Wiktoria pod Warszawą nie przesądziła jeszcze o zwycięstwie w wojnie polsko-bolszewickiej. Lenin nie odwołał światowej rewolucji, a Tuchaczewski był jeszcze pewien swojego zwycięstwa i jego rozkazy wciąż mówiły o zajęciu Warszawy. Nad Niemnem, przede wszystkim w okolicy Grodna, bolszewicy koncentrowali siły – szykowali się do ponownej ofensywy, ewentualnie skutecznej obrony…
Mimo dużych strat odniesionych pod Warszawą Sowieci na front ściągali coraz nowe uzupełnienia. Ponadto drogą przez Prusy i Litwę powróciło do swoich oddziałów ok. 30 tys. bolszewickich żołnierzy, wcześniej przypartych do granicy z Niemcami. W tym rejonie wróg miał liczebną przewagę.
Nad Niemnem miała nastąpić ostateczna rozprawa. Tym razem jednak Polacy podjęli inicjatywę. Ofensywa znad Wieprza i odrzucenie bolszewików spod Warszawy nadały Wojsku Polskiemu rozpędu, a najważniejsze, że żołnierze mieli teraz doskonałe morale.
Szarża szła jak huragan
Plan marszałka Józefa Piłsudskiego zakładał natarcie na centrum Armii Czerwonej w okolicach Grodna i Wołkowyska, aby związać główne siły przeciwnika. Na flankach miał nastąpić manewr oskrzydlenia, w ramach którego zasadnicza rola przypadła kawalerii. Ta musiała przebić się na tyły wroga.
20 września ruszyło polskie natarcie, ale pod Grodnem trafiło na zacięty opór wroga. W ciągu kilku dni postępy były znikome, bolszewicy często kontratakowali i poszczególne miejscowości kilkakrotnie przechodziły z rąk do rąk. Powodzenie bitwy zależało głównie od sukcesu grupy manewrowej, więc losy bitwy ważyły się przez trzy dni (23–25 września) na północ od Grodna.
Grupę manewrową tworzyły: 1. Dywizja Piechoty Legionów, 1. Dywizja Litewsko-Białoruska, 2. Brygada Jazdy i 4. Brygada Jazdy, w której składzie znajdował się 211. Pułk Ułanów dowodzony przez braci Władysława i Jerzego Dąmbrowskich. Znaleźli się w nim dawni podkomendni Dąmbrowskich z czasów Samoobrony Wileńskiej – Tomasz Zan i Witold Pilecki. Koncentracja grupy odbyła się w rejonie Augustowa.
Zadaniem grupy manewrowej było głębokie obejście głównych sił bolszewickich od strony północnej. Problem polegał na tym, że na zaplanowanej trasie przemarszu znajdowały się wojska litewskie, więc grupa miała uderzyć najpierw na Litwinów ulokowanych pod Sejnami, przełamać ich obronę i wyjść nad Niemen, tam dokonać przeprawy pod Druskiennikami i następnie nacierać na Lidę. Dywizja legionowa doprowadziła do otwarcia frontu litewskiego dla przemarszu grupy do Druskiennik.
Dywizja Piechoty Legionów na Sejny uderzyła 22 września. Mimo zaskoczenia Litwini stawiali zacięty opór. Zwyciężyli Polacy, chociaż sukces nie był całkowity. Skuteczna obrona 5. pułku litewskiego, wsparta samochodami pancernymi, pozwoliła poszczególnym oddziałom przedrzeć się w kierunku północno-wschodnim. Straty litewskie były jednak duże – 1700 żołnierzy trafiło do niewoli, utracono sporo sprzętu, w tym 12 dział.
Kiedy pod Sejnami legioniści atakowali główne siły nieprzyjaciela, ku przeprawie przez Niemen ruszyła polska kawaleria. Na jej czele szła 4. Brygada Jazdy ppłk. Adama Nieniewskiego i zmiatała próbujące stawiać opór mniejsze oddziały litewskie. W rejonie Kopciowa rozbito część 8. pułku litewskiej piechoty i wzięto do niewoli kolejnych 300 jeńców, przejęto cztery armaty. Następnego dnia kawaleria była nad Niemnem, ale nie udało się zdobyć mostu z zaskoczenia. Dopiero szturmem otwarto drogę na bolszewików.
Szarża kawalerii na moście zachowała się we wspomnieniach ułana Tomasza Zana: „Szarża szła jak huragan, pękały deski na moście, padali ludzie, konie z pierwszych szeregów, następni przeskakiwali i most zdobyli ułani. (…) Pierwszy pluton II szwadronu miał zaszczyt być na czele szarży. Całą szarżę prowadzili rtm. Dąmbrowski, doktor Aleksandrowicz i kapelan, ale bez szabli z krzyżem w dłoni. W drugiej trójce byli Olek Żeligowski, kapral Józef Czapski i ja. Wielka siwa kobyła Czapskiego przebiła nogą deskę w moście i runęła na łeb. Zrobiło się zamieszanie, trzeba było przeskakiwać leżącego konia”.
Za kawalerią ruszyła piechota, wychodząc na tyły bolszewików. Kolejne starcie z Litwinami nastąpiło 24 września, niedaleko stacji Porzecze. Wojska litewskie powstrzymały natarcie kawalerii 4. Pułku Ułanów, ale kiedy nadciągnęła polska piechota z 1. Dywizją Litewsko-Białoruską, opór był złamany i stacja zdobyta.
Rosjanie krzyczeli po polsku
Na tym zakończyły się walki z Litwinami podczas bitwy niemeńskiej. Polacy mieli otwartą drogę na tyły bolszewików, którzy w tym czasie rozpoczęli odwrót spod Grodna. Aby zamknąć pierścień okrążenia, grupa manewrowa otrzymała rozkaz opanować Lidę. Również w tym kierunku cofała się 3. Armia Sowiecka. Pierwsza na jej drodze znalazła się Dywizja Litewsko-Białoruska. Do starcia doszło nad rzeką Lebiodą, nieopodal Papierni. Pułki miński i wileński stawiły czoło trzem bolszewickim dywizjom.
Zacięta walka otrzymała nazwę bój pod Krwawym Borem, jej charakter przekazuje mjr Bolesław Waligóra: „Na małej przestrzeni skłębiona masa nieprzyjacielska przewalała się zmieszana z polskimi oddziałami. Walczono już teraz bagnetem i kolbą. Napięcie szaleństwa boju wzrosło do niebywałych rozmiarów. Chaos walki w lesie, ciemności nocy, a przede wszystkim przeraźliwe hurra!, wycie i jęki rannych – wszystko składało się na niesamowitość boju. Wybuchy granatów ręcznych, ostry, zerwany strzał z bliska i bodaj zgrzyt ostrza bagnetu po kości mieszały się z trzaskiem łamanych gałęzi. Nikt nie wiedział, z kim walczy i kto obok idzie. Rosjanie krzyczeli po polsku. Na czele grup polskich szli do szturmu sowieccy dowódcy – często na swoich. Było i odwrotnie. Zdemaskowani, padali z roztrzaskaną czaszką lub rozniesieni na bagnetach”.
Polacy musieli ustąpić, bolszewicy zdobyli przeprawę przez Lebiodę i ruszyli w stronę Lidy. Ponieśli jednak dotkliwe straty i byli powstrzymani o jeden dzień, co pozwoliło 1. DPLeg z 4. Brygadą Jazdy opanować Lidę przed bolszewikami i w kolejnym boju zmusić 3. Armię Sowiecką do zmiany kierunku odwrotu, dezorganizując dowodzenie i zadając jeszcze większe straty.
Początkowo gorzej powodziło się Wojsku Polskiemu na południu. Chociaż już w drugim dniu bitwy niemeńskiej zdobyto Wołkowysk, to kontratak czerwonych zmusił wojsko do wycofania się. Dopiero działania oskrzydlające i sukces na północy zmusiły bolszewików do odwrotu. 27 i 28 września Polacy zajęli Pińsk i Baranowicze.
Uniknięto sowietyzacji Wilna
Zwycięska bitwa niemeńska nie pozwoliła bolszewikom wznowić natarcia na zachód, ostatecznie pogrzebała też marzenia Lenina i Trockiego o światowej rewolucji. Co prawda udało im się wyrwać z zaciskanych kleszczy, ale po tych walkach ich armia była zdemoralizowana i niezdolna do „niesienia na bagnetach szczęścia i pokoju masom pracującym”.
Walki przeciw wojsku litewskiemu w tej bitwie stanowiły nieduży epizod. Józef Piłsudski nakazał unikać większego rozlewu krwi w starciach z Litwinami i zwinąć polskie oddziały po przemarszu przez ich terytorium, gdyż zależało mu na unormowaniu stosunków. A jak pokazała przyszłość – walcząc przeciw Litwinom, w zasadzie broniono litewskiej niepodległości, ponieważ Rosja Sowiecka nie miała zamiaru tolerować niezależnej Litwy. Potwierdzają to działania komunistycznego litewskiego rządu Vincasa Mickevičiusa-Kapsukasa, zmierzające do sowietyzacji Wilna i agresywnie nastawione wobec kowieńskiego rządu. Ich hasłem była rewolucja światowa, a po zwyciężeniu Polski zabraliby się do Litwy i innych krajów bałtyckich.
Fot. wikipedia.org
Artykuł opublikowany w wydaniu magazynowym “Kuriera Wileńskiego” nr 39(112) 26/09-02/10/2020