Aušrinė Armonaitė z Partii Wolności proponuje zliberalizowanie przepisów dotyczących zatrudniania osób z krajów trzecich, czyli spoza Unii Europejskiej. Zmiany w pierwszej kolejności dotyczyłyby Białorusinów. Pracodawcy akceptują takie rozwiązanie. Związki zawodowe sądzą, że liberalizacja prawa przyczyni się do wykrzywienia rynku pracy. Natomiast przedstawiciele pracowników są niezadowoleni, że resort ich ignoruje i o nowych pomysłach dowiadują się z prasy.
W miniony wtorek minister ekonomii i innowacji Aušrinė Armonaitė omówiła z szefem agencji rozwoju inwestycji zagranicznych „Investuok Lietuvoje” Mantasem Katinasem projekt poprawek do Ustawy o inwestycjach, zatrudnieniu i stanie prawnym cudzoziemców. Zgodnie z propozycjami, zagraniczni inwestorzy będą mogli ściągnąć na Litwę część pracowników wraz z rodzinami.
Imigranci wraz z rodzinami
Ministerstwo twierdzi, że nie zważając na pandemię, w ubiegłym roku udało się zrealizować 42 projekty bezpośrednich inwestycji zagranicznych. Nowe rozwiązania legislacyjne mają pomóc w stworzeniu 4 229 nowych miejsc pracy, a suma inwestycji będzie na poziomie 106 mln euro.
„Jednym z naszych priorytetów jest przyciąganie inwestycji oraz tworzenie wysoko kwalifikowanych miejsc pracy. Miniony rok był trudny dla naszych sąsiadów: nietolerancyjne zachowanie reżimu spowodowało, że część biznesu musiała wycofać się z Białorusi. W pierwszej kolejności są to spółki z branży IT. Projekty relokacyjne są kompleksowe, ponieważ obejmują nie tylko powstawanie spółek, ale również przeprowadzkę pracowników i ich rodzin. Dzisiaj białoruskie firmy już przenoszą się na Litwę. Ponadto z ponad 60 spółkami są prowadzone rozmowy w sprawie przeniesienia się. Dlatego musimy zachować tempo i dalej doskonalić regulacje prawne, abyśmy w oczach sąsiadów wyglądali atrakcyjnie, co pomoże wygrać walkę z konkurencją” – wytłumaczyła minister cel poprawek.
Obecnie swą siedzibę na Litwie mają znani przedstawiciele branży IT, jak Epam Systems, Wargaming, Flo Health, Coherent Solutions, Godel Technologies. Zgodnie z założeniami te firmy mają zatrudniać zarówno pracowników z Litwy, jak i z Białorusi. „W walce konkurencyjnej z innymi krajami Litwa wygląda naprawdę mocno. Cieszymy się, że Litwę wybrały szybko rozwijające się brandy światowe, które tworzą nowe rozwiązania” – podkreślił Mantas Katinas.
Czytaj więcej: Współpraca z naukowcami pomaga tworzyć inteligentne gospodarstwo
Tania siła robocza
Optymizmu ministerstwa nie podzielają związki zawodowe.
– Krytycznie oceniam pomysł. Nowa koalicja od samego początku postulowała, że jednym z podstawowych celów jest przyciągnięcie jak największej liczby zagranicznych inwestycji. Mówiono o przyciągnięciu poważnych partnerów, którzy stworzą nowe miejsca pracy i wartość dodaną. Inwestycje zagraniczne miały wytworzyć solidne miejsca pracy z solidnymi wynagrodzeniami. Bo jednym z podstawowych zadań państwa jest walka z bezrobociem. Takiemu rozwiązaniu możemy tylko przyklasnąć. Jednak pomysł na ściągnięcie firm zagranicznych z własną, tanią siłą roboczą koliduje z początkowym założeniem. Tania siła robocza tylko wykrzywi rynek pracy. Mieszkańcy Litwy będą musieli konkurować z osobami, które zgadzają się na niższe wynagrodzenia i gorsze warunki pracy – komentuje w rozmowie z „Kurierem Wileńskim” Inga Ruginienė, przewodnicząca Litewskiej Konfederacji Związków Zawodowych.
Inga Ruginienė w rozmowie z naszym dziennikiem oświadczyła, że o projekcie ministerskim dowiedziała się z mediów. Nikt z resortu nie próbował się z nimi skontaktować i nic nie wskazuje, że w najbliższej przyszłości takie konsultacje się odbędą.
– Smutne jest to, że Ministerstwo Ekonomii i Innowacji ma czas na spotkania z biznesem, ale nie ma czasu na spotkanie z przedstawicielami pracowników. Biznes, oczywiście, zawsze jest zainteresowany w dumpingu wynagrodzeń. Chętnie spotkalibyśmy się z ministerstwem i przedstawili własne racje – dodaje przewodnicząca konfederacji.
Jak w Skandynawii
Szef Litewskiej Konfederacji Pracodawców Danas Arlauskas bardzo popiera pomysł Aušrinė Armonaitė, aby razem z pracownikiem na Litwę przyjeżdżali członkowie rodziny.
– Właśnie z tego powodu, że nie jesteśmy w stanie stworzyć normalnych warunków pracy, przegrywamy z innymi krajami. Generalnie są warunki, aby ściągnąć specjalistę, ale już nie rodzinę, dlatego człowiek zazwyczaj wybiera inny kraj. Bardzo lubimy mówić, że rodzina sama w sobie jest wartością, ale podchodzimy do tego bardzo wybiórczo – podkreśla w rozmowie z „Kurierem Wileńskim” przedstawiciel pracodawców.
Arlauskas zaznaczył, że biznes popiera takie rozwiązanie. Nie jest jednak przekonany, że wejdzie ono w życie, ponieważ może nastąpić duży sprzeciw ze strony opozycji oraz części koalicji. Wielu nie podoba się, że rosną rankingi Partii Wolności, dlatego storpedowanie tego projektu może przyczynić się również do osłabienia samego ugrupowania.
Prezes konfederacji pracodawców nie zgadza się z argumentami Konfederacji Związków Zawodowych.
– Związki zawodowe mówią to, co muszą mówić. Trzeba pamiętać, że w ciągu 30 lat poziom życia na Litwie stanowi 85 proc. średniej unijnej. Aby mieć 100 proc. średnią unijną, musimy pracować przez kolejne 30 lat. Wyrównanie poziomu życia bez przyciągnięcia specjalistów z innych krajów jest niemożliwe. Oczywiście, możemy mieć takie standardy jak w Portugalii czy Grecji, ale przecież wszyscy chcemy mieszkać w Skandynawii, gdzie ten poziom wynosi 130 proc. średniej unijnej – wyjaśnia Arlauskas.
Czytaj więcej: Koronawirus szaleje, bezrobocie rośnie
Cudzoziemcy skarżą pracodawców
Zgodnie z danymi Departamentu Statystyki najwięcej cudzoziemców na Litwę przybywa z Białorusi i Ukrainy. Obywatele tych krajów stanowią ok. 31 proc. wszystkich imigrantów. Imigranci z krajów UE stanowią tylko 3 proc. i są to przede wszystkim obywatele Łotwy, Włoch oraz Niemiec. Szacuje się, że w naszym kraju pracuje ok. 85 tys. osób z krajów trzecich. Liczba cudzoziemców z każdym rokiem rośnie. W 2017 r. wydano 20 tys. zezwoleń na pobyt tymczasowy, w 2018 – 23 tys., a w 2019 – 29 tys. Białorusini i Ukraińcy najczęściej są zatrudniani na budowach oraz w spółkach logistycznych. Nie jest do końca prawdą, że cudzoziemcy pracują za mniejsze wynagrodzenie i godzą się na gorsze warunki pracy. W I półroczu 2020 r. Inspekcja Pracy otrzymała 569 skarg od cudzoziemców. Obywatele Ukrainy złożyli 175 skarg, a Białorusi – 143. W większości przypadków skargi dotyczą niezapłaconego wynagrodzenia.