Zwycięska Bitwa Warszawska 15 sierpnia 1920 r. i wygrana wojna polsko-bolszewicka przekonały Polaków, że po wielu latach rozbiorów i klęsk można pokonać wroga o wiele liczniejszego. Polskie zwycięstwo uchroniło Europę przed bolszewickim barbarzyństwem, a małym narodom na 20 lat zapewniło niezależny byt państwowy – w tym Litwie, co ostatnio jest w naszym kraju coraz bardziej doceniane.
Na pamiątkę zwycięskiej bitwy 15 sierpnia obchodzone jest Święto Wojska Polskiego. Ten dzień jest też świętem 85. Pułku Strzelców Wileńskich, który tego dnia wyróżnił się w Bitwie Warszawskiej, zdobywając Radzymin. Za wszystkie czyny wojenne 19 kwietnia 1922 r. Marszałek Polski udekorował sztandar pułku Srebrnym Krzyżem Orderu Virtuti Militari.
Niemcy sprzyjają bolszewikom
Interesująca jest kwestia daty powstania 85. Pułku Piechoty. Zaczął być tworzony w 1918 r. jednocześnie i równolegle w Wilnie oraz na terenie wolnej już Polski – w Łapach. W Wilnie był to Pułk Piechoty Samoobrony Wileńskiej, dowodzony przez kpt. Stanisława Bobiatyńskiego, który napotkał ogromne trudności przede wszystkim z uzbrojeniem ochotników i umundurowaniem. „Ubogo i niepozornie przedstawiało się to wojsko: strój cywilny, nieraz zszargany, a nawet dziurami świecący, kuse paltociki, częstokroć letnie, wiatrem podszyte, połatane kurtki, gimnazjalne szynele, wytarte kożuszki, wśród tego wojskowe płaszcze niemieckie i rosyjskie, nierzadko buty dziurawe, najróżnorodniejsze czapki ozdobione orzełkami, w wielu wypadkach nader młodociany wiek i brak umiejętności obchodzenia się z bronią” (ze wspomnień ochotnika samoobrony, późniejszego profesora Uniwersytetu Stefana Batorego w Wilnie i Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu Ryszarda Mienickiego).
Poza tym okupacyjne władze niemieckie były niechętne polskim formacjom wojskowym, więc początkowo należało działać w konspiracji. Liczono, że Niemcy przekażą broń, aby Polacy powstrzymywali zbliżających się do Wilna bolszewików. Jednakże dowództwo niemieckie zwlekało, a niemiecka Rada Żołnierska Soldatenrat wyraźnie sprzyjała bolszewikom i wszystko wskazywało na to, że zamierza im przekazać Wilno.
Twarda pierś dzieci kresowych
W Łapach, w okolicach Białegostoku, od końca listopada 1918 r. rozpoczęto formowanie 1. Dywizji Litewsko-Białoruskiej, co nastąpiło z inspiracji i przy wybitnym udziale Komitetu Obrony Kresów Wschodnich, a Pułk Strzelców Wileńskich miał być częścią składową dywizji. Pierwszy rozkaz o tworzeniu pułku pochodzi z 17 grudnia 1918 r., a od 19 grudnia płk Włodzimierz Skrzyszewski zaczął formowanie jednostki. W połowie stycznia 1919 r. do Łap dotarli żołnierze z Samoobrony Wileńskiej, którzy po opanowaniu Wilna zostali jednak wyparci z miasta przez bolszewików, a następnie rozbrojeni przez Niemców.
Wykonana po wojnie odznaka 85. Pułku z wizerunkiem Matki Boskiej Ostrobramskiej i datą 20 grudnia 1918 r. wskazuje, że w genezie jednostki bardziej nawiązywano do rodowodu wileńskiego niż łapskiego.
Już w lutym Pułk Strzelców Wileńskich znalazł się na froncie bolszewickim, zwycięsko walczył o zdobycie Słonimia i Baranowicz. Dalej był Słuck, Lepel nad Berezyną, a od czerwca 1920 r. prowadził walki odwrotowe, skutecznie opóźniając natarcie przeciwnika. 12 sierpnia pułk włączono w skład 1. Armii do obrony Przedmościa Warszawy. Tam nastąpił krwawy sprawdzian.
Z marszu, wyczerpaną i nieuzupełnioną Dywizję Litewsko-Białoruską rzucono do podtrzymania frontu. 14 sierpnia przed południem pułk wileński, razem z resztkami 46. Pułku, pułkami piechoty nowogródzkim i grodzieńskim na skrzydłach, zdobyły wieś Cegielnię i weszły do Radzymina. Przeciwnik zmusił Polaków oskrzydlającym manewrem do cofnięcia się na pozycje wyjściowe. W czasie odwrotu bohatersko zginął kpt. Downar-Zapolski.
Nie załamało to jednak morale żołnierzy, co podkreśla we wspomnieniach por. Zdzisław Kowalewski: „Nieudany jednak atak nie złamał nas na duchu, przeciwnie, każdy czuł, że jeszcze taka bitwa, a hordy bolszewickie skruszą się o pierś tych dzieci kresowych, jak zburzone morskie odmęty o brzeg granitowy”.
„Nasi idą!”
15 sierpnia dowódca tego odcinka frontu, gen. Lucjan Żeligowski, wydał rozkaz zaatakowania Radzymina całą 1. Dywizją Litewsko-Białoruską z 10. Dywizją Piechoty i plutonem czołgów. Wileński pułk wbił się klinem w pozycje bolszewików, kiedy sąsiednim oddziałom nie udało się ruszyć z miejsca. Żołnierze z 85. Pułku ponownie zdobyli Cegielnię i w południe opanowali Radzymin.
Jednakże wróg 79. Brygadą i 21. Dywizją jednocześnie zaatakował miasto prawie ze wszystkich stron. Nastąpił kryzys. Ogień trzech czołgów okazał się mało skuteczny, a przeciwnik szybko wybił garść piechoty przy wozach pancernych. Po skończeniu się amunicji nasi walczyli jeszcze na bagnety, ale w końcu zmuszeni byli się wycofać, co było trudne w zacieśniającym się pierścieniu okrążenia.
„Strzelać, strzelać. Górą wileński pułk. I takżeśmy szli wolno przy czołgach, odgryzając się na wszystkie strony ostatnimi ładunkami, jak wilki obskoczone przez psiarnię. Droga nie miała końca, podobnie jak droga skazańca. Już bielmo omdlenia padało na oczy nasze, lśniące niesamowicie, już wargi szczerniałe wyrazy pożegnania z życiem zaczęły wątpić, gdy nagle krzyknął mi ktoś w ucho: Nasi idą!” (por. Zdzisław Kowalewski).
Ostatecznie, przy osłonie cofających się czołgów, udało się przebić i obsadzono nowe pozycje pod Cegielnią i Ciemnem. Kompanie zostały ujęte energiczną ręką mjr. Bobiatyńskiego, który, pomimo rany, bez przerwy pozostawał w szeregu. Dalszy napór bolszewików został zatrzymany.
Kolejne natarcie polskie nastąpiło wieczorem o godz. 19. Atak piechoty, poprzedzony silnym ogniem artylerii, był ostatecznie uwieńczony sukcesem. Dwukrotny szturm Radzymina i walki na flankach zmusiły bolszewików do przegrupowania się, utworzenia nowej linii do działań, dlatego wróg opuścił Radzymin prawie bez walki. Wówczas wileński pułk zaczął skutecznie działać na południe od miasta, a weszły do niego inne oddziały.
Cofnięto wskazówki bolszewickiego zegara
Putna, bolszewicki dowódca, w swojej książce „K Wiśle i obratno”, tak pisał o tych walkach: „W oddziałach naszych zaznaczył się przełom i przejście od aktywności do pasywności. Pułki z powodu strat w ostatnich dniach gwałtownie topniały. Ludzie szli do ostatecznego znużenia. Nastąpił ten moment, kiedy nie jednostki, ale cała masa traci wiarę w możliwość mocowania się z przeciwnikiem, wiarę w szanse powodzenia”.
W monografii „Dzieje 85. Pułku Strzelców Wileńskich” autor książki i żołnierz tego pułku, mjr Bolesław Waligóra, podaje: „Skądinąd już wiemy, że nieprzyjaciel sam opuścił miasto i odszedł na północ. Tak więc Radzymin, który wileński pułk tyle krwi kosztował, wpadł w polskie ręce prawie bez walki”.
Walcząc pod Warszawą, pułk poniósł duże straty. Trzy czwarte stanu oficerów poległo lub zostało rannych. 17 sierpnia w Radzyminie pogrzebano 46 poległych szeregowych.
Zwyciężono! Chociaż walki o Radzymin to tylko epizod Bitwy Warszawskiej, ale niezwykle istotny. Podsumował to mjr Bolesław Waligóra. „Nastąpił kryzys Bitwy Warszawskiej. Nieprzyjaciel »odłożył« zdobycie Warszawy. Bowiem 16 sierpnia grupa uderzeniowa znad Wieprza, pod osobistym dowództwem Marszałka Piłsudskiego, rozpoczęła natarcie rozstrzygające, wpadając na flankę i tyły 16. armii, stojącej pod murami Warszawy, niszcząc kolejno dywizje sowieckie. Po rozgromieniu 16. armii masa uderzeniowa zmusiła pozostałe armie Tuchaczewskiego do odwrotu, w którym poniosą ciężką klęskę”.
Z kolei brytyjski historyk John Frederick Charles Fuller napisał w książce „Bitwa pod Warszawą 1920”: „Osłaniając centralną Europę od zarazy marksistowskiej, Bitwa Warszawska cofnęła wskazówki bolszewickiego zegara (…), zatamowała potencjalny wybuch niezadowolenia społecznego na Zachodzie, niwecząc prawie eksperyment bolszewików”.
Na cmentarzu Antokolskim w Wilnie pochowanych jest co najmniej 19 żołnierzy 85. Pułku Strzelców Wileńskich, znanych z imienia i nazwiska oraz z podaniem numeracji jednostki. Z pewnością część spoczęła w mogiłach bezimiennych lub znalazł się na nich inny napis, nieuwzględniający nazwy pułku, np. „Żołnierz Dywizji Litewsko-Białoruskiej”, „Żołnierz Wojska Polskiego”, „Żołnierz Nieznany”.
fot. wikipedia, arch.
Artykuł opublikowany w wydaniu magazynowym “Kuriera Wileńskiego” nr 31(151); 10-16/08/2019