Stosy papierów, zdjęć, kartek świątecznych przechowywane są w niejednym domu na Wileńszczyźnie. Czasem przeszkadzają, zajmują niepotrzebnie miejsce, a czasem – stają się bezcennym świadectwem przeszłości. Zależy to nie tylko od oryginalności zbiorów, lecz także od zaangażowania archiwisty amatora. Nie ma wątpliwości, że w tej dziedzinie niedoścignionym wzorem był Jan Pakalnis.
Jan Pakalnis był ekonomistą i poetą, ale spuścizna, jaką pozostawił, dotyczy przede wszystkim szkoły, która w życiu wielu pokoleń wilnian miała szczególne znaczenie, czyli wileńskiej „Piątki”. Ukończył ją w 1950 r. – w czasach, gdy nauczyciele podejmowali ogromne ryzyko, przekazując prawdę o polskiej historii, a jego koledzy często zamiast na lekcje trafiali do aresztu lub wagonów jadących na Wschód. Właśnie to środowisko wywarło na Pakalnisa ogromny wpływ, tak wieki, że dokumentowaniu dziejów „Piątki” poświęcił kilkadziesiąt lat życia.
– Przejęcie zbiorów śp. Jana Pakalnisa zaproponowała nam pani Krystyna Adamowicz. Bardzo się ucieszyłem, bo dla naszego muzeum to cenny nabytek, ale zupełnie nie spodziewałem się, że będzie tego tak dużo – mówi Marian Dźwinel, kierownik Muzeum Szkolnictwa na Wileńszczyźnie, które powstaje w Orzełówce w rejonie wileńskim.
Przekazania zbiorów dokonała córka Jana Pakalnisa, Jolanta Kozak, w czerwcu 2020 r., w czasie ostatniego zjazdu absolwentów. Od tego czasu trwają prace nad uporządkowaniem archiwum.
– Patrząc na bogactwo tych zbiorów, aż trudno uwierzyć, że przez dziesięciolecia zbierał je w swoim mieszkaniu jeden człowiek. Muszę przyznać, że byłem pozytywnie zaskoczony tym, jak były one uporządkowane. Oczywiście wszystko będziemy musieli skatalogować, opisać. To nie jest praca na miesiące, ale na lata. Od początku jednak widać było, że otrzymaliśmy zbiór uporządkowany, nie przypadkowe dokumenty. Jan Pakalnis miał swój system archiwizowania, każdy dokument, zdjęcie miały swoje miejsce – mówi Dźwinel.
Świadectwa o ludziach i wydarzeniach
Co można znaleźć w bogatym archiwum? Niemal wszystko… Przez całe życie Jan Pakalnis skrupulatnie zbierał wszystko, co dotyczyło jego szkoły: publikacje, wypowiedzi, protokoły, fotografie. Był jednym z inicjatorów organizowanych co roku w ostatnią niedzielę czerwca spotkań byłych uczniów „Piątki” i niewątpliwie do najciekawszych elementów zbiorów należą albumy-kroniki ze spotkań absolwentów. Są w nich zdjęcia, wspomnienia, korespondencja między tymi, którzy wyjechali do Polski, a ich szkolnymi kolegami, którzy zostali na Wileńszczyźnie.
Nie brakuje sztandaru. – Gdybym miał wybrać jeden eksponat, który uważam za najcenniejszy, byłby to właśnie ten proporzec, z Orłem Białym, herbem Wilna i słowami „Zawsze jesteśmy razem”. Poświęcił go ks. Józef Obrębski, który bardzo wiele swojego czasu i uwagi ofiarował absolwentom „Piątki” – wyjaśnia kierownik muzeum.
Do najstarszych „skarbów” należą natomiast zdjęcia szkolne pierwszych powojennych promocji i zeszyty Jana Pakalnisa – wśród nich ten od języka polskiego, w którym poprawki i uwagi do wypracowań robiła Stanisława Pietraszkiewiczówna, zupełnie wyjątkowa postać wśród wileńskich nauczycieli. – Ten zeszyt mówi wiele nie tylko o uczniach, lecz także o nauczycielach z tego okresu. Gdy widzi się, jak wiele pracy Pietraszkiewiczówna wkładała w każde wypracowanie, jak poważnie podchodziła do swoich obowiązków, nie można mieć wątpliwości co do tego, że nauczanie polskiego traktowała jako życiową misję. W jednej klasie takich uczniów jak Pakalnis było wielu, a ona do każdego podchodziła indywidualnie – zauważa Dźwinel.
Wśród zbiorów znaleźliśmy też takie, które są szczególnie ważne dla naszej redakcji. W kolekcji Jana Pakalnisa wycinki z „Kuriera Wileńskiego” zajmują naprawdę niemało miejsca. Czasem są to fragmenty gazet, czasem zaś – całe artykuły przepisane na maszynie.
Czytaj więcej: Szkoła, do której chce się wracać
To archiwum będzie żyło
Na razie muzeum wykorzystuje zbiory, by tworzyć wystawy online pocztówek, które również zbierał archiwista „Piątki”. Takie wystawy zorganizowano z okazji świąt Bożego Narodzenia, a także walentynek. „Kochanej Mamusi i Dziadziu Janu zasyłam Wesołych Świąt. Życzę szczęścia, zdrowia i bogactwa, długich lat, żeby kochał Bóg i cały świat. Te życzenia składa Wandzia” – takie życzenia jedna z wileńskich rodzin otrzymała w 1947 r.
Opisany został już księgozbiór, który znajduje się w oddzielnym pomieszczeniu. Niedługo w tym miejscu znajdzie się wystawa poświęcona zbiorom Pakalnisa. Będzie można na niej obejrzeć nie tylko zebrane przez niego archiwalia, lecz także aparat fotograficzny i kamerę należące do archiwisty.
– To archiwum kryje jeszcze wiele tajemnic. Niemal każda teczka, którą otwieram, jest dla mnie zaskakująca. To na pewno świetny materiał dla historyków, nie tylko dla pasjonatów historii szkolnictwa. Mamy ogromne ilości wspomnień audio, nagranych na zwykły dyktafon, a czasem na profesjonalnym sprzęcie. Jest bardzo wiele filmów, które również musimy przejrzeć. To będzie ogrom pracy, bo nawet samego słuchania będzie na lata, a chcemy wszystko zabezpieczyć, przenieść na współczesne nośniki – mówi kierownik muzeum.
Marian Dźwinel ma jeszcze wiele pracy przed sobą, związanej z przygotowaniami do otwarcia muzeum. – Dużo rzeczy zostało już zrobionych, ale czekają nas jeszcze drobne remonty. Musimy uporządkować eksponaty na wystawę stałą. Wiele z nich otrzymaliśmy od szkół. Szczerze mówiąc, dla muzeum lepiej jest, jeśli dyrektor nie za bardzo lubi urządzać porządki, wtedy jest większa szansa, że dostaniemy coś ciekawego – śmieje się rozmówca „Kuriera Wileńskiego”.
Przygotowanie ekspozycji wymaga nie tylko zebrania eksponatów, lecz także naprawy urządzeń, które czasem wymagają złożenia z elementów dostarczonych przez różne szkoły. Nie zabraknie wystawy historycznej, przedstawiającej dzieje szkolnictwa na Wileńszczyźnie. – Przygotowujemy także zajęcia edukacyjne, wszystko po to, by odwiedzający nas mogli maksymalnie wykorzystać czas spędzony w naszym muzeum – wyjaśnia kierownik muzeum.
Jak teraz potoczą się losy archiwum Jana Pakalnisa? – To bardzo bogate materiały, których posiadanie zobowiązuje nas do jak najpełniejszego ich wykorzystania. Chcemy, aby to archiwum żyło, by nie były to teczki odłożone na półki, ale by można było z nich korzystać. Mamy w planach ich digitalizację. Mam nadzieję, że dzięki tym zbiorom także nasze szkoły będą mogły się dowiedzieć, jak prowadzić własne archiwa, muzea. Bez wątpienia śp. Jan Pakalnis robił to w sposób wzorcowy – podsumowuje Marian Dźwinel.
Artykuł opublikowany w wydaniu magazynowym „Kuriera Wileńskiego” nr 9(25) 27/02-05/03/2021