W Niemczech zakończyły się wybory parlamentarne. Zwyciężył w nich chadecki blok wyborczy CDU/CSU z Angelą Merkel na czele, który zdobył 33 proc. głosów. Największy rywal koalicji – partia SPD – zyskała 20,5 proc., co jest najgorszym wynikiem w historii tej partii.
Ogromne zainteresowanie wzbudził wynik, jaki osiągnęła AfD, czyli prawicowa i mocno populistyczna Alternatywa dla Niemiec, która zdobyła 12,6 proc. AfD domaga się m.in. zamknięcia granic dla imigrantów i usunięcia islamu z przestrzeni publicznej.
Jak zaznaczył w rozmowie z „Kurierem Wileńskim” Linas Kojala, politolog z Centrum Studiów Europy Wschodniej, mimo że partia Angeli Merkel wygrała wybory do Bundestagu, liczyła na lepszy wynik.
– Wyniki wyborów do parlamentu stały się mocnym ciosem dla kanclerz Niemiec, która stoi na czele rządu od 2005 roku. Merkel spodziewała się większego poparcia, o czym powiedziała publicznie. Mimo to partia, poprzez swoją wygraną, udowodniła, że jest najmocniejszą w Niemczech i wyprzedza swoich konkurentów. W perspektywie najbliższych czterech lat to nie powinno się zmienić. Niemcy więc nadal doceniają pracę swojej kanclerz i fakt, że dzięki niej sytuacja gospodarcza państwa jest dobra. Z powodu pewnych kwestii, takich jak imigracja, w społeczeństwie wzrasta niezadowolenie. Jednak inne wskaźniki, takie jak niska stopa bezrobocia i zrównoważony budżet państwa, zmuszają do stwierdzenia, że rząd działa skutecznie – sądzi Linas Kojala.
Co do wyborczego sukcesu skrajnie prawicowej partii AfD, politolog zaznaczył, że w pewnym sensie potwierdza to wzrastającą radykalizację niemieckiego społeczeństwa. Nie na darmo więc kanclerz Merkel po ogłoszeniu wyników głosowania podkreśliła, że w przyszłości chce skupić się na odzyskaniu wyborców AfD przez rozwiązanie ich problemów oraz rozwianie ich obaw.
– Zarówno sukces Alternatywy dla Niemiec, jak też Zielonych, którzy uzyskali około 9 procent głosów, świadczy o tym, że dość duża część społeczeństwa jest rozczarowana tradycyjnymi partiami. Ta część społeczeństwa szuka więc rozwiązań w innych partiach propagujących skrajne poglądy. W Niemczech, jak wiadomo, kwestia ta jest bardzo wrażliwa z powodów historycznych – powiedział Kojala.
Jak zaznaczył politolog, AfD wniesie do niemieckiego parlamentu nowy dyskurs polityczny, który nie był zauważalny w publicznych przemówieniach tradycyjnych polityków.
– AfD jeszcze przed wyborami głośno mówiła o inicjatywie usunięciu islamu z niemieckiej przestrzeni publicznej jako religii sprzecznej z demokratycznym ustrojem kraju. Szeroką społeczność wprowadził także w zamieszanie stosunek partii do historii i niedawne oświadczenie lidera AfD Alexandra Gaulanda, który uważa, że Niemcy mogą być dumni z osiągnięć swoich żołnierzy w obu wojnach światowych i nie powinni dłużej godzić się na wytykanie im zbrodni z czasów Trzeciej Rzeszy. Takiego typu radykalnych wypowiedzi możemy teraz spodziewać się więcej – sądzi Kojala.
Politolog zaznacza, że na razie, gdy u steru niemieckiej władzy pozostaje partia Angeli Merkel, stosunki między naszymi państwami nie powinny się zmienić i nie należy obawiać się dalszej radykalizacji.
– Czy w przyszłości w wyborach skrajna prawica mogłaby uzyskać jeszcze większe poparcie? Takiej szansy nie możemy wykluczać, szczególnie uwzględniając fakt, że partia zdobyła tak dużą popularność zaledwie w ciągu kilku lat. Sukces AfD jest więc przede wszystkim poważnym sygnałem i wyzwaniem dla tradycyjnych polityków. Chcąc odzyskać elektorat, będą musieli udowodnić, że mogą obronić interesy osób, które się nimi rozczarowały – reasumował Linas Kojala.
Hiszpański dziennik El Mundo wskazuje, że wejście do niemieckiego parlamentu nacjonalistycznej partii z prawie 13-procentowym poparciem zwiastuje nowy etap w historii demokracji „kraju, który jest motorem Unii Europejskiej”. Madrycka gazeta przypomina, że od czasów II wojny światowej w Bundestagu nie były reprezentowane ugrupowania skrajnie nacjonalistyczne i szowinistyczne.
Agencja Reuters tymczasem przypomina, że skrajna prawica w tak licznym składzie nie dostała się do niemieckiego parlamentu od lat 50. XX wieku, co było efektem starań Niemców, by zdystansować się od nazizmu i inspirowanych nim zbrodni w czasie II wojny światowej.
Z tego też powodu stowarzyszenia żydowskie w Europie i Stanach Zjednoczonych wyraziły zaniepokojenie wysokim poparciem dla partii AfD. Wezwały inne niemieckie ugrupowania, by nie zawierały z nią sojuszy.
AfD, która wzmocniła się w ciągu dwóch lat od otwarcia przez Angelę Merkel granic dla ponad miliona imigrantów z Bliskiego Wschodu, wskazuje imigrację jako zagrożenie dla niemieckiej kultury. Partia odrzuca współpracę z USA, domaga się polityki imigracyjnej opartej na kryteriach religijnych, celebruje niemiecką tożsamość narodową i czuje wielką sympatię do Władimira Putina. Poza tym AfD czuje dumę z niemieckich żołnierzy, którzy walczyli w obu wojnach światowych. Jednocześnie ta partia, która otwarcie proponuje strzelać do imigrantów, zaprzecza zarzutom, że jest rasistowska lub antysemicka.