Fascynaci historii odnajdują swoją pasję w literaturze naukowej bądź pięknej, w filmach, podczas podróży, a nawet niektóre gry komputerowe zachęcają pogłębiać wiedzę o przeszłości.
Podróże po ziemiach Litwy, Łotwy, Białorusi, Ukrainy i Polski ukazują dzieje wielonarodowej Rzeczypospolitej. Miłośnicy historii wojskowości najczęściej zwiedzają zamki, twierdze lub po prostu miejsca słynnych batalii. Zamki: Trocki, Wileński bądź Miednicki; ukraińskie — Chocim i Kamieniec Podolski.
Zamek Mirski, Nieświeski, Krewski na Białorusi, a jeszcze więcej warowni w Polsce dostarczyć mogą mocnych wrażeń.
Zwiedzając historyczne miejsca, w swojej wyobraźni staczaliśmy bitwy, w tej liczbie Orszańską z 1514 r. i nad Berezyną z 1812 r., kiedy z mapami i szkicami w ręku wędrowaliśmy przed kilku laty po wschodniej Białorusi.
Ostatnio jedną z ciekawszych form zbliżenia się do historii jest działalność grup rekonstrukcyjnych. Jest ich sporo w sąsiednich krajach, działają również na Litwie.
Prężną jest kowieński „Grenadierius”, odtwarzający formacje żołnierzy i partyzantów litewskich, a także armii carskiej Rosji oraz Wehrmachtu.
Słyszałem kiedyś od rekonstruktora z Polski, że w rekonstrukcjach walk ze września bądź Powstania Warszawskiego, we wrogów Polski najczęściej przekształcają się grupy z Łotwy i Litwy.
Zakładając Wileński Klub Rekonstrukcji Historycznej Garnizonu w Nowej Wilejce (05. 11. 2014 r.), za cel obraliśmy nie tylko popularyzację historii i rekonstrukcję polskich formacji: 13 Pułku Ułanów Wileńskich, 85 Wileńskiego Pułku Piechoty, 19 Pułku Artylerii Lekkiej oraz Samoobrony Wileńskiej (X. 1918-I. 1919), z której wywodzą się wyżej wymienione pułki.
Niezwykle istotne jest zachowanie pamięci historycznej o żołnierzach polskich. Więc są prowadzone prace na zaniedbanym i zapomnianym cmentarzyku w Nowej Wilejce — dzisiaj nazywanym „Grigaičiu kapinės”, a kiedyś garnizonowym.
Cmentarz założony został w 1905 roku jako „szpitalny” przy zakładzie dla umysłowo chorych, uznawanym wówczas za najbardziej nowoczesny w carskiej Rosji. I wojna światowa przerwała funkcjonowanie szpitala, w którego zabudowaniach w latach 1922-1939 stacjonował garnizon wojska polskiego. Na cmentarzu do dziś zachowały się tylko nieliczne groby żołnierskie, podobnie jak pacjentów ze szpitala i mieszkańców Nowej Wilejki.
Otrzymane od samorządu wileńskiego zezwolenie na uporządkowanie cmentarza pozwoliło rozpocząć prace, do których dołączyli harcerze z 26 Wileńskiej Drużyny Harcerskiej im. 13 Pułku Ułanów. Ostatecznie z krzaków i śmieci oczyścił cmentarz samorząd, a 1 listopada 2015 r. wyświęcił go ksiądz proboszcz parafii Królowej Pokoju Wojciech Górlicki.
Groby żołnierzy naszych pułków można znaleźć na Rossie, na Cmentarzu Antokolskim, w Niemenczynie. Również w Polsce i na Białorusi, wszędzie gdzie prowadził szlak żołnierski. Stąd idea rajdu — „Patrol ułański” do Grodna, Brześcia i Pińska — przemyślana jest nie tylko jako hołd poległym żołnierzom.
Zwiedzanie najbardziej polskiej części Białorusi wypadło niezwykle interesująco, jednakowoż ciekawie było obserwować reakcję mieszkańców tamtych terenów na nasze ułańskie furażerki, które stale nosiliśmy w czasie rajdu.
Najpierw do Grodna — za przykładem Batorego, który to miasto umiłował i niejednokrotnie przebywał na zamku. Co prawda, po zamku Batorego niewiele pozostało. Jeszcze mniej śladów jest z wcześniejszego okresu.
Drewnianą warownię od XII w. niejednokrotnie niszczyli Tatarzy, Krzyżacy bądź Litwini. Murowany zamek stanął dopiero za panowania Witolda w końcu XIV w. Budowlę gotycką zastąpił renesansową w 1586 r. Stefan Batory. Zamek zburzyli jednak kozacy w czasie Potopu, a odbudowany po 20 latach zniszczyli Szwedzi w okresie wojny północnej.
Obecnie klimat twierdzy przekazują jedynie fragmenty murów obronnych oraz jego położenie na wzgórzu, wysoko nad Niemnem i otaczająca fosa. Przede wszystkim odczuwa się atmosferę koszar, a to pozostało po XIX w., kiedy tam stacjonowały wojska carskiej Rosji, a później na krótko kajzerowskich Niemiec.
Od 1920 r. na terenie Starego Zamku działa muzeum. Bogate zbiory (np. oryginalny testament Kościuszki) przekazują historię miasta od czasów jego założenia (1127 r.), nie pomijając również zakazanego wcześniej tematu Armii Krajowej.
W gablocie mundur polskiego partyzanta, broń — krótka, rzeczowa i w zasadzie obiektywna informacja.
Oczywiście bardziej akcentowane są walki Armii Czerwonej i sowieckich partyzantów oraz działalność proletariatu przeciwko burżuazyjnej Polsce.
Grodno nie zawsze było łaskawe do swych gości. Tak się złożyło, że w tym zamku dokonali żywota Kazimierz Jagiellończyk, Stefan Batory i św. Kazimierz, którego postać najbardziej łączy Grodno z Wilnem. Zapewne trudy podróży między stolicami Rzeczpospolitej mocno dawały się we znaki. I należy podkreślić — zanim zaistniała Rzeczpospolita — znaczenie Grodna, leżącego na szlaku między Krakowem bądź Warszawą a Wilnem.
Na Starym Zamku zwoływany był co trzeci sejm, a kiedy go spalili Szwedzi, sejmy odbywały się w nieistniejącym już gmachu na Nowym Zamku, przy rokokowej rezydencji Augusta III. Właśnie tam miał miejsce ostatni Sejm Rzeczpospolitej Obojga Narodów w 1793 r. zatwierdzający II rozbiór, a dwa lata później Stanisław August Poniatowski podpisał tamże abdykację.
Poszliśmy zobaczyć to smutne dla naszych dziejów miejsce. I smutek ogarnął jeszcze większy na widok dokonanej w 1952 r. przebudowy zamku na siedzibę komitetu obwodowego kompartii. Doklejono socrealistyczny portyk z kolumnami i wizerunkami symboli władzy sowieckiej oraz w zasadzie zmieniono cały wygląd. Jedynie królewska sala tronowa zachowała jakąś formę historyczną, co obecnie z dumą prezentują pracownicy muzeum.
Kiedyś Grono słynęło z blisko dwudziestu różnego wyznania świątyń i klasztorów. Zachowało się niespełna dziesięć.
Na miejscu klasztoru bernardynek stoi okazały futurystyczny gmach Grodzieńskiego Obwodowego Teatru Dramatycznego — przez jednych podziwiany, a innych — krytykowany. Obok teatru istny „rarytas” sztuki: T-34 z lufą skierowaną w stronę wrogów — na Zachód. Chyba lokalizacja — na wzgórzu nad rzeką i tuż przy wjeździe na Starówkę — a i ideologiczne zasady ateizacji, zadecydowały o zburzeniu zabytku.
Naprzeciwko zachował się jednak zespół kościoła Odnalezienia Świętego Krzyża oraz klasztoru bernardynów z XVII w., posiadający elementy baroku, rokoka i klasycyzmu oraz cudowny obraz MB Messyńskiej z XVII w.
W tym kościele ślub brała Eliza Orzeszkowa ze Stanisławem Nahorskim, o czym mówi zachowana tablica, a w centrum miasta, w zrekonstruowanym domu mieści się muzeum Orzeszkowej.
Miejsce najstarszej katolickiej świątyni Grodna — kościół Najświętszej Maryi Panny — upamiętnia jedynie obelisk. Ufundowany przez księcia Witolda, w dziejach swych zmieniał style oraz konfesje, zależało od tego, kto sprawował władzę.
W okresie międzywojennym, po uwolnieniu się od rosyjskiego prawosławia, był kościołem garnizonowym. W 1961 r. decyzją nowych władz został wysadzony w powietrze.
Przy dawnym rynku, obecnie Placu Sowieckim, jeszcze nazywanym historycznie imieniem Batorego, wznosi się najważniejszy katolicki kościół Grodna – były kościół jezuitów z XVII w. i fara, obecnie trzynawowa bazylika katedralna św. Franciszka Ksawerego.
Zbudowany na wzór rzymskiego kościoła Il Gesu, jest jednym z największych kościołów barokowych na ziemiach dawnej Rzeczpospolitej, a rokokowy ołtarz główny uchodził kiedyś za najwyższy (21 m). Ozdoba kościoła — to 14 ołtarzy oraz pomniki zasłużonych dla Grodna — Stefana Batorego i Antoniego Tyzenhauza. Niestety, w części dawnego korpusu klasztornego do dziś mieści się więzienie.
Inne zachowane świątynie są tak zadbane, jak na ogół są zadbane centra miast Białorusi. Kamienice, najczęściej z końca XIX stulecia, cieszą oko spacerujących mieszkańców Grodna bądź gości. Co prawda, brakuje kawiarenek, pomimo to odczuwa się klimat miasta europejskiego. Niewątpliwie sprawia to bliskość granicy z Polską. Na ulicach słychać głosy turystów z Polski, na bazarze i w sklepach dużo polskich towarów, które najczęściej sprowadzają tzw. mrówki — wkładając po 3-5 bluzek lub swetrów i 3 pary spodni — w celu uniknięcia wysokiego cła i innych podatków.
Ponad 300 tys. mieszkańców i ponad 70 dużych przedsiębiorstw, a tuż za granicą miasta traktory uprawiają kołchozowe pola. Jednakże nie wszystko tak dobrze jest, jak głoszą promujące Grodno ulotki. Produkcję coraz trudniej jest sprzedać, często fabryki pracują jedynie 2 dni w tygodniu, jak na przykład zakłady azotowe oraz materiałów budowlanych.
Dzięki bliskości Macierzy, polskość w Grodnie przetrwała względnie lepiej.
Ponad 20 proc. mieszkańców miasta czuje się Polakami. W Grodnie działa jedna z dwóch na Białorusi polskich szkół (druga w Wołkowysku), a ilość uczniów w niej nie maleje. Chociaż tutejsi Polacy zmuszeni są ciągle walczyć o swoją szkołę. Władze Białorusi już próbowały do polskiej szkoły wprowadzić klasy rosyjskojęzyczne albo wykładanie historii, geografii oraz przedmiotu „człowiek i świat” w języku rosyjskim lub białoruskim.
— Macie piękny Polski Dom w Grodnie, z anteną satelitarną i popiersiem Mickiewicza — powiedziałem w czasie zwiedzania Irenie Zaborowskiej, działaczce Związku Polaków na Białorusi.
— Nie, to nie nasz — usłyszeliśmy. — To Związku Polaków, ale prołukaszenkowskiego. Nie ma u nas jedności. Jak podczas uroczystych mszy w kościołach lub na cmentarzu słyszymy od księdza „przekażcie sobie znak pokoju”, czyni to kilka osobnych grupek — konsulat, Macierz Szkolna i dwa Związki Polaków.
Od 2005 r. ZPB jest podzielony, chociaż w ponad 80 proc. udało się zachować strukturę organizacji na terenie całej Białorusi pod kierownictwem nieuznawanej przez władze Białorusi Andżeliki Borys, a obecnie Mieczysława Jaśkiewicza.
Nadal wydaje się prasę polską, ale z dziwnym w dzisiejszych czasach dodatkiem do tytułu: „Magazyn Polski na uchodźstwie” i „Głos znad Niemna na uchodźstwie”.
Cdn.