Wotum w Ostrej Bramie lakonicznym napisem mówi wiele: o wierze, o walce, o poświęceniu i spełnionej tęsknocie Józefa Piłsudskiego. Jest też wyrazem wdzięczności wielu jego żołnierzy, którzy na Wielkanoc 1919 r. zdobywają drogie sercu miasto.
W pierwszych dniach stycznia 1919 r. na krótko Wilno przejęli Polacy. Ochotnicy Samoobrony Wileńskiej pokonali dywersję bolszewicką w mieście, wyparli niemieckie wojska i w ciągu kilku dni powstrzymywali nacierającą na Wilno Armię Czerwoną. Liczono na odsiecz z Polski. Jednakże nieliczne jeszcze Wojsko Polskie było zaangażowane w walki o Lwów i, co ważniejsze, odcięte od Wileńszczyzny kordonem niemieckiej armii, która choć wojnę przegrała i miała się wycofać, nie spieszyła się z tym, by teren przekazywać Polakom. Polacy ulegli większej sile, lecz się nie poddali. Wielu przebiło się do Wojska Polskiego, aby kiedyś do Wilna wrócić.
O Wilno żołnierz polski chciał się bić
Wiosną 1919 r. Polska mogła skierować większe siły w kierunku Wilna. 16 kwietnia rozpoczęła się operacja wileńska. Ostrzem grupy operacyjnej była kawaleria ppłk. Władysława Beliny-Prażmowskiego, składająca się z poszczególnych szwadronów: 1. Pułku Szwoleżerów, 4., 7. i 11. pułków ułanów, plutonu artylerii konnej – ogółem nieco ponad 800 szabel, 9 ckm-ów i dwa działa. Za jazdą podążała 2. Dywizja Piechoty Legionów gen. Edwarda Rydza-Śmigłego, ponad 4 tys. bagnetów oraz dwie baterie artylerii. Bolszewicy w Wilnie i okolicy skupili ogółem ok. 7 tys. piechoty z artylerią i sotnię kawalerzystów. Zdobycie Lidy otworzyło Polakom bazę wypadową na Wilno.
Rajd kawalerii był nazbyt ryzykowny. Idąc na Wilno, mogli trafić w dwa ognie. Jednak śmiały wypad kawalerii zaskoczył bolszewików. W Wielką Sobotę 19 kwietnia o godz. 5 nad ranem ułani zdobyli wileński dworzec kolejowy z bogatym taborem i 400 jeńcami. Następnie ppłk Belina-Prażmowski szwadrony 4. pułku pozostawił do obrony dworca i sformowania składu kolejowego w celu sprowadzenia z Lidy piechoty. Ułani z 11. pułku i szwoleżerowie atakowali ulicą Ostrobramską, Wielką i Zamkową w stronę katedry, staczając bój o klasztor Wizytek, zdobywając Górę Zamkową i koszary, oczyścili od wroga okolice ulic Niemieckiej i Trockiej. Pozostałe oddziały zabezpieczały miasto od strony zachodniej, skąd przeciwnik mógł ściągnąć posiłki.
Jednak przy katedrze, u wylotu ul. Świętojerskiej, Polacy trafili na zaciekły opór przy bolszewickim sztabie. Dopiero sprowadzenie działa zmusiło czerwonoarmiejców do wycofania się. Długo po wojnie na dzwonnicy katedralnej były widoczne ślady po kulach bolszewickich cekaemów. Juliusz Kłos proponował, by ich nie tynkować, ale pozostawić jako świadectwo walk o to miasto.
Pierwszego dnia walk do wieczora wzięto do niewoli ok. 1200 jeńców i zdobyto znaczne ilości broni. A to był dopiero początek. Po zorientowaniu się, jak nieduże są polskie oddziały, przeciwnik ściągnął w okolicy Zielonego Mostu posiłki, kontratakował i dopiero przybycie polskiej piechoty ustabilizowało zachwiane pozycje kawalerzystów.
Nie brakowało ochotników
Niezwykle pomocni w tych dramatycznych dniach okazali się wileńscy kolejarze oraz robotnicy ze Stowarzyszenia św. Kazimierza. Pomagali informacją, dołączali do walczących żołnierzy, ale co najważniejsze – ofiarną pracą kolejarzy udało się szybko uruchomić pociąg do Lidy, skąd na czas sprowadzono piechotę. Fakt ten w okresie międzywojennym upamiętniała tablica umieszczona na budynku dworca kolejowego.
Helena Romer-Ochenkowska tak pisała o poświęceniu wilnian: „Ludność współdziałała z wojskiem jak mogła. Widziano uczniaków pod gradem kul, pomagających w obsłudze karabinów maszynowych; panienki niosące żołnierzom w ogniu walki mleko, wodę, biedne zapasy domowe, zajmujące się rannymi, bez względu na niebezpieczeństwo i niespodzianki walki ulicznej”.
Następne dwa dni trwały zacięte walki uliczne, a najcięższe koncentrowały się w rejonie Zielonego Mostu i pl. Łukiszskiego. 21 kwietnia grupa manewrowa piechoty polskiej oskrzydlającym manewrem i krwawym bojem zmusiła bolszewików do opuszczenia pozycji koło Zielonego Mostu i wycofania się na Werki, Niemenczyn i Mejszagołę. W godzinach popołudniowych Poniedziałku Wielkanocnego całe Wilno było wyzwolone!
„Jeszcze nie ucichły strzały na ulicach Wilna, gdy drugiego dnia świąt Wielkanocy (21 kwietnia 1919 r.) na czele wojsk polskich wkroczył do miasta Naczelnik Państwa i Wódz Naczelny Józef Piłsudski. Akt uroczystego powitania oraz wręczenia symbolicznych kluczy miasta przez władze miejskie odbył się w Ostrej Bramie wobec tłumów rozentuzjazmowanej i rozrzewnionej publiczności” – podaje Juliusz Kłos w swoim przewodniku po Wilnie.
Nie w sposób jest przemilczeć wrażenie innego świadka tego dnia, Tadeusza Święcickiego: „Wielki szloch tego tłumu, klęczącego na ulicy. Spojrzałem na Komendanta. Stał twarzą zwrócony do obrazu, oparty na szabli, nasrożony i… spod nasrożonych brwi ciężka łza spływała mu na wąsy. Śmigły za nim miał jakiś nerwowy tick na twarzy. Twarz drgała i też łzy ciekły mu po twarzy. A Belina beczał po prostu jak smarkacz”.
Z kolei marszałek Piłsudski w liście do Ignacego Jana Paderewskiego tak przekazuje swoje uczucia: „Tak ciepłego i tak wzruszającego przyjęcia, jakiego doznałem sam i całe wojsko, nie oczekiwałem. Przeszło to wszytko, co można było sobie wyobrazić (…). Gdym na drugi dzień Świąt przyjechał do Wilna, przez parę dni widziałem całe miasto płaczące ustawicznie ze wzruszenia i radości. Pomimo okropnego wygłodzenia miasta ludność wpychała żołnierzom wszystko, co miała do jedzenia”.
O Wilno żołnierz polski chciał się bić! Nie brakowało ochotników. Dlatego żal do wodza mieli żołnierze pułków wileńskich (13. Pułku Ułanów Wileńskich i 85. Pułku Strzelców Wileńskich), w tym czasie trzymających front w okolicy Baranowicz. Po latach rotmistrz rezerwy i adiutant 13. Pułku Ułanów Andrzej Brochocki we wspomnieniach wojennych przekazał: „W obu pułkach wileńskich odczuto głęboko, jako niełaskę, pominięcie przez Piłsudskiego obu pułków w akcji na Wilno”.
Niezrozumiana idea Piłsudskiego
22 kwietnia Józef Piłsudski wydał słynną odezwę „Do Mieszkańców byłego Wielkiego Księstwa Litewskiego”, co mogło dać początek tworzeniu federacji. Michał Romer w dzienniku pod datą 21 kwietnia zanotował: „Piłsudski chce pochodowi wojsk polskich na Litwę nadać charakter wielkiego dzieła wyzwolenia, wolności i demokracji (…). W tym celu, wkraczając na Litwę, Piłsudski stawia sobie za jedno z pierwszych zadań, aby w miarę możliwości jak najszybciej zastępować zarząd cywilny, tworzony z ramienia Polski, przez samorząd wytwarzany przez i z łona ludności miejscowej. Ażeby zdobyć zaufanie ludów ziem litewskich i białoruskich, chce on, żeby Polska przez swój wewnętrzny kierunek rozwoju stała się dla tych ludów atrakcją i siłą”.
Litwini jednak działania Piłsudskiego odebrali negatywnie. Nie uwzględniając podziałów narodowościowych Wileńszczyzny, w Kownie wejście wojsk polskich uznano za okupację. Oświadczono: „Żadnego porozumienia z rządem polskim nie ma i być nie może, dopóki Polska nie uzna Litwy w jej naturalnych granicach, dopóki Polacy nie zwrócą nam Wilna”. Białorusini byli mało aktywni, we współpracy z Polakami raczej powściągliwi i podobnie jak Litwini marzyli o swoim państwie narodowym. Żydzi sympatyzowali z Litwinami, a proletariat żydowski był wręcz pod wpływem ideologii bolszewickiej. W Polsce Naczelnikowi zarzucano anachronizm, oderwanie się od realiów. Ideę Piłsudskiego z entuzjazmem przyjęła tylko grupa krajowców, polskojęzycznej inteligencji na Litwie, lecz ta była nieliczna.
Odezwa była jednocześnie posunięciem dyplomatycznym, skierowanym w stronę konferencji paryskiej, aby Polskę nie oskarżono o aspiracje imperialistyczne. Ważniejsze jednak dla Naczelnika było utworzenie federacji Polski z Litwą oraz Białorusią, ewentualnie sojuszu wojskowego, gdyż Piłsudski doskonale zdawał sprawę z zapędów bolszewików.
Po stu latach warto jednak docenić czyn zbrojny żołnierza polskiego, poświęcenie mieszkańców Wilna oraz odezwę Piłsudskiego, w której podjął próbę wielostronnego dialogu, dającego szansę rozwiązania drażliwych kwestii i przeciwstawienia się rosnącym nacjonalizmom.
Do Mieszkańców byłego Wielkiego Księstwa Litewskiego
Kraj Wasz od stu kilkudziesięciu lat nie zna swobody, uciskany przez wrogą przemoc rosyjską, niemiecką, bolszewicką – przemoc, która nie pytając ludności, narzucała jej obce wzory postępowania, krępujące wolę, często łamiące życie.
Ten stan ciągłej niewoli, dobrze mi znanej osobiście, jako urodzonemu na tej nieszczęśliwej ziemi, raz nareszcie musi być zniesiony i raz wreszcie na tej ziemi, jakby przez Boga zapomnianej, musi zapanować swoboda i prawo wolnego, niczym nieskrępowanego wypowiedzenia się o dążeniach i potrzebach.
Wojsko Polskie, które z sobą przyprowadziłem, dla wyrzucenia panowania gwałtu i przemocy, dla zniesienia rządów krajem wbrew woli ludności – wojsko niesie Wam wszystkim wolność i swobodę. Chcę dać Wam możność rozwiązania spraw wewnętrznych, narodowościowych i wyznaniowych, tak jak sami tego sobie życzyć będziecie, bez jakiegokolwiek gwałtu lub ucisku ze strony Polski.
Dlatego to, pomimo że na Waszej ziemi brzmią jeszcze działa i krew się leje – nie wprowadzam zarządu wojskowego, lecz cywilny, do którego powoływać będę ludzi miejscowych, synów tej ziemi. (…)
J. Piłsudski
Wilno, 22 kwietnia 1919
Artykuł opublikowany w wydaniu magazynowym “Kuriera Wileńskiego” nr 14 (71); 13-19/04/2019