Aby otrzymać zasiłek na poszukiwanie pracy w wysokości 200 euro, w Służbie Zatrudnienia zarejestrowało się około 40 tysięcy nowych bezrobotnych. O mniej więcej tyle samo zmniejszyła się liczba odbiorców świadczeń socjalnych.
– 200 euro to jest tymczasowy zasiłek w okresie pandemii dla tych, którzy teraz rejestrują się w Służbie Zatrudnienia lub już są zarejestrowani, ale nie otrzymują żadnego zasiłku dla bezrobotnych. A więc teraz osoby zarejestrowane w Służbie Zatrudnienia na okres poszukiwania pracy mają prawo otrzymywać przez 6 miesięcy świadczenie dla bezrobotnych w wysokości 200 euro – powiedział „Kurierowi Wileńskiemu” minister opieki społecznej i pracy Linas Kukuraitis.
Minister opieki społecznej i pracy poinformował, że zasiłek w wysokości 200 euro nie zostanie wypłacony, jeśli osoba odmówiła przyjęcia proponowanej pracy, która była odpowiednia, jeśli chodzi o umiejętności zawodowe, stan zdrowia i jeśli miejsce pracy było w odpowiedniej odległości od miejsca zamieszkania. Odmówiła, bez ważnej przyczyny, udziału w aktywnych formach rynku pracy, ujętych w jej osobistym planie działania. Nie stawiła się w urzędzie pracy w wyznaczonym terminie ubiegania się o sugerowaną pracę lub w celu uczestnictwa w aktywnych formach rynku pracy, bez podania ważnej przyczyny.
– Ten zasiłek ma wiele pozytywnych stron. Po pierwsze, dzięki tej zapomodze ludzie, którzy teraz tracą pracę, nie wpadają w „dołek“ socjalnych wypłat. Z doświadczenia wiemy, że z tych wypłat socjalnych wyjść jest bardzo trudno. W czasie kryzysu 2009-2010 roku liczba osób otrzymujących socjalne zapomogi wzrosła z 40 tys. do 140 tys. Przez prawie 10 lat ta liczba nie zmniejszała się, ponieważ jeżeli tylko twoje dochody wzrastają, od razu jesteś pozbawiony socjalnej zapomogi. Dlatego też ludzie niezbyt starali się coś zmienić, żeby zwiększyć swoje dochody. Dlatego ta tymczasowa zapomoga służy temu, żeby ludzie nie wpadali w „dołek“ socjalnych zapomóg – zaznaczył Linas Kukuraitis.
W rezultacie liczba osób pobierających świadczenia socjalne zmniejszyła się o połowę. Zasiłek w wysokości 200 euro zachęcił do rejestracji nawet osoby pracujące w szarej strefie, gospodynie domowe lub osoby, które wróciły z zagranicy.
– Po drugie, widzimy, ile osób zrezygnowało ze świadczeń socjalnych i zarejestrowało się na giełdzie pracy. To znaczy, że te osoby już nie chcą żyć z zasiłków, tylko poszukują pracy. Poza tym osoby, które otrzymują tych 200 euro, to są osoby mniej zamożne, a jak wiemy, tacy ludzie pieniądze od razu puszczają w obrót. A więc jest to też wielki plus dla gospodarki państwa – uważa minister.
Zdaniem Kukuraitisa, na rynku pracy zaistniała paradoksalna sytuacja: pracodawcy rejestrują nowe miejsca pracy, ale 240 tys. bezrobotnych nie kwalifikuje się na nie. Pomimo ożywienia gospodarczego, nowych miejsc pracy i poprawiających się prognoz, bezrobocie na Litwie nadal rośnie i według danych Służby Zatrudnienia wynosi 14,2 proc.
– Oczywiście jest i negatywna strona tego medalu. Widzimy, ilu tak naprawdę mamy bezrobotnych i osób, które być może pracują na „czarno“. Są też osoby, które rejestrują się nie po to, żeby znaleźć pracę, ale tylko żeby otrzymać 200 euro. Ale to nie będzie tak łatwo, ponieważ jeżeli będą odmawiali przyjęcia proponowanej im pracy, od razu będą pozbawieni zasiłku – podkreślił Linas Kukuraitis.
Tymczasem ekonomiści i starostowie jednym głosem twierdzą, że takie zasiłki tylko jeszcze bardziej zachęcają ludzi do niepodejmowania pracy.
– Po co pracować, jeśli możesz nie pracować i otrzymać jeszcze większe pieniądze? Na wsi i w miasteczkach nie będzie już nikogo, kto mógłby wykonać takie podstawowe prace, jak na przykład koszenie trawy czy porządkowanie ulic. Odbiorcy zasiłków socjalnych, którzy musieli pracować na zasiłki, spieszą się teraz, by otrzymać zasiłek w wysokości 200 euro ze Służby Zatrudnienia – mówią starostowie.
– Zawsze był problem z brakiem pracowników socjalnych. A w tym roku jeszcze większy. Nie mieliśmy ludzi nawet do koszenia trawy. Nie chcą pracować. Żeby otrzymać socjalny zasiłek w wysokości 128 euro, trzeba 40 godzin odpracować. Już wtedy brakowało ludzi, ale mieliśmy niedużą grupkę osób. A teraz, gdy za nic jeszcze dają 200 euro, to w ogóle kryzys. Takie zasiłki tylko zachęcają do bezrobocia. No bo po co pracować, skoro jedzenie da „Maisto Bankas“, jakieś tam kieszonkowe państwo wydzieli. Tacy ludzie nawet nie chcą sadzić ogrodów, bo po co przepracowywać się. A tu za 400 euro pracować? Po co? Z 400 euro trzeba odliczyć na drogę, obiady i co zostaje. A tu siedzisz w domu i tobie płacą – opowiada „Kurierowi Wileńskiemu“ zastępca starosty w Pogirach Władysława Wanagiel Trybocka.
W rozmowie z „Kurierem Wileńskim” Greta Ilekytė, ekonomistka Swedbanku, powiedziała, że wszystkie zapomogi tylko zwiększają bezrobocie w kraju.
– Teraz rejestrują się wszyscy, żeby otrzymać „lekkie” pieniądze. Rejestrują się gospodynie domowe, które nie szukają pracy, a chcą otrzymać 200 euro, ci, którzy pracują na czarno, jednym słowem wszyscy ci, którzy chcą otrzymać 200 euro, co nie oznacza wcale, że szukają pracy. Na wsiach te pieniądze nazywają „koronne”. To, że zmniejszyła się liczba osób pobierających świadczenia socjalne, oznacza, że ludzie, którzy nie pracowali, a otrzymywali świadczenia, znaleźli lepsze wyjście. Zarejestrować się w Służbie Zatrudnienia i otrzymać 200 euro. To nie jest żadna pomoc, to po prostu zachęca ludzi do bezrobocia. Nie tędy droga – zaznaczyła Greta Ilekytė.