Więcej

    Komentarz: Quo vadis, Catalunya?

    Czytaj również...

    Katalończycy postanowili masowo wybić się na niepodległość Fot. EPA-ELTA

    Europa się jednoczy – Europa się dzieli. Od wieków procesy integracyjne rozwijają się na naszym kontynencie równolegle z dekompozycyjnymi i do tego powinniśmy się już przyzwyczaić. Tymczasem wciąż nas zaskakują takie zjawiska jak Brexit czy obecny konflikt wokół aspiracji niepodległościowych Katalonii.

    W ostatnich dziesięcioleciach przerobiliśmy w Europie kilkanaście aktów łączenia i rozpadu według rozmaitych scenariuszy.
    Nastąpiło kilka etapów rozszerzenia UE i szykujemy się do pierwszego etapu jej zwężenia. Równolegle z nimi kilka państw rozpadło się na mniejsze.
    Czasami procesy te dokonały się pokojowo, jak podział Czechosłowacji i secesja Kosowa, czasem zaś ogniem i mieczem, jak wojna w Jugosławii i aneksja Krymu. Procesy państwowotwórcze i państwowo-demontażowe są wszak zjawiskiem normalnym – występowały, występują i będą występować.

    Dzisiaj na cenzurowanym jest Katalonia i warto się przyjrzeć okolicznościom referendum niepodległościowego bliżej i głębiej, niż czyni to większość środków przekazu w Polsce oraz innych dużych krajach europejskich.
    Telewizje publiczne oraz główne tytuły prasowe i portale informacyjne w swych relacjach przytaczają bowiem zazwyczaj wyłącznie hiszpańskie źródła, rządowe lub prywatne, bardzo rzadko natomiast słyszy się w nich głosy katalońskie. Politycy, politolodzy i dziennikarze, komentujący referendum niepodległościowe i reakcje rządu w Madrycie, najczęściej wskazują na jego „nielegalny”, bo niekonstytucyjny charakter.
    Referendum niepodległościowe, które odbyło się trzy lata temu w Szkocji też było przecież niekonstytucyjne, ale żaden komentator nie kwestionował jego legalności, bowiem Wielka Brytania nie ma konstytucji. Gdyby Zjednoczone Królestwo posiadało, tak jak Hiszpania i większość krajów europejskich, ustawę zasadniczą, jestem dziwnie spokojny, że korona wykorzystałaby ją do zakwestionowania referendum.

    Tymczasem jednak Szkoci, bynajmniej nie bardziej majętni od Anglików i pozostałych Brytyjczyków, zdecydowali, że opłaca im się pozostać w Zjednoczonym Królestwie.
    Katalończycy zaś, hojnie zasilający od wielu dziesięcioleci budżet Królestwa Hiszpanii, wiecznie dziurawy od czasu rozpadu imperium, w którym nie zachodziło słońce, postanowili masowo wybić się na niepodległość.
    Odpowiedzią Madrytu były tradycyjne metody, doskonale znane i nam z czasów ZOMO – pały, armatki wodne i gaz łzawiący. Większości komentatorów prasowych i telewizyjnych specjalnie jednak nie zgorszyły, wprost przeciwnie. Od razu zaczęto alarmować o rosyjskiej ingerencji, bronić integralności państwa hiszpańskiego itp.

    Sprawy niepodległości Katalonii nie można jednak zredukować do prostego separatyzmu wynikłego z chciwości bogatych mieszkańców i podsycanego przez obce mocarstwa. Odrębność tego regionu, czy też kraju, jak nazywają go sami Katalończycy, którzy od dziesięcioleci manifestują ją na różne sposoby, m. in. nalepkami „CA” na samochodach, sięga przecież średniowiecza, kiedy ukształtował się literacki język kataloński i świadomość narodowa zamożnego kupieckiego społeczeństwa.

    Rozbieżność tej świadomości z hiszpańską pogłębiła się w późniejszych wiekach, gdy Hiszpania, zjednoczona przez parę „Katolickich Monarchów”, stała się imperium kolonialnym, budującym swą potęgę na ogromnych posiadłościach w Ameryce. Wówczas hiszpańska orientacja „atlantycka” wyraźnie odseparowała się od katalońskiej – „śródziemnomorskiej”.
    Tę różnicę w postrzeganiu świata i własnego miejsca w świecie czuje się wyraźnie w dzisiejszym Madrycie i w dzisiejszej Barcelonie. I o ile te zasadnicze różnice między Hiszpanami i Katalończykami mogły swobodnie współegzystować w Europie kosmopolitycznych monarchii, rządzących się głównie interesami dynastycznymi, o tyle w dobie kształtowania się współczesnych państw narodowych, musiały, rzecz jasna, doprowadzić do napięć i konfliktów w naszych czasach.

    Ruch niepodległościowy Katalonii ukształtował się w pełni na początku XX wieku. Jego ojcem chrzestnym był Francesc Macià, twórca pierwszej liczącej się partii niepodległościowej Estat Català (Państwo Katalońskie). Jej dziedzicami w czasach późniejszych były zarówno ugrupowania mieszczańskie, realistyczne i dążące do zdobycia niepodległości małymi krokami, jak Convergència i Unió (Konwergencja i Unia), główna siła polityczna Katalonii w na przełomie XX i XXI wieku, obecnie rządząca w regionie pod nowym szyldem Partit Demòcrata Europeu Català (Katalońska Europejska Partia Demokratyczna), jak i zbrojne ruchy lewackie, jak Front Nacional de Catalunya (Front Narodowy Katalonii) i Terra Lliure (Wolna Ziemia).
    Podobnie zresztą kształtował się ruch niepodległościowy Basków, pomiędzy konserwatywną Baskijską Partią Narodową i rewolucyjną, lewacką ETA.
    Po upadku dyktatury frankistowskiej konstytucyjna monarchia hiszpańska musiała zmierzyć się z ambicjami niepodległościowymi tych dwóch najbardziej rozwiniętych gospodarczo przemysłowych regionów. Czyniła to jednak półgębkiem i pozornymi działaniami. Powstałe w 1981 roku na wzór niemiecki Comunidades Autónomas (Wspólnoty Autonomiczne) okazały się rozwiązaniem połowicznym, które nie spełniło oczekiwań Basków ani Katalończyków, a pozostałym regionom, niezainteresowanym znaczną autonomią, tylko utrudniło życie. Kolejni przywódcy katalońscy, Pujol, Mas i Puigdemont, konsekwentnie więc podążali drogą małych kroków. Jednym z nich było niedzielne referendum, na które rząd w Madrycie zareagował nerwowo, gdyż wynik – 90 proc. za niepodległością – poważnie zaniepokoił władze centralne.

    I co dalej, Katalonio? Czy czeka Cię pokojowy los Słowacji czy krwawy Bośni i Hercegowiny? A może życie napisze Ci scenariusz zbliżony do kosowskiego, oszczędzając przemocy i rozlewu krwi lecz skazując na wieloletnie napięcia o charakterze prawno-formalnym?
    Ten właśnie scenariusz wydaje się obecnie najbardziej prawdopodobny. Radykalizacja nastrojów społecznych w Katalonii nie wydaje się tak znaczna, aby ten zamożny i praktyczny naród ryzykował otwarty konflikt i walkę zbrojną. Ponadto, znaczny odsetek ludności Katalonii stanowią Hiszpanie, od wielu dziesięcioleci przybywający tam w celach zarobkowych.
    Szczególnie liczni w stolicy, w chwili starcia o referendum, zdecydowanie stanęli w obronie racji rządu centralnego. Politycy katalońscy wiedzą, że to potężna siła, której nie można lekceważyć. Należy zatem oczekiwać, że nadal będą ostrożni i pragmatyczni i nie zawahają się uczynić kroku wstecz, by wkrótce potem zrobić znów dwa naprzód ku niepodległości.

    Józek Powsinoga

    Reklama na podst. ust. użytkownika.; Dzięki reklamie czytasz nas za darmo

    Afisze

    Więcej od autora

    Małgorzata Mazurek: „Kongres Rodzin Polonijnych to inwestycja w siebie i rodzinę”

    Na najbliższym Kongresie w dniach 23-25 sierpnia, którego temat brzmi „Rodzina Polonijna miejscem spotkania i rozwoju” — Małgorzata Mazurek wraz z mężem jako prelegenci poruszą często pomijane zagadnienie reemigracji. Sami po wielu latach spędzonych w Niemczech i Luksemburgu zdecydowali...

    Przegląd BM TV z profesorami z Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego Tomaszem Nowickim i Jackiem Gołąbiowskim

    Jacek Gołąbiowski: Uczestniczyliśmy w spotkaniu zorganizowanym w Domu Kultury Polskiej w Wilnie, konferencji poświęconej właśnie organizacjom polskim z granicą. Już od 3 lat realizujemy projekt Ministerstwa Nauki, obecnie Szkolnictwa Wyższego polegający na badaniu aktywności organizacji polskich za granicą. To...

    Gitanas Nausėda zaprzysiężony na prezydenta Litwy. Kadencja potrwa do 2029 roku

    Podczas uroczystego posiedzenia parlamentu głowa państwa położyła rękę na konstytucji i przysięgła wierność Republice Litewskiej i Konstytucji, uczciwe wypełnianie obowiązków i sprawiedliwość wobec wszystkich. Nausėda wypowiedział również słowa „niech mi Bóg dopomoże”, choć ze względu na prawa osób niewierzących, składający...

    Okręg Wileński Armii Krajowej 1944–1948

    17 lipca 1944 r. sowieci rozpoczęli „likwidację białopolskiego zgrupowania”. Z zastawionego kotła wydostali się nieliczni. Wielu z zatrzymanych w efekcie trafiło do tzw. „obozów internowania” — czyli obozów jenieckich, część zaś zostało aresztowanych i skazanych na wieloletnie wyroki. Pewna grupa,...