W nowy rok 2021 część z nas wkroczyła zapewne w nieco innych niż zwykle nastrojach. Poczucie niepewności, co przyniesie jutro, dominuje chyba nad szampańską zabawą, którą z uwagi na obostrzenia musieliśmy ograniczyć. Powrót do „normalności” – bez różnicy, „starej” czy „nowej” – na razie musimy odłożyć.
A jednak informacje o kolejnych wersjach szczepionki pozwalają wchodzić w Nowy Rok z większą nadzieją. Może uda się w ciągu najbliższych miesięcy odzyskać kontrolę nad rozprzestrzenianiem się wirusa i poczuć się nieco bardziej bezpiecznie. Walka z niewidzialnym wrogiem, jakim jest koronawirus, jest w tym momencie zadaniem priorytetowym. Co nie oznacza, że zapomina się całkowicie o przeciwdziałaniu zagrożeniom nieco bardziej namacalnym. Przykładem jest Szwecja. Krytykowana (chyba słusznie, ale to temat na osobną dyskusję) za, delikatnie mówiąc, nieortodoksyjne podejście do pandemii i niestandardowe obostrzenia Szwecja do standardowych zagrożeń podchodzi o wiele bardziej ortodoksyjnie. Może to dziwić, nawet zaskakiwać postronnych obserwatorów, niezbyt zorientowanych w niuansach szwedzkiej polityki.
W środowiskach prawicowych Szwecja uchodzi wszak za kraj „miękki”, poddający się dominacji imigrantów i islamistów, w środowiskach lewicowych zaś za „mocarstwo humanitarne”, przedkładające pomoc rozwojową i działania społeczne ponad siłę militarną. Że te dwa obrazki względnie mało mają wspólnego z rzeczywistością, niech świadczą fakty i liczby: od roku 2018 Szwecja konsekwentnie zwiększa wydatki na cele obronne (wcześniejsze cięcia były pokłosiem kryzysu ekonomicznego lat 2007–2009), aby w 2025 r. osiągnąć poziom 1,5 proc. PKB, odtwarza się jednostki, zwiększa personel wojskowy, organizuje ćwiczenia z walki z zagrożeniami tradycyjnymi i cybernetycznymi, planuje nawet przywrócenie poboru. Szwecja coraz ściślej współpracuje z krajami NATO, a kwestia członkostwa w Sojuszu już dawno przestała być tematem politycznego tabu. Na początku grudnia w szwedzkim parlamencie (Riksdag) głosami opozycji przyjęto uchwałę w sprawie tzw. NATO-Optionen, a więc zwracają rządowi uwagę, aby nie wykluczał – w razie zmiany sytuacji międzynarodowej – podjęcia działań w celu uzyskania członkostwa w Sojuszu. Uchwała do niczego rządu nie zobowiązuje ani nie oznacza zerwania z dotychczasową polityką bezaliansowości. Pokazuje jednak rosnącą wśród szwedzkich elit politycznych świadomość tego, w oparciu o jakie międzynarodowe porozumienia budować swoje bezpieczeństwo w przyszłości.
Dominik Wilczewski
Artykuł opublikowany w wydaniu magazynowym “Kuriera Wileńskiego” nr 1(1) 02-08/01/2021