kościoła. Bo obawiano się, i to słusznie, że wraz z rusyfikacją w Kościele jeszcze większa będzie rusyfikacja narodu. Zresztą problem narodowości wówczas pojmowano trochę inaczej, niż my dzisiaj. Jeszcze w czasach Powstania Styczniowego na Żmudzi śpiewano: „Jeszcze Polska nie zginęła, póki Żmudzini żyją”. Była to jeszcze tradycja jednej Rzeczpospolitej Polskiej, chociaż były to dwa państwa, bo mówiło się „Rzeczpospolita Obojga Narodów”.
Dlaczego te stosunki polsko-litewskie tak się zaogniły w okresie międzywojennym, później w okresie II wojny światowej?
Jest to problem bardzo złożony, związany z odrodzeniem narodowości litewskiej, nieco później i białoruskiej. Właśnie po Powstaniu Styczniowym, po uwłaszczeniu ludności wiejskiej, wytworzyła się inteligencja wywodząca się z ludu. Oni czuli tę odrębność od Polaków, patrzyli krzywo na dwory na Litwie, które były polskie. Niektórzy dopatrują się akcji ze strony władz zaborczych na zasadzie „dziel i rządź”.
Z kolei później takim punktem bardzo drażliwym było zajęcie Wilna i Wileńszczyzny przez wojsko polskie w 1920 r. To był problem bardzo złożony, gdyż te tereny w olbrzymiej większości zamieszkiwała ludność polska.
W czasie I wojny światowej Litwinów w Wilnie było bardzo mało, podobnie wokół Wilna. Problem był nie do rozwiązania. Piłsudski chciał federacji, ale już nie było podatnego gruntu do dialogu. W czasie II wojny światowej Litwini na krótko dostali Wilno z częścią Wileńszczyzny od Stalina. Trzeba podkreślić, że to nie była inicjatywa Litwinów, żeby im po klęsce Polski przyłączono Wilno. To była robota Stalina i Litwini z tego skorzystali, choć nie domagali się tego. Zachowali się później nie najlepiej, próbowali w szybkim tempie Polaków lituanizować. To powodowało też antagonizm.
Arcybiskup Mieczysław Reinys usunął wtedy z Litanii Loretańskiej wezwanie „Królowo Korony Polskiej”.
Tak, arcybiskup Reinys jako rządca Archidiecezji Wileńskiej po usunięciu i internowaniu arcybiskupa Romualda Jałbrzykowskiego do Mariampola właściwie się nie spisał. Próbował też zbyt mocno akcentować litewskość. Natomiast po wojnie się zrehabilitował. Kiedy władze sowieckie po wojnie proponowały mu pewne ulgi w zamian za jakieś posunięcia antypolskie — nie zgodził się. Powiedział, że jest pasterzem wszystkich narodów. W jego ocenie trzeba też wziąć pod uwagę ten okres powojenny. Zakończył życie ostatecznie na zesłaniu we Włodzimierzu nad Wołgą.
Nad jaką książką obecnie ksiądz profesor pracuje?
Chcę opracować martyrologię duchowieństwa archidiecezji wileńskiej w czasie II wojny światowej — w latach 1939-1945. To będzie szersze od poprzednich książek. Książka o alumnach seminarium to jedynie wycinek wojennej rzeczywistości. Zaś książka „Archidiecezja wileńska w latach II wojny światowej. Studia i szkice” to zbiór moich artykułów na temat diecezji w czasie wojny. Wprawdzie ta książka stanowi pewną całość, ale martyrologia przerasta obydwie książki, powiedziałbym, ujmuje duchowieństwo diecezjalne, zakonne, alumnów z całego okresu wojny i jest tego bardzo dużo, bo szykuje się na około 420 biogramów tych, którzy albo zginęli, albo byli poddawani represjom w obozach, łagrach, więzieniach.
Kiedy można się spodziewać ukazania tej książki?
Mam nadzieję, że w przyszłym roku. Pozostało mi jeszcze sporo pracy. Jest to temat trudny do opracowania, gdyż dotyczy bardzo dużego obszaru, od Puszczy Białowieskiej na południu po rzekę Dźwinę na północy, znajdującego się w granicach trzech państw — Białorusi, Litwy i Polski. Archidiecezja Wileńska była największą diecezją w przedwojennej Polsce. Starałem się odwiedzić jak najwięcej parafii, aby z rozmów z ludźmi, z wywiadów z księżmi, zebrać jak najwięcej informacji o wojennych losach księży. Trzeba też zaznaczyć, że w Bibliotece Litewskiej Akademii Nauk przechowywane jest Archiwum Seminarium Duchownego w Wilnie, jest Archiwum Wileńskiej Kurii Arcybiskupiej i tam jest dużo materiałów przydatnych do moich badań.
Cztery wydania „Poezji ostrobramskiej” są wyrazem szczególnego sentymentu księdza dla Tej, „w serdecznym mieście”?
Kult Ostrobramskiej Madonny jest żywy także na naszym, białostockim gruncie. Nie zapomnę, z jakim nabożeństwem i biciem serca szedłem pierwszy raz po schodach do kaplicy Matki Boskiej Ostrobramskiej (w 1970 r.). Pierwsze wydanie antologii „Poezja ostrobramska” przygotowałem na wizytę Ojca Świętego Jana Pawła II w Białymstoku w 1991 r. Wkrótce stwierdziłem, że motyw ostrobramski w poezji jest bardzo żywy i ciągle powstają nowe wiersze, nie tylko polskie, ale i litewskie i białoruskie. Odnajdywałem też nieznane mi dotąd starsze. Dlatego powstawały kolejne wydania. Może uda się jeszcze przygotować piąte wydanie tych wierszy. Są wśród nich modlitewne, wspomnieniowe, pełne nostalgii i tęsknoty za rodzinnymi stronami i swoją Matką Boską „królującą z wysoka nad murami naszymi”, jak napisał niegdyś Władysław Syrokomla.
Proszę jeszcze o kilka słów „ku pokrzepieniu” dla Czytelników „Kuriera Wileńskiego”…
Rozumiem obecną sytuację Polaków na Litwie i ich troskę o swoje sprawy. Życzę Redaktorom i Czytelnikom „Kuriera Wileńskiego” jak najwięcej tematów radosnych, pomyślnych. A Matka Boska Ostrobramska niech pomaga utrzymać wiarę i polskość.
Tadeusz Krahel (ur. 24 września 1937 w Zwierzyńcu Wielkim) — ksiądz rzymskokatolicki, doktor historii Kościoła, wykładowca w Archidiecezjalnym Wyższym Seminarium Duchownym w Białymstoku, Studium Teologii w Białymstoku i Wilnie, Papieskim Wydziale Teologicznym. W latach 1992-1993 rektor AWSD w Białymstoku, członek Białostockiego Towarzystwa Naukowego i Polskiego Towarzystwa Historycznego.