16 lutego 1918 r. podpisana została Uchwała Rady Litewskiej w sprawie odrodzenia niepodległego demokratycznego państwa ze stolicą w Wilnie.
Właśnie ten dzień stał się symbolem litewskich dążeń do niepodległości. Karolis Zikaras, historyk i analityk Departamentu Komunikacji Strategicznej Litewskiego Wojska, uważa, że ta data ważna jest nie tylko dla Litwy, ale dla wszystkich państw naszego regionu, które, mimo że różnymi drogami, dążyły do jednego celu – niepodległości.
– 16 lutego, tak samo zresztą jak 11 listopada, Polacy i Litwini powinni świętować razem. Możemy razem świętować, ponieważ mamy wspólny powód do radości, tak samo zresztą, jak i wiele państw naszego regionu – wyjaśnia w rozmowie z „Kurierem Wileńskim”.
– Te święta mają nie tylko narodowy charakter, ale są świętami wszystkich narodów, które po tak długim okresie niewoli opuściły wreszcie więzienie i zaczęły budowę nowoczesnych państw. W tym roku wiele państw obchodzi swoje setne urodziny, gdyż to właśnie w 1918 r. idea państw narodowych, która tak szeroko rozprzestrzeniła się w czasie Wiosny Ludów, miała szanse na realizację.
Finlandia obchodziła swoją 100. rocznicę nieco wcześniej, w 2017 r., większość państw naszego regionu świętuje rocznicę odzyskania niepodległości w tym roku, a każde z tych wydarzeń jest powodem do świętowania dla nas wszystkich – zauważa historyk.
Karolis Zikaras uważa, że ważnym krokiem naprzód był także ustrój nowo powstałych państw.
– Państwa powstałe w tym okresie opierały się na zasadach demokratycznych. Prawa nie były już zastrzeżone dla konkretnej warstwy społecznej. Był to więc zupełnie inny, nowy poziom, nieporównywalnie wyższy pod względem organizacyjnym – podkreśla rozmówca „Kuriera Wileńskiego”.
Historyk zaznacza, że był to okres trudny, obfitujący w konflikty, także te polsko-litewskie, gdyż początek XX w. był okresem nie tylko odbudowy państw, ale także kolejnym etapem formowania się naszej tożsamości narodowej.
– Opowiedzenie się za konkretną kulturą, tradycją narodową, było przede wszystkim kwestią osobistych decyzji. To właśnie wybory naszych przodków zadecydowały o tym, kim czujemy się dzisiaj: Polakami czy Litwinami. Nie zawsze ta świadomość narodowa pokrywa się z faktycznym, etnicznym pochodzeniem. Jeden z litewskich historyków zwraca uwagę na to, że podejmując próbę dojścia do korzeni wielu rodzin, dokonalibyśmy zaskakujących odkryć – zauważa Karolis Zikaras.
O tym, jak bardzo był to burzliwy proces najbardziej świadczą historie konkretnych rodzin.
– Wszyscy znamy historię Michała Pius Römera, który był jednym z najbardziej aktywnych działaczy politycznych międzywojennej Litwy, a pochodził ze spolonizowanej rodziny Niemców bałtyckich. Po prostu podjął decyzję, że chce współtworzyć ten projekt, jakim była etniczna Litwa. Narutowicze, ród pochodzący ze Żmudzi, dokonywali własnych wyborów. Gabriel Narutowicz został pierwszym prezydentem Polski, a jego rodzony brat opowiedział się za budowaniem niepodległej Litwy i był jednym z sygnatariuszy Aktu 16 Lutego. Jeszcze ciekawszy jest przykład rodziny Iwanowskich spod Lidy. Najstarszy z braci, Jerzy Iwanowski, był polskim ministrem i działaczem politycznym, drugi, Wacłau Iwanouski został białoruskim społecznikiem i politykiem, trzeci – Tadas Ivanauskas to profesor biologii Uniwersytetu Kowieńskiego, litewski działacz społeczny i założyciel ogrodu zoologicznego w Kownie – przytacza kolejne przykłady historyk.
Dwudziestolecie międzywojenne dla Polaków, jak i dla Litwinów, było nie tylko początkiem niepodległości, ale okresem wzajemnych konfliktów.
– Nasza wspólna, polsko-litewska historia tego okresu może wydaje się trudna, ale trzeba podkreślić, że ten okres niezgody interesów był bardzo krótki. Po to, byśmy mogli stać się sobą, tymi narodami, którymi jesteśmy obecnie, potrzebowaliśmy przejścia przez próbę, jaką przygotowała nam historia. Po tak wielu latach polsko-litewskiej przyjaźni być może potrzebny nam był czas rozłąki, czasem nawet bardzo ostrych napięć, by lepiej odkryć własną tożsamość. Dziś, gdy ta tożsamość jest już ukształtowana, gdy staliśmy się do końca sobą, tego rodzaju konflikty są na pewno niepotrzebne – mówi analityk Departamentu Komunikacji Strategicznej Litewskiego Wojska
– Sto lat temu, młode narody, które na fali bardzo wielkich emocji związanych z odzyskaniem niepodległości, miały ogromne aspiracje, chciały zagarnąć jak najwięcej. Dzisiaj możemy na tę rzeczywistość spojrzeć spokojnie i budować o wiele dojrzalsze międzypaństwowe relacje. To bardzo ważne, gdyż współdziałając możemy stawić czoła prawdziwym zagrożeniom, nie tylko naszego regionu, ale także wartości, na jakich opiera się nasza cywilizacja. Po przejściu wszystkich konfliktów, doświadczeniu strat w ciągu ostatnich stu lat, jesteśmy nieporównywalnie dojrzalsi. Setna rocznica odzyskania niepodległości jest na pewno bardzo dobrą okazją do nowego spojrzenia na naszą wspólną przeszłość, nie w kontekście tego, co dzieliło, ale tego, co łączy – podsumowuje historyk.